Poproszę o streszczenie lektury pod tytułem Siostra siedmiu kruków lub szklana góra proszę o odpowiedż potrzebuję na jutro plisss
TakaSobie
Masz 5 min czytania tego : Siostra siedmiu kruków
Dawno, dawno temu za górami, za lasami żyła stara matka z córką i siedmioma synami. Córka, najstarsza, była pracowita, robota jej się w rękach paliła. A synowie jak to chłopaki tylko im zabawa w głowie. Pewnego jesiennego dnia wraca matka z chrustem z lasu do chaty, a tu cała mąka, która miała do nowych zbiorów dać chleb rodzinie, na podłodze rozsypana. Rozdokazywani synowie mąką po chałupie sypią i krzyczą: - Śnieg, matko, śnieg w domu pada! Zapłakała gorzko stara matka i słowa niewczesne z ust jej się wyrwały:
- A bodajbyście czarnymi krukami w świat polecieli! Zaszumiało w chałupie, pociemniało. Nie ma już siedmiu rozbawionych chłopaków, zamiast nich siedem czarnych kruków skrzydłami łopocze. I nim zdążyła matka okno zamknąć, ptaki-synowie w świat wylecieli. Zapłakało gorzko biedne matczysko, włosy z głowy rwie i siebie najcięższymi słowami obrzuca. Pogrążyła się w boleści tak bardzo, że po siedmiu dniach zmarła. Córka sama na świecie została. Zamknęła chałupę na cztery spusty i poszła, gdzie oczy poniosą. Jeszcze kilka dni temu miała kochającą matkę i siedmiu braci, którzy choć urwisy i rozrabiaki źli przecież nie byli. Teraz sama jak ten palec musi się tułać po ziemi, nie wiedząc dokąd skierować kroki, by braci odszukać. Usiadła na brzegu rzeczki i prosi: Strumieniu, wartki strumieniu ulituj się memu strapieniu. Powiedz, na jakie pustkowie lecą moi braciszkowie. Zakipiała woda, zaszumiał strumień: Idź z moim biegiem, sieroto, aż dojdziesz nad rzekę złotą. Rzeka do morza bieży, na morzu wyspa leży. Tam znajdziesz swoich braci w niezmienionej postaci. Podziękowała strumieniowi dziewczyna i ruszyła w drogę. Szła polami, lasami, pustkowiami. Nigdzie nie przystawała, bo spieszno jej było do braci, a bała się też, że ją zima w drodze zaskoczy. Szła siedem dni i siedem nocy, aż doszła do brzegów złotej rzeki. Wkoło rozciągał się przepiękny widok. Siostra jednak nie zatrzymała się nawet na chwilę, żeby urodę rzeki podziwiać, tylko ruszyła dalej. Po kolejnych siedmiu dniach i nocach doszła nad morze, do którego oprócz złotej rzeki wpadała rzeka srebrna i szmaragdowa. Kto by się w wodach tego morza zanurzył, już do końca życia nie zaznałby nędzy, a bogactwo szłoby za nim krok w krok. Ale nie złoto i srebro było w głowie biednej dziewczynie. Przed nią, hen na horyzoncie widniała wyspa. Na tej wyspie jej bracia-kruki znaleźli sobie kryjówkę. Tylko jak do nich dotrzeć? Łódki żadnej na brzegu nie widać, a wyspa za daleko, żeby do niej płynąć. Usiadła siostra nad wodą i gorzko zapłakała. Toż to czysta złośliwość losu być tak blisko braci i nie móc do nich dotrzeć. Wtem w powietrzu zaszumiało, niebo w koło pociemniało. Nadlatuje siedem czarnych kruków, dziewczynę pazurami za bluzkę chwyta i na odległą wyspę z wysiłkiem niesie. Tam kruki w chłopców się przemieniają i siostrę w ramiona biorą. Wyspa rozbrzmiewa radosnym i bezładnym gwarem. - Siostrzyczko najmilsza, skąd