Robinson Cruzoe urodził się w 1632 roku. Miał dwóch braci- obu pochłonęło morze. Był synem kupca niemieckiego pochodzenia. Rodzice pragnęli, aby przejął interes rodzinny, do czego młodzieniec nie czuł powołania. Pociągało go natomiast żeglarstwo i od dziecka marzył o dalekomorskich podróżach.
Niewiele wiadomo o jego wyglądzie zewnętrznym. Domyślić się jednak można, iż był opalony, po wielu latach żeglugi, miał długie włosy i brodę. Musiał być mężczyzną muskularnej budowy, po spędzeniu tylu lat ciężkich prac na wyspie. Uszył sobie odzienie z kozich skór, gdyż jego stare ubranie, po prostu się zniszczyło.
Pobyt na bezludnej wyspie zmienił charakter Robinsona. Konieczność zbudowania domu i zagrody, uprawianie pola, hodowanie zwierząt oraz szereg innych prac, które musiał na wyspie sam wykonywać, uczyniły go wzorem pracowitości. Brak podstawowych narzędzi i przedmiotów codziennego użytku wyzwoliły w nim pomysłowość i zaradność. Surowe i nieprzyjazne warunki życia na wyspie spowodowały, że Robinson stał się zapobiegliwy. Wszystkie miesiące i lata, które spędził w samotności uczyniły go człowiekiem religijnym i cierpliwym. Wiara w Boga rozniecała w nim iskierkę nadziei, której nic innego, nie zdołałoby rozpalić.
Kruzoe zawsze był stanowczy i konsekwentny. Nigdy nie poddawał się losowi i walczył do ostatniej chwili. Jedna z ważniejszych cech, umożliwiających mu życie na wyspie była odwaga. Nie cofał się przed niczym. Z trudami i nieszczęściami walczył z podniesioną głową i z wielkim zacięciem zmierzał się z niebezpieczeństwem. Wprawdzie lękał się wyprawy w głąb lasu, jak i zbadania śladu stopy, ale zwyciężyła w nim ciekawość i dociekliwość.
Robinson szanował świat przyrody, któremu zresztą wiele zawdzięczał. Tuż po rozbiciu statku nieświadomie zasiał na wyspie zboże, wysypując jego ziarna na Przylądku Ocalenia. Los chciał, żeby roślina urosła. Po kilku latach plonów, samotny Anglik uzyskał mąkę, dzięki której upiekł chleb. Oprócz kokosów, ryb i upolowanej zwierzyny żywił się też egzotycznymi owocami. Często ptaki pomagały mu rozróżnić niejadalne i jadalne smakołyki.
W ciągu lat zdobył wiele nowych umiejętności. Po skonstruowaniu łuku, nauczył się z niego celnie strzelać. Po znalezieniu dwóch krzemieni wreszcie mógł rozpalić ogień, którego tak mu brakowało. Kruzoe wyszkolił się również w lepieniu garnków i plecieniu koszy. Mógł w nich przechowywać żywność i inne rzeczy, dlatego, choć niezdarnie zrobione, okazały się bardzo pożyteczne. Robinson był naprawdę zmyślnym mężczyzną, posiadającym dziesiątki praktycznych umiejętności. I chociaż nikt nie jest idealny, sądzę, że byłby wzorem do naśladowania. Chciałabym go kiedyś spotkać, choćby, żeby pocieszyć go po tak tragicznej stracie rodziny.
Krócej sie nie dało ale jezeli ci nieodpowiada to napisz wiadomośc to zmienie OK:D
Robinson Cruzoe urodził się w 1632 roku. Miał dwóch braci- obu pochłonęło morze. Był synem kupca niemieckiego pochodzenia. Rodzice pragnęli, aby przejął interes rodzinny, do czego młodzieniec nie czuł powołania. Pociągało go natomiast żeglarstwo i od dziecka marzył o dalekomorskich podróżach.
Niewiele wiadomo o jego wyglądzie zewnętrznym. Domyślić się jednak można, iż był opalony, po wielu latach żeglugi, miał długie włosy i brodę. Musiał być mężczyzną muskularnej budowy, po spędzeniu tylu lat ciężkich prac na wyspie. Uszył sobie odzienie z kozich skór, gdyż jego stare ubranie, po prostu się zniszczyło.
Pobyt na bezludnej wyspie zmienił charakter Robinsona. Konieczność zbudowania domu i zagrody, uprawianie pola, hodowanie zwierząt oraz szereg innych prac, które musiał na wyspie sam wykonywać, uczyniły go wzorem pracowitości. Brak podstawowych narzędzi i przedmiotów codziennego użytku wyzwoliły w nim pomysłowość i zaradność. Surowe i nieprzyjazne warunki życia na wyspie spowodowały, że Robinson stał się zapobiegliwy. Wszystkie miesiące i lata, które spędził w samotności uczyniły go człowiekiem religijnym i cierpliwym. Wiara w Boga rozniecała w nim iskierkę nadziei, której nic innego, nie zdołałoby rozpalić.
Kruzoe zawsze był stanowczy i konsekwentny. Nigdy nie poddawał się losowi i walczył do ostatniej chwili. Jedna z ważniejszych cech, umożliwiających mu życie na wyspie była odwaga. Nie cofał się przed niczym. Z trudami i nieszczęściami walczył z podniesioną głową i z wielkim zacięciem zmierzał się z niebezpieczeństwem. Wprawdzie lękał się wyprawy w głąb lasu, jak i zbadania śladu stopy, ale zwyciężyła w nim ciekawość i dociekliwość.
Robinson szanował świat przyrody, któremu zresztą wiele zawdzięczał. Tuż po rozbiciu statku nieświadomie zasiał na wyspie zboże, wysypując jego ziarna na Przylądku Ocalenia. Los chciał, żeby roślina urosła. Po kilku latach plonów, samotny Anglik uzyskał mąkę, dzięki której upiekł chleb. Oprócz kokosów, ryb i upolowanej zwierzyny żywił się też egzotycznymi owocami. Często ptaki pomagały mu rozróżnić niejadalne i jadalne smakołyki.
W ciągu lat zdobył wiele nowych umiejętności. Po skonstruowaniu łuku, nauczył się z niego celnie strzelać. Po znalezieniu dwóch krzemieni wreszcie mógł rozpalić ogień, którego tak mu brakowało. Kruzoe wyszkolił się również w lepieniu garnków i plecieniu koszy. Mógł w nich przechowywać żywność i inne rzeczy, dlatego, choć niezdarnie zrobione, okazały się bardzo pożyteczne.
Robinson był naprawdę zmyślnym mężczyzną, posiadającym dziesiątki praktycznych umiejętności. I chociaż nikt nie jest idealny, sądzę, że byłby wzorem do naśladowania. Chciałabym go kiedyś spotkać, choćby, żeby pocieszyć go po tak tragicznej stracie rodziny.
Krócej sie nie dało ale jezeli ci nieodpowiada to napisz wiadomośc to zmienie OK:D