Gdy tylko, przez wpółotwarte okna, mocniej przygrzeje wczesnowiosenne słońce, pragnęłoby się ruszyć gdzieś, przed siebie. Najlepiej do Ameryki Łacińskiej lub na pachnące orchideami wyspy Oceanii. Tymczasem przygoda jest blisko nas, tylko czeka, aby jej wyjść naprzeciw. Nie do wiary, lecz znajdziemy ją chociażby na zszarzałej od kurzu bieszczadzkiej drodze, nad rzekami Wielkopolski lub w nadbużańskich lasach. Kiedy człowiek znajdzie się w obcym na ogół otoczeniu, wśród nienormalnych warunków, wtedy pozna, ile niespodzianek przynosi zewsząd każda nieomal godzina. Nurzać się w odmętach zieloności, uwarzyć na ognisku przydymioną strawę, posłuchać w ostępach kniei półgłośnego kwilenia piegży, to dopiero frajda.
Gdy tylko, przez wpółotwarte okna, mocniej przygrzeje wczesnowiosenne słońce, pragnęłoby się ruszyć gdzieś, przed siebie. Najlepiej do Ameryki Łacińskiej lub na pachnące orchideami wyspy Oceanii. Tymczasem przygoda jest blisko nas, tylko czeka, aby jej wyjść naprzeciw. Nie do wiary, lecz znajdziemy ją chociażby na zszarzałej od kurzu bieszczadzkiej drodze, nad rzekami Wielkopolski lub w nadbużańskich lasach. Kiedy człowiek znajdzie się w obcym na ogół otoczeniu, wśród nienormalnych warunków, wtedy pozna, ile niespodzianek przynosi zewsząd każda nieomal godzina. Nurzać się w odmętach zieloności, uwarzyć na ognisku przydymioną strawę, posłuchać w ostępach kniei półgłośnego kwilenia piegży, to dopiero frajda.