Moja przygoda rozpoczyna się od całkiem niepozornego, dla innych zwyczajnego dnia. Jak codzień, wstałem szykując sie na cotygodniowy tening. Nie zwróciłem nawet uwagi, że czas jakoś szybciej mija, było tak zawsze, kiedy chciałem jak najdłużej zostaćw domu. Kiedy było już dość póżno, wybiegłem z domu, by się nie spóźnić, trener bardzo tego nie lubił.
Gdy wbiegłem do szatni, zauważyłem tylko moje kumpla, który właśnie wychodził na sale, pomachał mi i radził się pośpieszyć. Nie czekając ani chwili zacząłem sie przebierać. Gdy otworzyłem torbe, myślałem że oczy wypadną mi z orbit. Tam gdzie powinien być mój strój, nie było zupełnie nic! A to nie możliwe, bo dobrze pamiętam jak się pakowałem. Gdy potrząsłem torbą, wypadła mała karteczka, podniosłem ją, i przeczytałem 'toaleta chłopców, kabina 3'. Nie mogłem dojść do tego, po co komu mój strój, w ogóle jak mi go zabrał, a może zabrali? I dlaczego akurat toaleta?
Nie myśląć dłużej, poszedłem tam, gdzie wskazywała karteczka. Otworzyłem ostrożnie drzwi łazienki, i rozejżałem się. Wszystko było takie jak dawniej. Nic nadzwyczajnego. Poszedłem do kabiny, i odchyliłem drzwi. Nagle, klapa się podniosła i zostałem wepchnięty do środka.
Wypadłem na podłoge, w jakimś dziwnym pomieszczeniu. Zaraz podbiegło do mnie kilku dziwnych ludków w kombinezonach. Machających rękami i krzyczących 'udało się! udało!' 'mamy człowieka!'. Wystraszyłem się, co oni chcieli mi zrobić? Co ja im zrobiłem? Przecież nie mam nic do innych istot. Chciałem wzywać pomocy, ale nie mogłem. Strasznie się bałem.
Nim się zorientowałem, byłem już ubrany w taki sam kombinezon jak oni, i próbowano wepchać mnie do jakieś pojazdu, z tylnim napędem na rakiety. Zaparłem się nogami i rękami, nie dając sie tam wcisnąć. Usłyszałem za sobą wstchnięcie i już byłem w środku. 'Są strasznie ślini' pomyślałem. Kiedy siedziałem w fotelu, jeden z nich zapinał mi pasy, zapytałem więc:
-Kim jesteś? Gdzie ja jestem? Co się dzieje?
-Spokojnie - odpowiedział - nic ci się nie stanie. To jedno z doświadczeń, zaraz po jego zakończeniu, odeślemy cię do domu. A ja nazywam się Xbot698, a reszta to moi koledzy.
-Jaki eksperyment?! Ja chce do domu!
Nim odpowiedział, dał znak że skończył,i odszedł.
Zaczełam we mnie narastać panika. Wszystko zaczeło się trząść, i błyskać.
Za okienkami zniknęły twarze ludków, i pojawiła sie ciemność, którą przerywały małe, jasne punkciki. Od razu domyśliłem się że to są gwiazdy! To było coś nie samowitego! Te planety widziane z bliska, gwiazdy, wszystko jest inne niż w podręcznikach czy filmach! Nie raz przelatywałem między planetami i unikałem zderzeń z asteroidą. Raz po raz próbowałem odgadnąć nazwy tych planet. Właśnie minąłem wileką, czerwoną planetę, czy Mars.
Nagle znów zaczęło się trząść, myślałem że ściśgałą mnie spowrotem. Ale gdy zaczeło ospadać jedno ze skrzydeł zmieniłem zdanie. Wiedziałem że teraz to nie żarty, że w każdej chwili mogę sie rozbić. Zacząłem spadać w dół, szybko nabierałem prędkości. Zacząłem zbliżać się do zielono niebieskiej planety - Ziemi! I wraz z przebiciem strefy ozonowej zdałem sobie sprawę że leżę między poduszkami w swoim pokoju, a nad sobą zobaczyłem twarz mamy która, oznajmiła mi że czas wstawać, zaraz będzie śniadanie. Powiedziałem że już schodzę. Gdy wyszła, zamknąłem oczy i uśmiechnąłem się. To była jedna z moich najlepszych przygód!
