Śmierć kończy życie każdego z nas. Możemy umrzeć będąc już starzy, ale także zginąć z ręki drugiego człowieka czy też popełnić samobójstwo. Poruszając dwie odmienne śmierci staję przed dużym wyzwaniem, gdyż są one całkowicie od siebie odległe. Święty Piotr, zwykle bardzo pokorny, lekko pochylony rybak szedł na śmierć wyprostowany, a także pełen majestatu. Wiele ludzi towarzyszyło mu w jego drodze krzyżowej, wiedząc, że dokonał on wielkich rzeczy. Petroniusz był w odmiennej sytuacji. Nie chciał doczekać momentu, gdy będzie stary i niedołężny, dlatego postanowił podciąć sobie żyły, żegnając się przedtem z przyjaciółmi. Gdy św. Piotr był prowadzony na śmierć „milkły wrzaski i wołania uliczne”. Wszędzie panowała cisza, a ludzie, którzy mu towarzyszyli byli bardzo rozmodleni. Widząc majestatyczną postawę św. Piotra nastrój jaki panował stawał się coraz bardziej podniosły i poważny. U Petroniusza było wręcz przeciwnie. Grono przyjaciół bawiło się na uczcie wydanej jeszcze przed śmiercią. Wszyscy byli pogodni i radośni. Petroniusz nie chciał, by się smucili, gdyż sam wybiera swój los. Słychać było dźwięki muzyki i śmiech gości. Św. Piotr nie bał się śmieci. Był na nią przygotowany, a nawet można by stwierdzić, że jej oczekiwał. „Czuł, że dzieła dokonał, i wiedział już, że ta Prawda, którą całe życie opowiadał zaleje wszystko jak fala i że nic już powstrzymać jej nie zdoła”. Dokonał czegoś ogromnego, dlatego chciał już odpocząć żyjąc wiecznie w niebie u boku Pana. Petroniusz sam wybrał śmierć. „Starość, bezsilność smutni to towarzysze ostatnich lat życia. Ale ja wam dam dobry przykład i dobrą radę: można , wiedzcie, na nich nie czekać i nim nadejdą, odejść dobrowolnie, jak ja odchodzę.” Bał się tego, że na starość zostanie sam, i będzie musiał prosić inne osoby o pomoc, gdyż sam będzie już tak niedołężny, i nie będzie mógł sobie sam dać rady. Popełniając samobójstwo, jak twierdził, wyrażał także swoją wolność i niezależność. Święty Piotr żegnał wzrokiem wspólnoty chrześcijańskie, jakie zdołał utworzyć, był bardzo dumny z tego dzieła. Widział czego dokonał. Wzrokiem mógł sięgnąć tylko niewielką ilość tłumu, lecz to był już wystarczający powód do wzruszenia i przekonania o swojej wielkości. Petroniusz pożegnał się ze swoimi przyjaciółmi. Na pożegnanie rozdał im swój majątek i kazał świętować. Twierdził, że trzeba się radować z każdej chwili życia, bo ono tak szybko przemija. Nie chciał, by się smucili tylko dlatego, że on wybrał śmierć. Uwolnił się od życia, tak jak chciał. Ostatnie słowa każdego człowieka są na wagę złota. Święty Piotr, wyciągnąwszy prawą rękę przed siebie poczynił znak krzyża i błogosławił „-Urbi et orbi!”. Ostatni raz mógł poświęcić miasto i cały świat. Mógł powiedzieć coś więcej, lec z uznał, że to wystarczy. Przekaz tego błogosławieństwa był zapewne dużo większy od miliona słów. Petroniusz tuż przed śmiercią, po raz ostatni żegnając swoich najbliższych rzekł do nich: „- Przyjaciele, przyznajcie, że razem z nami ginie..” i w tym momencie zmarł. Nikt nie wie co miał na myśli, lecz każdy ma prawo do tego, by powiedzieć ostatnie słowa. Nieważne jest, czy zdążymy je wymówić czy też nie, ważne, byśmy tego chcieli i mieli coś do powiedzenia ten ostatni raz.
