Potrzebny reportaż o jakim kolwiek zdażeniu ale najfajniej by bylo o teraźniejszych opadach sniegu. Potrzebne juz! Blagam o pomoc!
" Life is not a problem to be solved but a reality to be experienced! "
© Copyright 2013 - 2024 KUDO.TIPS - All rights reserved.
1) opady śniegu w czwartek (tj.04.12) były tak duże,że sparaliżowały wiele miast w Posce i nie tylko np. we Francji i Wielkej Brytanii
„Zima znów atakuje”- reportaż
Rankiem 5 grudnia 2010 roku obudziłam się po wypoczęta, jak gdyby nigdy nic, podeszłam do okna. Moim oczom ukazał się przerażający widok. Na podwórku przed domem znajdowało się o połowę więcej śniegu niż było wczoraj! Biały puch padał dalej, nieustannie. Opadom towarzyszył niesłychanie silny wiatr. Był to straszny widok. Potężna chmura nasunęła się na niebo. Wicher z ogromną siłą zdzierał z dachów dopiero co naniesiony śnieg. Przestraszona tą sytuacją podbiegłam do drugiego okna, wychodzącego na ulicę. Na drodze uformowały się gigantyczne zaspy. Ulica, która jest położona praktycznie na końcu miasta, była nieprzejezdna. Mieszkańcy pobliskich domów zostali odcięci od świata. Spojrzałam na termometr za oknem. Wskazywał -8ºC, lecz silny wiatr potęgował zimno. Gdy spoglądałam na pokryty białym puchem świat, ujrzałam kobietę z małym dzieckiem, brnącą przez ogromne zaspy. Maluch kurczowo trzymał się swojej mamy. Rozpoznałam tę kobietę – była to trzydziestoletnia pani Nowak ze swoją córeczką. Biedne dziecko – pomyślałam. – W taką pogodę musiało iść przez te straszne zaspy. Tak pogrążona w rozmyślaniu uświadomiłam sobie, że za chwilę ja też będę musiała wyjść na tę pogodę. W pokoju słychać było radio. Właśnie nadawano program informacyjny: „Wczoraj w nocy nad Polskę nadciągnęły chmury śniegowe – mówił spiker radia „Fama”.– Przyniosły one duże opady śniegu, którym towarzyszy porywisty wiatr. Na drogach utworzyły się gigantyczne zaspy. W województwie świętokrzyskim większość dróg jest nieprzejezdna. Silny wiatr pozrywał w wielu miejscach linie energetyczne. Niektóre miejscowości są odcięte od świata. Minister oświaty zezwolił na zamykanie szkół, jeżeli sytuacja by tego wymagała... Na dzień dzisiejszy zapowiadane są dalsze opady śniegu połączone z porywistym wiatrem. W godzinach popołudniowych nad Kielcami morze przejść rzadko występująca w naszym kraju burza śnieżna.” O godzinie 10.00 moja mama poddenerwowana weszła do pokoju. - Nie ma mowy, abyś poszła dzisiaj do szkoły – powiedziała. – Jest zbyt zimno. Dzwoniła babcia. Droga do szkoły jest prawie w całości zasypana. Nie wiem, jak sobie wyobrażasz iść w takich warunkach. Jednak mimo zakazów przygotowałam się do wyjścia. Dziadek, który przed chwilą wrócił do domu przyszedł poinformować nas o sytuacji na drogach. Mama zapytała: -Czy jest szansa na przejazd przez ulicę? - Niestety, nie – odpowiedział. - Nie macie opon zimowych, więc nawet się nie wybierajcie. Przez tę zawieruchę świata nie widać. Idąc drogą odnosi się wrażenie jakby ogromna, biała chmura zstąpiła z nieba i okryła ziemię. Nie chcąc opuszczać lekcji w szkole postanowiłam ciepło się ubrać i iść na zajęcia. Na dworzu wiatr targał mną jak papierową kartką. Po drodze do szkoły zauważyłam mojego sąsiada borykającego się z wyjazdem z bramy. Jego samochód został zakopany w zaspie. – Cholera, taka pogoda i to akurat w dniu, w, którym muszę załatwić tak ważną sprawę – mruknął pod nosem pan Kowalski, kierując wzrok na mnie. – Dziecko – dodał – lepiej wróć do domu, dalej nie przejdziesz. Mimo życzliwej rady sąsiada chwiejnym krokiem ruszyłam naprzód. – Psia kość! – krzyczał mój kolega