POMOCY DAJĘ MAX PUNKTÓW GWARANTUJĘ NAJ I PODZIĘKOWANIE!!! Napisz opowiadanie swojego snu " Wyprawa na Księżyc i w tym wycieczka na Marsa", więc fantazja może zaszaleć. Doje dużo punktów i tyle też potrzebuję treści 2 STRONY to minimum.
MamJojo
Tego wieczora byłem okropnie zmęczony, nie mogłem skupić się na niczym. Postanowiłem więc iść spać. To co się wtedy wydarzyło było świetne! Zaraz po zaśnięciu zacząłem, ale to nie był zwykły sen, w którym spadamy czy gonią nas potwory, ten był zupełnie wyjątkowy. W moim śnie obudziłem się jako astronauta, co dziwne technika była jeszcze bardziej rozwinięta niż teraz w normalnym świecie. Na początku snu wydawało mi się, że przeżyję w nim normalny dzień, ale po chwili zobaczyłem na stoliku kartkę, na której było napisane "9:10, stacja kosmiczna NASA". Zjadłem śniadanie - bardzo wykwintne, podał mi je kelner na złotej tacy. Co dziwne okazało się, że tez mam w domu pięciu kamerdynerów, trzy służące i dwóch kucharzy, spodobało mi się to. Tak więc zjadłem, następnie przyodziałem swój najlepszy garnitur i postanowiłem dostać się do siedziby NASA. Musiałem przejechać całe miasto, miałem ładny samochód - najnowsze Ferrari. Najwidoczniej nie narzekałem na brak pieniędzy. Dojechałem do siedziby, był to bardzo nowoczesny budynek, żeby wejść do środka trzeba było przejść skanowanie oczu i odcisków palców. Przyjęli mnie tam bardzo ciepło, chyba byłem jednym z lepszych astronautów, każdy zwracał się do mnie per pan. Tego dnia miałem lecieć na księżyc, a następnie z księżyca na Mars. Wszedłem do rakiety razem z moją załogą, najładniejsza z załogi była Anna, chciałem we śnie aby była moją żoną. Usadowiliśmy się w fotelach i czekaliśmy na start. 3... 2... 1... Start! Ruszyliśmy, lot na księżyc przebiegł bez zbędnych zakłóceń, jedynie przy lądowaniu lekko obiliśmy statek. Tym i tak nie musieliśmy się przejmować, bo na księżycu było ludzkie miasteczko. Dobrze żyło się tam ludziom, bez polityki, nie martwili się o pieniądze, mieli kompletny spokój. Jedynym ich zadaniem było staranie się o przedłużenie gatunku w specyficznych warunkach. Tam też czekał na nas prom kosmiczny, którym mieliśmy przelecieć na Marsa. To była niebezpieczna wyprawa, gdyż po wielu latach wykształciło się tam życie, na czerwonych równinach pasały się Hamany (coś typu ziemskiego słonia połączonego z koniem), na które zaś polowały Mantykory (tak, całkiem podobne do tych mitologicznych). Naszym zadaniem było złapanie jednej z Mantykor, zapakowanie jej do statku i przywiezienie jej na Ziemię w celu badań. Po paru godzinach na Księżycu udaliśmy się na czwartą planetę od Słońca. Wylądowaliśmy, przed otworzeniem włazu musieliśmy upewnić się czy dookoła nas nie ma stada dzikich istot. Nic nie było, zabraliśmy broń i ruszyliśmy w wędrówkę. Liczyliśmy na to, że Mantykory nie okażą się być bardzo rozumnymi zwierzakami i szybko uda nam się je złapać. Niestety jednak tak się nie stało, po pół godzinie drogi zobaczyliśmy jedną z nich. Stała spokojnie i patrzyła na nas. Nie było z jej oczu można wyczytać żadnego uczucia, to wydało się podejrzane, ale postanowiliśmy zabrać się do roboty. Wyciągnęliśmy wielkie paralizatory zaczęliśmy bieg do Mantykory. Ta nadal stała w bezruchu, zorientowaliśmy się, że to nie takie proste. Po chwili nad nami pojawiło się ich całe stado. Nie mieliśmy szans, cała nasza ziemska piątka poradziła sobie jedynie z dwiema Mantykorami. Co prawda jako ostatni utrzymałem się przy życiu, ale one nie miały dla nas litości, moje ciało było rozszarpywane ich ostrymi pazurami, tak umarłem. Przy czym się obudziłem, mam nadzieję, że ludzkość ze snu uczci moje poświęcenie pomnikiem i postara się w przyszłości postara się odzyskać moje resztki ciała. Po tym śnie nasuwa się kilka myśli, po pierwsze wartości materialne zgromadzone na Ziemi nie dają nam lepszej sytuacji w walce, po drugie nigdy nie należy lekceważyć przeciwnika.