się tu wzięłaś? - woła jeden z braci. - Co w domu? Co z matką? - przerywa mu drugi i pozostali. Wszyscy ośmioro matkę zgodnie opłakali i nad przyszłością zaczęli się zastanawiać. Jak długo samotna ósemka dzieci, bez żadnego kontaktu z ludźmi może żyć na czarodziejskiej wyspie? A opuścić jej nie wolno, bo tylko tu bracia wracają do ludzkiej postaci. - Musi być jakiś sposób, żeby was odczarować - twierdzi siostra. - Jaki? - My, siostrzyczko, nie wiemy - odpowiada najstarszy brat. - Ale za morzem żyje Mądra staruszka, która ponoć wie wszystko. Zaniesiemy cię do niej. O świcie siedem kruków z wyspy wylatuje i za morze frunie. Czemu tak powoli lecą, z takim wysiłkiem machają skrzydłami? Wydaje się, jakby ciężar ogromny w szponach nieśli. Oby tylko nie upuścili go do morza, bo razem z nim utonęłyby ich nadzieje na odzyskanie ludzkiej postaci. Mocno trzymały kruki siostrę w swych pazurach. Na drugi brzeg ja doniosły i przed chatą Mądrej zostawiły. Opowiedziała dziewczyna staruszce o wszystkim i o pomoc, o radę poprosiła. - Masz silną wolę braci odczarować? - pyta Mądra. Siostra tylko głową skinęła i czeka, co będzie dalej. - Musisz zdobyć się na największe wyrzeczenia - ciągnie staruszka. - Jeśli jesteś gotowa, słuchaj. W głuchym borze, którego oko ludzkie nigdy nie oglądało, posiejesz len. Później go zbierzesz, wymiędlisz*, nić uprzędziesz i utkasz z niej koszule dla braci. Kiedy je włożą, zły czar przeminie. Ale jest jeden warunek przez cały ten czas musisz milczeć jak grób. Nie wolno ci pisnąć ani słowa, choćby życie twoje wisiało na włosku. No i co, nadal chcesz braci odczarować? Widzę, że dzielna jesteś. Może ci się uda. Znalazły kruki bór, którego oko ludzkie nigdy nie oglądało i zaniosły tam swoją siostrę. Tak rozpoczęła się ich walka ze złym czarem spowodowanym niewczesnymi słowami starej matki. Dziewczyna znalazła polanę w borze, na której postawiła sobie szałas, a obok niego posiała len. Kruki strzegły jej bezpieczeństwa, dzikie zwierzęta od polany odganiając, ludzi na manowce zwodząc. Nawet nieźle by im się żyło, gdyby nie to, że rozmawiać ze sobą nie mogli. Siostra milczeć musiała, a bracia jedynie kraa, kraa... powiedzieć umieli. Len wyrósł wspaniale. Gdy zbliżała się pora zbierania, bracia postanowili na swoją wyspę polecieć, by dom na przyjęcie siostry przygotować. Tam mieli razem zamieszkać do momentu, kiedy koszule będą gotowe. Trzeba trafu, że w tym samym akurat czasie król pobliskiego państwa na polowanie wyruszył i w pogoni za wspaniałym jeleniem zapędził się w okolice, w których dotąd żaden człowiek nie bywał. Konia zgonił, jelenia nie dopadł, za to znalazł szałas na polanie, a w nim samotną dziewczynę. - Ktoś ty? - pyta król, ale ona tylko ręce rozkłada i na migi pokazuje, że mówić nie może. Zlitował się król nad niemową i do swego zamku postanowił ją zabrać. Długo szukały kruki swojej siostry. W całym borze jej nie było. Tylko zabrany len świadczył, że odeszła z dobrej woli. Polecieli bracia w cztery strony świata siostry szukać. A siostra w królewskim więzieniu tka płótno. Dlaczego w więzieniu? Zła siostra króla, która kochała