Moja przygoda rozpoczyna się od całkiem niepozornego, dla innych zwyczajnego dnia. Jak codzień, wstałem szykując sie na cotygodniowy tening. Nie zwróciłem nawet uwagi, że czas jakoś szybciej mija, było tak zawsze, kiedy chciałem jak najdłużej zostaćw domu. Kiedy było już dość póżno, wybiegłem z domu, by się nie spóźnić, trener bardzo tego nie lubił.
Gdy wbiegłem do szatni, zauważyłem tylko moje kumpla, który właśnie wychodził na sale, pomachał mi i radził się pośpieszyć. Nie czekając ani chwili zacząłem sie przebierać. Gdy otworzyłem torbe, myślałem że oczy wypadną mi z orbit. Tam gdzie powinien być mój strój, nie było zupełnie nic! A to nie możliwe, bo dobrze pamiętam jak się pakowałem. Gdy potrząsłem torbą, wypadła mała karteczka, podniosłem ją, i przeczytałem 'toaleta chłopców, kabina 3'. Nie mogłem dojść do tego, po co komu mój strój, w ogóle jak mi go zabrał, a może zabrali? I dlaczego akurat toaleta?
Nie myśląć dłużej, poszedłem tam, gdzie wskazywała karteczka. Otworzyłem ostrożnie drzwi łazienki, i rozejżałem się. Wszystko było takie jak dawniej. Nic nadzwyczajnego. Poszedłem do kabiny, i odchyliłem drzwi. Nagle, klapa się podniosła i zostałem wepchnięty do środka.
Wypadłem na podłoge, w jakimś dziwnym pomieszczeniu. Zaraz podbiegło do mnie kilku dziwnych ludków w kombinezonach. Machających rękami i krzyczących 'udało się! udało!' 'mamy człowieka!'. Wystraszyłem się, co oni chcieli mi zrobić? Co ja im zrobiłem? Przecież nie mam nic do innych istot. Chciałem wzywać pomocy, ale nie mogłem. Strasznie się bałem.
Nim się zorientowałem, byłem już ubrany w taki sam kombinezon jak oni, i próbowano wepchać mnie do jakieś pojazdu, z tylnim napędem na rakiety. Zaparłem się nogami i rękami, nie dając sie tam wcisnąć. Usłyszałem za sobą wstchnięcie i już byłem w środku. 'Są strasznie ślini' pomyślałem. Kiedy siedziałem w fotelu, jeden z nich zapinał mi pasy, zapytałem więc:
-Kim jesteś? Gdzie ja jestem? Co się dzieje?
-Spokojnie - odpowiedział - nic ci się nie stanie. To jedno z doświadczeń, zaraz po jego zakończeniu, odeślemy cię do domu. A ja nazywam się Xbot698, a reszta to moi koledzy.
-Jaki eksperyment?! Ja chce do domu!
Nim odpowiedział, dał znak że skończył,i odszedł.
Zaczełam we mnie narastać panika. Wszystko zaczeło się trząść, i błyskać.
Za okienkami zniknęły twarze ludków, i pojawiła sie ciemność, którą przerywały małe, jasne punkciki. Od razu domyśliłem się że to są gwiazdy! To było coś nie samowitego! Te planety widziane z bliska, gwiazdy, wszystko jest inne niż w podręcznikach czy filmach! Nie raz przelatywałem między planetami i unikałem zderzeń z asteroidą. Raz po raz próbowałem odgadnąć nazwy tych planet. Właśnie minąłem wileką, czerwoną planetę, czy Mars.
Nagle znów zaczęło się trząść, myślałem że ściśgałą mnie spowrotem. Ale gdy zaczeło ospadać jedno ze skrzydeł zmieniłem zdanie. Wiedziałem że teraz to nie żarty, że w każdej chwili mogę sie rozbić. Zacząłem spadać w dół, szybko nabierałem prędkości. Zacząłem zbliżać się do zielono niebieskiej planety - Ziemi! I wraz z przebiciem strefy ozonowej zdałem sobie sprawę że leżę między poduszkami w swoim pokoju, a nad sobą zobaczyłem twarz mamy która, oznajmiła mi że czas wstawać, zaraz będzie śniadanie. Powiedziałem że już schodzę. Gdy wyszła, zamknąłem oczy i uśmiechnąłem się. To była jedna z moich najlepszych przygód!
Mam nadzieję że Ci się podoba ;)