Marcin. – Przez ten padający śnieg nie zauważyłem granicy między ulicą a poboczem i wjechałem w rów. Teraz nie wyjadę. W dodatku uszkodziłem samochód. Zdenerwowany chłopak wyjął z kieszeni papierosa i nerwowo próbował zapalić zapalniczkę, lecz wiatr ciągle gasił płomień. Wreszcie udało mu się. Podpalił papierosa i biorąc kilka głębokich wdechów usiadł na mokrym śniegu. – Ojciec mnie zabije – powtarzał nerwowo. Biedny chłopak, dopiero co zrobił prawo jazdy, a już miał wypadek. Szkoda. Po pięciu minutach dalszej drogi ujrzałam autobus zakopany w gigantycznej zaspie, a za nim korek ciągnący się przez kilkadziesiąt metrów. Pasażerowie nerwowo i z pośpiechem wysiadali z pojazdu. Jedni biegli nie wiadomo dokąd, chcąc znaleźć jakieś miejsce, aby przeczekać śnieżycę. Inni spieszyli w kierunku następnego przystanku z nadzieją, że uda im się trafić na jakiś kursujący autobus. Wiele osób brnąc przez zaspy potykało się i upadało. Była wśród nich staruszka niosąca zakupy. Podbiegłam do niej i pomogłam jej wstać. –Dziękuję ci, dobre dziecko – powiedziała. Pan Szybralski, bezdomny mieszkający przy stacji benzynowej, siedział tak jak zwykle skulony na murku obok płotu. Tylko na chwilę podniósł głowę, aby zobaczyć, gdzie jest jego wierny kompan, pies Max. Człowiek ten już od kilku miesięcy nie mieszka ze swoją rodziną. Został wyrzucony z domu za pijaństwo. Od dłuższego czasu ludzie nie widują staruszka z butelką. Może to atmosfera świąteczna tak na niego wpłynęła, że się zmienił. Wiatr łamał gałęzie. Pod jego wpływem ogromny sopel lodu, zwisający z dachu pobliskiego domu, spadł kilka metrów ode mnie. Po upływie kilku minut nie było już nic widać. Szyld z napisem „Witaj Święty Mikołaju” przechylił się pod wpływem dużego ciężaru śniegu. Zosia Michalska, koleżanka z mojej klasy, weszła do szkoły w tym samym momencie co ja. – Paskudna pogoda, czyż nie? – zapytała. – Już myślałam, że nie dojdę do szkoły. Jedna z nauczycielek dziwiła się, że mimo złych warunków na drogach, tak wiele osób przyszło na lekcje. Próbowała zwolnić klasę z zajęć, ale przepisy na to nie pozwalały. Nie mam pojęcia jak udało mi się po szkole dotrzeć z powrotem do domu. Telewizor w pokoju rodziców był włączony. Usłyszałam, że rozpoczynają się wiadomości. Poszłam więc zobaczyć co dzieje się w naszym regionie. „1929 rok. Mało kto pamięta tę zimę – mówił korespondent „Kroniki”. – Jednak meteorolodzy zanotowali wtedy polski rekord zimy –45 stopni poniżej zera w lutym.” „Doskonale pamiętam sylwestrową noc 1978/79, podczas której w ciągu kilku godzin utworzyły się kilkumetrowe zaspy – wspomina Jerzy Morawski ze Świętokrzyskiego Zarządu Dróg Wojewódzkich w Kielcach. – Wszyscy wybrali się na zabawy w letnich butach, a rano okazało się, że nie mogą wrócić do domu, bo pokrywa śniegu miała ponad metr. Sytuacja nie była jednak tak tragiczna, jak dzisiejszego dnia.” „1999 rok. W ciągu jednego dnia – mówił dalej korespondent – w śnieżnym zatorze na trasie nr 74 Kielce-Lublin utworzył się kilkudziesięciokilometrowy korek. Utknęły w nim również pługi. Żywność uwięzionym ludziom donosili strażacy. W tym roku również przeżywamy atak zimy. Sytuacja jest na tyle poważna, że należy zachować wszelkie środki ostrożności i rozważnie poruszać się po drogach. Jeżeli jest to możliwe radzimy zrezygnować z jazdy własnymi samochodami, pozostawiając je w domach. Zapraszamy do wysłuchania kolejnych komunikatów.” Jak to dobrze, że po tak ciężkim dniu siedzę już w ciepłym, przytulnym pokoju i popijając gorącą herbatę, uciążliwości i trudy tegorocznej zimy oglądam tylko na ekranie telewizora.