Pomocyy .! muszę napisać opowiadanie pod tytułem "Nie ma tego złego , co by na dobre nie wyszło" . Najlepiej gdyby było : *narracja pierwszo lub trzecio osobowa *wstęp, rozwinięcie , zakończenie *opowiadanie z życia wzięte (nie musi być)
Poranek był piękny. Krople rosy delikatnie połyskiwały w słońcu. Ludzie powoli zaczynali wychodzić ze skoich domów. Widok był piękny, choć tak normalny. Adam jednak wcale nie chciał go oglądać. Był wściekły.
Był to lipiec, początek wakacji. Dzień, na który tak długo czekał. Właśnie tego dnia miał po raz pierwszy w swoim krótkim życiu pojechać na obóz. Niestety zaraził się od swojego brata ospą, i rodzice kazali mu zostać w domu.
Niechętnie zwlókł się z łóżka. Na podłodze leżał jeszcze plecak, zapakowany i gotowy do drogi. Chłopak podszedł do niego i wyciągnął telefon. Miał zamiar zadzwonić do swojego przyjaciela, który jechał razem z innymi, jednak przypomniał sobie, że wychowawca zakazał im zabierania telefonów na wyjazdy. Szkoda.
w nienajlepszym nastroju zszedł na dół. Po drodze prawie potknął się o swojego psa, który z jakiegoś powodu postanowił znowu zasnąć na schodach.
-Nie mógłbyś pójść i obudzić innych? na ciebie raczej nie nakrzyczą.
To była zemsta. wiedział doskonale, że pies najpierw pójdzie do pokoju jego brata. Cóż, wygląda na to, ze dzisiaj sobie nie pośpi.
O godzinie dwónastej zadzwonił telefon.
- Cześć, myślałem, że nie wolno wam mieć telefonów, jak tam w Borach Tucholskich?
- Bo nie wolno. Żałuj, że nie przyjechałeś. Pokoje są super, mamy nawet naturalną klimatyzację w postaci dziury w ścianie. O jedzenie też nie trzeba się martwić. Martwię się tylko, ze niedługo przyjdą tu grzybiarze żeby szukać borowików na ścianach. Dostałem też plan dnia...
- I co?
- I nie wiem, co mnie wcześniej wykończy. To, czy mój współlokator.W każdym razie, miałeś dobre wyczucie czasu z tą ospą. Ciesz się, ze nie musisz tu siedzieć razem z nami. Kończe, chyba idzie jakiś nauczyciel.
Z jakiegoś powodu ten dzień stał się znacznie lepszy
Poranek był piękny. Krople rosy delikatnie połyskiwały w słońcu. Ludzie powoli zaczynali wychodzić ze skoich domów. Widok był piękny, choć tak normalny. Adam jednak wcale nie chciał go oglądać. Był wściekły.
Był to lipiec, początek wakacji. Dzień, na który tak długo czekał. Właśnie tego dnia miał po raz pierwszy w swoim krótkim życiu pojechać na obóz. Niestety zaraził się od swojego brata ospą, i rodzice kazali mu zostać w domu.
Niechętnie zwlókł się z łóżka. Na podłodze leżał jeszcze plecak, zapakowany i gotowy do drogi. Chłopak podszedł do niego i wyciągnął telefon. Miał zamiar zadzwonić do swojego przyjaciela, który jechał razem z innymi, jednak przypomniał sobie, że wychowawca zakazał im zabierania telefonów na wyjazdy. Szkoda.
w nienajlepszym nastroju zszedł na dół. Po drodze prawie potknął się o swojego psa, który z jakiegoś powodu postanowił znowu zasnąć na schodach.
-Nie mógłbyś pójść i obudzić innych? na ciebie raczej nie nakrzyczą.
To była zemsta. wiedział doskonale, że pies najpierw pójdzie do pokoju jego brata. Cóż, wygląda na to, ze dzisiaj sobie nie pośpi.
O godzinie dwónastej zadzwonił telefon.
- Cześć, myślałem, że nie wolno wam mieć telefonów, jak tam w Borach Tucholskich?
- Bo nie wolno. Żałuj, że nie przyjechałeś. Pokoje są super, mamy nawet naturalną klimatyzację w postaci dziury w ścianie. O jedzenie też nie trzeba się martwić. Martwię się tylko, ze niedługo przyjdą tu grzybiarze żeby szukać borowików na ścianach. Dostałem też plan dnia...
- I co?
- I nie wiem, co mnie wcześniej wykończy. To, czy mój współlokator.W każdym razie, miałeś dobre wyczucie czasu z tą ospą. Ciesz się, ze nie musisz tu siedzieć razem z nami. Kończe, chyba idzie jakiś nauczyciel.
Z jakiegoś powodu ten dzień stał się znacznie lepszy