... Za czasów dawnych, pradawnych, za pogańskich, słowiańskich czasów... gdy słoneczny bóg Światowid władał mazowiecką puszczą — w puszczy tej, pełnej zwierzyny łownej i dzikiego ptactwa, nad „białą wodą" — Wisłą, rybak Warsz chatę z bali sosnowych zbudował, trzciną wiślaną dach poszył. Żona Warsza na kominie glinianym rozpaliła domowe ognisko i poświęciła je bogu światła i ciepła, ognistemu, głośno swarzącemu się bogu Swarogowi. Potem zaczęli oboje żyć po bożemu: w dnie powszednie pracowali, a święcili dni świąteczne. Dnia pewnego rybak Warsz wypłynął na połów. Warszowa, żona z dwojgiem bliźnich dzieci, została w chacie, ryby już złowione sprawiając i wędząc. Wtem gość niezwykły zawitał do chaty rybaka. Był to sam mazowiecki książę Ziemowit, który zabłądził na łowach w czarnej puszczy. Za zwierzem turem goniąc, łowców-towarzyszy odbieżał niebacznie i drogi ku nim powrotnej, o dziwo! odnaleźć nie mógł. Wtedy z wiślanej łachy wynurzyła się Panna Wodna połrybiej, półludzkiej postaci. Ta znużonemu, głodnemu i spragnionemu księciu ścieżkę do chaty rybackiej wskazała. - Idź - rzekła - a znajdziesz tam los swój i los ojczyzny swojej.
... Za czasów dawnych, pradawnych, za pogańskich, słowiańskich czasów... gdy słoneczny bóg Światowid władał mazowiecką puszczą — w puszczy tej, pełnej zwierzyny łownej i dzikiego ptactwa, nad „białą wodą" — Wisłą, rybak Warsz chatę z bali sosnowych zbudował, trzciną wiślaną dach poszył. Żona Warsza na kominie glinianym rozpaliła domowe ognisko i poświęciła je bogu światła i ciepła, ognistemu, głośno swarzącemu się bogu Swarogowi.
Potem zaczęli oboje żyć po bożemu: w dnie powszednie pracowali, a święcili dni świąteczne.
Dnia pewnego rybak Warsz wypłynął na połów. Warszowa, żona z dwojgiem bliźnich dzieci, została w chacie, ryby już złowione sprawiając i wędząc.
Wtem gość niezwykły zawitał do chaty rybaka. Był to sam mazowiecki książę Ziemowit, który zabłądził na łowach w czarnej puszczy. Za zwierzem turem goniąc, łowców-towarzyszy odbieżał niebacznie i drogi ku nim powrotnej, o dziwo! odnaleźć nie mógł. Wtedy z wiślanej łachy wynurzyła się Panna Wodna połrybiej, półludzkiej postaci. Ta znużonemu, głodnemu i spragnionemu księciu ścieżkę do chaty rybackiej wskazała.
- Idź - rzekła - a znajdziesz tam los swój i los ojczyzny swojej.