Śmierć kończy życie każdego z nas. Możemy umrzeć będąc już starzy, ale także zginąć z ręki drugiego człowieka czy też popełnić samobójstwo. Poruszając dwie odmienne śmierci staję przed dużym wyzwaniem, gdyż są one całkowicie od siebie odległe.
Święty Piotr, zwykle bardzo pokorny, lekko pochylony rybak szedł na śmierć wyprostowany, a także pełen majestatu. Wiele ludzi towarzyszyło mu w jego drodze krzyżowej, wiedząc, że dokonał on wielkich rzeczy.
Petroniusz był w odmiennej sytuacji. Nie chciał doczekać momentu, gdy będzie stary i niedołężny, dlatego postanowił podciąć sobie żyły, żegnając się przedtem z przyjaciółmi.
Gdy św. Piotr był prowadzony na śmierć „milkły wrzaski i wołania uliczne”. Wszędzie panowała cisza, a ludzie, którzy mu towarzyszyli byli bardzo rozmodleni. Widząc majestatyczną postawę św. Piotra nastrój jaki panował stawał się coraz bardziej podniosły i poważny.
U Petroniusza było wręcz przeciwnie. Grono przyjaciół bawiło się na uczcie wydanej jeszcze przed śmiercią. Wszyscy byli pogodni i radośni. Petroniusz nie chciał, by się smucili, gdyż sam wybiera swój los. Słychać było dźwięki muzyki i śmiech gości.
Św. Piotr nie bał się śmieci. Był na nią przygotowany, a nawet można by stwierdzić, że jej oczekiwał. „Czuł, że dzieła dokonał, i wiedział już, że ta Prawda, którą całe życie opowiadał zaleje wszystko jak fala i że nic już powstrzymać jej nie zdoła”. Dokonał czegoś ogromnego, dlatego chciał już odpocząć żyjąc wiecznie w niebie u boku Pana.
Petroniusz sam wybrał śmierć. „Starość, bezsilność smutni to towarzysze ostatnich lat życia. Ale ja wam dam dobry przykład i dobrą radę: można , wiedzcie, na nich nie czekać i nim nadejdą, odejść dobrowolnie, jak ja odchodzę.” Bał się tego, że na starość zostanie sam, i będzie musiał prosić inne osoby o pomoc, gdyż sam będzie już tak niedołężny, i nie będzie mógł sobie sam dać rady. Popełniając samobójstwo, jak twierdził, wyrażał także swoją wolność i niezależność.
Święty Piotr żegnał wzrokiem wspólnoty chrześcijańskie, jakie zdołał utworzyć, był bardzo dumny z tego dzieła. Widział czego dokonał. Wzrokiem mógł sięgnąć tylko niewielką ilość tłumu, lecz to był już wystarczający powód do wzruszenia i przekonania o swojej wielkości.
Petroniusz pożegnał się ze swoimi przyjaciółmi. Na pożegnanie rozdał im swój majątek i kazał świętować. Twierdził, że trzeba się radować z każdej chwili życia, bo ono tak szybko przemija. Nie chciał, by się smucili tylko dlatego, że on wybrał śmierć. Uwolnił się od życia, tak jak chciał.
Ostatnie słowa każdego człowieka są na wagę złota. Święty Piotr, wyciągnąwszy prawą rękę przed siebie poczynił znak krzyża i błogosławił „-Urbi et orbi!”. Ostatni raz mógł poświęcić miasto i cały świat. Mógł powiedzieć coś więcej, lec z uznał, że to wystarczy. Przekaz tego błogosławieństwa był zapewne dużo większy od miliona słów.
Petroniusz tuż przed śmiercią, po raz ostatni żegnając swoich najbliższych rzekł do nich:
„- Przyjaciele, przyznajcie, że razem z nami ginie..” i w tym momencie zmarł. Nikt nie wie co miał na myśli, lecz każdy ma prawo do tego, by powiedzieć ostatnie słowa. Nieważne jest, czy zdążymy je wymówić czy też nie, ważne, byśmy tego chcieli i mieli coś do powiedzenia ten ostatni raz.