ludzkie nieszczęście, rzuciła na niemowę oskarżenie o czary. Postawiono dziewczynę przed sądem. - Kim jesteś? - pyta sędzia. - Na pewno jesteś czarownicą. Tylko czarownice mieszkają samotnie w ciemnym borze. Cóż ma rzec siostra siedmiu kruków? Jeśli milczenie złamie, braci na wieczną poniewierkę skaże, jeśli nic nie powie spalą ją jako czarownicę. - Wytłumacz się jakoś! - grzmi sędzia. - Bo będę musiał cię skazać. Ale dziewczyna milczy. I skazali ją na śmierć przez spalenie na stosie. Król jednak wyroku nie pozwolił od razu wykonać. Kazał niemowę wtrącić do lochu i wyznaczył termin jeśli w ciągu siedmiu dni nie zjawi się nikt, kto by dziewczynę wziął w obronę, to wtedy stos zostanie rozpalony. Pozwoli jej wziąć do lochu płótno, więc siedzi teraz w więzieniu i koszule szyje. Sześć już ukończyła, właśnie siódmą rozpoczyna, a tu siódmy dzień się kończy. Nie zjawił się żaden obrońca, bo i zjawić się nie mógł. Tylko kruki nad więzieniem krążą, ale nikt ich krakania nie rozumie. O świcie ósmego dnia zaprowadzono dziewczynę na największy plac w mieście, gdzie już stos był ułożony. - Masz ostatnią okazję, by udowodnić, że nie jesteś czarownicą - rzekł król. Ale ona milczy i coś pracowicie wyszywa. Dopiero gdy kat ogień pod stos podłożył, rzuciła koszule w powietrze i... - Bracia, bywajcie! - zakrzyknęła. W tej chwili niebo gwałtownie pociemniało, rozległ się łopot ptasich skrzydeł i tumany piachu wzbiły się na placu tak wielkie, że wszyscy musieli oczy zamknąć. A kiedy je otworzyli, ujrzeli siedmiu nieznanych młodzieńców. Oj, wyrośli, zmężnieli bracia przez ten czas, który pod ptasią postacią spędzili. - To moi obrońcy! - krzyknęła siostra i ku młodzieńcom się rzuciła. Wielka była radość rodzeństwa. Ucieszył się też król, że może niemowę, która niemową być przestała, ułaskawić. Ucieszyli się ludzie w mieście, bo każdy lubi szczęśliwe zakończenia. Tylko siostra królewska zła była. Ale nikt się tym nie przejmował, bo wszyscy woleli bawić się wesoło na wielkiej uczcie, którą król wydał z okazji odczarowania siedmiu kruków i ich siostry niemowy.
Tytuł: Szklana Góra Streszczenie: Królowi rodzi się córka. Mag podpowiada mu, by nazwał ją Królewskim Synem. Po pewnym czasie dorosła już Królewna musi dokończyć przygodę swojego ojca i wyruszyć na Szklaną Górę. Król kiedyś prawie na nią dotarł: wycieńczyła go dopiero walka z Władcą Wysp. Teraz jego córka ma iść na spotkanie z wrogiem, synem Władcy, by odkryć Trzy Wielkie Tajemnice. Królewna, obładowana przedziwnymi wynalazkami, wyrusza w drogę. W nocy napada na nią Książę z Wysp, biorąc ją za mężczyznę. Walczą, w końcu jednak razem wyruszają na podbój Góry. Gdy wynalazki zawodzą, zdobywają szczyt dzięki czarom. Spotykają potwora, który porwał pisklę Rajskiego Ptaka, chcąc w zamian złote jabłko. Ratują pisklę i rzucają jabłko tak, żeby potwór za nim gonił. Potwór jest stajennym zaczarowanym przez Maga, z którym mieli się podzielić zyskiem z jabłka. Mag jednak oszukał i teraz potwór go ściga. Książę pojawia się na zamku – poprowadziło go toczące się jabłko. Królewna odkrywa Wielką Tajemnicę – kocha Księcia z Wysp!
Dawno, dawno temu za górami, za lasami żyła stara matka z córką i siedmioma synami.
Córka, najstarsza, była pracowita, robota jej się w rękach paliła. A synowie jak to chłopaki tylko im zabawa w głowie.
Pewnego jesiennego dnia wraca matka z chrustem z lasu do chaty, a tu cała mąka, która miała do nowych zbiorów dać chleb rodzinie, na podłodze rozsypana. Rozdokazywani synowie mąką po chałupie sypią i krzyczą:
- Śnieg, matko, śnieg w domu pada!
Zapłakała gorzko stara matka i słowa niewczesne z ust jej się wyrwały:
- A bodajbyście czarnymi krukami w świat polecieli!
Zaszumiało w chałupie, pociemniało. Nie ma już siedmiu rozbawionych chłopaków, zamiast nich siedem czarnych kruków skrzydłami łopocze. I nim zdążyła matka okno zamknąć, ptaki-synowie w świat wylecieli.
Zapłakało gorzko biedne matczysko, włosy z głowy rwie i siebie najcięższymi słowami obrzuca. Pogrążyła się w boleści tak bardzo, że po siedmiu dniach zmarła.
Córka sama na świecie została. Zamknęła chałupę na cztery spusty i poszła, gdzie oczy poniosą. Jeszcze kilka dni temu miała kochającą matkę i siedmiu braci, którzy choć urwisy i rozrabiaki źli przecież nie byli. Teraz sama jak ten palec musi się tułać po ziemi, nie wiedząc dokąd skierować kroki, by braci odszukać.
Usiadła na brzegu rzeczki i prosi:
Strumieniu, wartki strumieniu
ulituj się memu strapieniu.
Powiedz, na jakie pustkowie
lecą moi braciszkowie.
Zakipiała woda, zaszumiał strumień:
Idź z moim biegiem, sieroto,
aż dojdziesz nad rzekę złotą.
Rzeka do morza bieży,
na morzu wyspa leży.
Tam znajdziesz swoich braci
w niezmienionej postaci.
Podziękowała strumieniowi dziewczyna i ruszyła w drogę. Szła polami, lasami, pustkowiami. Nigdzie nie przystawała, bo spieszno jej było do braci, a bała się też, że ją zima w drodze zaskoczy.
Szła siedem dni i siedem nocy, aż doszła do brzegów złotej rzeki. Wkoło rozciągał się przepiękny widok. Siostra jednak nie zatrzymała się nawet na chwilę, żeby urodę rzeki podziwiać, tylko ruszyła dalej. Po kolejnych siedmiu dniach i nocach doszła nad morze, do którego oprócz złotej rzeki wpadała rzeka srebrna i szmaragdowa. Kto by się w wodach tego morza zanurzył, już do końca życia nie zaznałby nędzy, a bogactwo szłoby za nim krok w krok. Ale nie złoto i srebro było w głowie biednej dziewczynie. Przed nią, hen na horyzoncie widniała wyspa. Na tej wyspie jej bracia-kruki znaleźli sobie kryjówkę. Tylko jak do nich dotrzeć? Łódki żadnej na brzegu nie widać, a wyspa za daleko, żeby do niej płynąć.
Usiadła siostra nad wodą i gorzko zapłakała. Toż to czysta złośliwość losu być tak blisko braci i nie móc do nich dotrzeć.
Wtem w powietrzu zaszumiało, niebo w koło pociemniało. Nadlatuje siedem czarnych kruków, dziewczynę pazurami za bluzkę chwyta i na odległą wyspę z wysiłkiem niesie. Tam kruki w chłopców się przemieniają i siostrę w ramiona biorą. Wyspa rozbrzmiewa radosnym i bezładnym gwarem.
- Siostrzyczko najmilsza, skąd się tu wzięłaś? - woła jeden z braci.
- Co w domu? Co z matką? - przerywa mu drugi i pozostali.
Wszyscy ośmioro matkę zgodnie opłakali i nad przyszłością zaczęli się zastanawiać. Jak długo samotna ósemka dzieci, bez żadnego kontaktu z ludźmi może żyć na czarodziejskiej wyspie? A opuścić jej nie wolno, bo tylko tu bracia wracają do ludzkiej postaci.
- Musi być jakiś sposób, żeby was odczarować - twierdzi siostra. - Jaki?
- My, siostrzyczko, nie wiemy - odpowiada najstarszy brat. - Ale za morzem żyje Mądra staruszka, która ponoć wie wszystko. Zaniesiemy cię do niej.
O świcie siedem kruków z wyspy wylatuje i za morze frunie. Czemu tak powoli lecą, z takim wysiłkiem machają skrzydłami? Wydaje się, jakby ciężar ogromny w szponach nieśli. Oby tylko nie upuścili go do morza, bo razem z nim utonęłyby ich nadzieje na odzyskanie ludzkiej postaci.
Mocno trzymały kruki siostrę w swych pazurach. Na drugi brzeg ja doniosły i przed chatą Mądrej zostawiły. Opowiedziała dziewczyna staruszce o wszystkim i o pomoc, o radę poprosiła.
- Masz silną wolę braci odczarować? - pyta Mądra.
Siostra tylko głową skinęła i czeka, co będzie dalej.
- Musisz zdobyć się na największe wyrzeczenia - ciągnie staruszka. - Jeśli jesteś gotowa, słuchaj. W głuchym borze, którego oko ludzkie nigdy nie oglądało, posiejesz len. Później go zbierzesz, wymiędlisz*, nić uprzędziesz i utkasz z niej koszule dla braci. Kiedy je włożą, zły czar przeminie. Ale jest jeden warunek przez cały ten czas musisz milczeć jak grób. Nie wolno ci pisnąć ani słowa, choćby życie twoje wisiało na włosku. No i co, nadal chcesz braci odczarować? Widzę, że dzielna jesteś. Może ci się uda.
Znalazły kruki bór, którego oko ludzkie nigdy nie oglądało i zaniosły tam swoją siostrę. Tak rozpoczęła się ich walka ze złym czarem spowodowanym niewczesnymi słowami starej matki.
Dziewczyna znalazła polanę w borze, na której postawiła sobie szałas, a obok niego posiała len. Kruki strzegły jej bezpieczeństwa, dzikie zwierzęta od polany odganiając, ludzi na manowce zwodząc.
Nawet nieźle by im się żyło, gdyby nie to, że rozmawiać ze sobą nie mogli. Siostra milczeć musiała, a bracia jedynie kraa, kraa... powiedzieć umieli.
Len wyrósł wspaniale. Gdy zbliżała się pora zbierania, bracia postanowili na swoją wyspę polecieć, by dom na przyjęcie siostry przygotować. Tam mieli razem zamieszkać do momentu, kiedy koszule będą gotowe.
Trzeba trafu, że w tym samym akurat czasie król pobliskiego państwa na polowanie wyruszył i w pogoni za wspaniałym jeleniem zapędził się w okolice, w których dotąd żaden człowiek nie bywał. Konia zgonił, jelenia nie dopadł, za to znalazł szałas na polanie, a w nim samotną dziewczynę.
- Ktoś ty? - pyta król, ale ona tylko ręce rozkłada i na migi pokazuje, że mówić nie może.
Zlitował się król nad niemową i do swego zamku postanowił ją zabrać.
Długo szukały kruki swojej siostry. W całym borze jej nie było. Tylko zabrany len świadczył, że odeszła z dobrej woli.
Polecieli bracia w cztery strony świata siostry szukać. A siostra w królewskim więzieniu tka płótno. Dlaczego w więzieniu? Zła siostra króla, która kochała ludzkie nieszczęście, rzuciła na niemowę oskarżenie o czary.
Postawiono dziewczynę przed sądem.
- Kim jesteś? - pyta sędzia. - Na pewno jesteś czarownicą. Tylko czarownice mieszkają samotnie w ciemnym borze.
Cóż ma rzec siostra siedmiu kruków? Jeśli milczenie złamie, braci na wieczną poniewierkę skaże, jeśli nic nie powie spalą ją jako czarownicę.
- Wytłumacz się jakoś! - grzmi sędzia. - Bo będę musiał cię skazać.
Ale dziewczyna milczy.
I skazali ją na śmierć przez spalenie na stosie.
Król jednak wyroku nie pozwolił od razu wykonać. Kazał niemowę wtrącić do lochu i wyznaczył termin jeśli w ciągu siedmiu dni nie zjawi się nikt, kto by dziewczynę wziął w obronę, to wtedy stos zostanie rozpalony.
Pozwoli jej wziąć do lochu płótno, więc siedzi teraz w więzieniu i koszule szyje. Sześć już ukończyła, właśnie siódmą rozpoczyna, a tu siódmy dzień się kończy. Nie zjawił się żaden obrońca, bo i zjawić się nie mógł. Tylko kruki nad więzieniem krążą, ale nikt ich krakania nie rozumie.
O świcie ósmego dnia zaprowadzono dziewczynę na największy plac w mieście, gdzie już stos był ułożony.
- Masz ostatnią okazję, by udowodnić, że nie jesteś czarownicą - rzekł król.
Ale ona milczy i coś pracowicie wyszywa. Dopiero gdy kat ogień pod stos podłożył, rzuciła koszule w powietrze i...
- Bracia, bywajcie! - zakrzyknęła.
W tej chwili niebo gwałtownie pociemniało, rozległ się łopot ptasich skrzydeł i tumany piachu wzbiły się na placu tak wielkie, że wszyscy musieli oczy zamknąć. A kiedy je otworzyli, ujrzeli siedmiu nieznanych młodzieńców.
Oj, wyrośli, zmężnieli bracia przez ten czas, który pod ptasią postacią spędzili. - To moi obrońcy! - krzyknęła siostra i ku młodzieńcom się rzuciła.
Wielka była radość rodzeństwa. Ucieszył się też król, że może niemowę, która niemową być przestała, ułaskawić. Ucieszyli się ludzie w mieście, bo każdy lubi szczęśliwe zakończenia. Tylko siostra królewska zła była. Ale nikt się tym nie przejmował, bo wszyscy woleli bawić się wesoło na wielkiej uczcie, którą król wydał z okazji odczarowania siedmiu kruków i ich siostry niemowy.
Tytuł: Szklana Góra
Streszczenie: Królowi rodzi się córka. Mag podpowiada mu, by nazwał ją Królewskim Synem. Po pewnym czasie dorosła już Królewna musi dokończyć przygodę swojego ojca i wyruszyć na Szklaną Górę. Król kiedyś prawie na nią dotarł: wycieńczyła go dopiero walka z Władcą Wysp. Teraz jego córka ma iść na spotkanie z wrogiem, synem Władcy, by odkryć Trzy Wielkie Tajemnice. Królewna, obładowana przedziwnymi wynalazkami, wyrusza w drogę. W nocy napada na nią Książę z Wysp, biorąc ją za mężczyznę. Walczą, w końcu jednak razem wyruszają na podbój Góry. Gdy wynalazki zawodzą, zdobywają szczyt dzięki czarom. Spotykają potwora, który porwał pisklę Rajskiego Ptaka, chcąc w zamian złote jabłko. Ratują pisklę i rzucają jabłko tak, żeby potwór za nim gonił. Potwór jest stajennym zaczarowanym przez Maga, z którym mieli się podzielić zyskiem z jabłka. Mag jednak oszukał i teraz potwór go ściga. Książę pojawia się na zamku – poprowadziło go toczące się jabłko. Królewna odkrywa Wielką Tajemnicę – kocha Księcia z Wysp!