Husaria to była wojsko konne Polski znana z wielu z wycięstw co ciekawe husaria wygrała prawie bez strary wojska (woja ta była z Turcją) Turcy zaczeli tak szanowac Polske, że nigdy już nie znikneła z ich mapy (ale to troche zbaczajac z tematu) tu masz ich cała taktyke jeśli chcesz dużo pisać:
Sukcesy husarii były efektem taktyki wypracowanej i przyjętej dla tej formacji, a stosowanej tylko w Polsce (chociaż husarii używano w Siedmiogrodziei w Rosji). Siłę husarii stanowiły elementy walki naturalne dla jazdy wschodniej (impet i ruchliwość), połączone z elementami właściwymi jeździe zachodniej (zwartość formacji) a także pewne elementy przynależne tylko tej formacji (najdłuższe kopie, umiejętność rozluźniania i zacieśniania szyków w trakcie szarży). Dzięki impetowi husaria mogła rozbijać formacje zachodniej piechoty i jazdy, które nastawione na walkę na broń palną (jeszcze niedoskonałą) nie mogły powstrzymać jej szarż. Dzięki swej ruchliwości i koniom (husaria była bardzo szybka) mogła więc śmiało walczyć (i zwyciężać) z ciężką jazdą i piechotą Zachodu, jak i z lekką jazdą wschodnią – turecką, a nawet z Tatarami.
Minimalne straty podczas szarż brały się ze specjalnego, właściwego tylko dla polskiej husarii sposobu przeprowadzania ataku. Polegał on na tym, że aż do momentu oddania salwy przez wroga szarża była prowadzona w dość luźnym szyku (około 3 m odstępu między końmi w każdym szeregu), który zacieśniano dopiero tuż (100-60 m) przed wrogiem, nieraz nawet do zbliżenia się "kolano w kolano". Szansa na trafienie któregokolwiek z husarzy w trakcie szarży była nikła, gdyż wbrew potocznemu mniemaniu, żołnierze przeciwnika nie starali się celować precyzyjnie do atakujących, lecz jedynie kierowali swą broń w stronę szarżującej jednostki. Strzelający liczyli na to, że przy palbie salwą całego szeregu (lub kilku szeregów), kule i tak w kogoś trafią. I choć niejednokrotnie zalecano, aby żołnierze celowali dokładnie do ludzi i koni, nie przynosiło to efektu. Widząc szarżującą masę konnicy piechur ulegał bardzo silnym emocjom i stresowi. W takiej sytuacji o wiele łatwiej było strzelać w ogólnym kierunku do szarżującej jednostki, niż brać poszczególnych konnych na cel. Stąd też niskie straty własne husarzy. A jeśli nawet pod kimś ubito konia, można go było w luźnym szyku wyminąć, zaś czuwający z boku luzacy podprowadzali następnego, dzięki czemu husarz mógł brać udział w szarży w dalszych szeregach.
Ostateczne uderzenie na nieprzyjaciela następowało w szyku już maksymalnie zwartym – stąd owa skuteczność przełamywania. Co więcej, niektóre chorągwie były na tyle sprawne, że potrafiły w pełnym biegu rozluźnić szereg już zwarty, a następnie ponownie go zewrzeć. Pozwalało to na uchronienie się przed ewentualnymi salwami kolejnych szeregów piechoty – jeżeli takie zdołały dokonać manewru: czas pomiędzy odejściem szeregu pierwszego, zajęcie miejsca przez drugi, wbicie w ziemię forkietów i oddanie salwy, wynosił – przy bardzo sprawnych muszkieterach – kilkanaście sekund. Husaria w galopie (a później w cwale) przebywała w tym samym czasie 30-50 m. Jeśli pierwszy szereg muszkieterów wypalił z 80 m (choć efekt takiej salwy był bardziej psychologiczny, niż fizyczny), drugi szereg z 50 m, to trzeci szereg kontrmarszującej piechoty mógł jeszcze wystrzelić z ok. 20 m. Ta ostatnia salwa, z minimalnej odległości, była najgroźniejsza, lecz gdy i ona nie zatrzymała atakujących, muszkieterzy byli miażdżeni przez walec ludzi i koni. Nie mieli szansy na schowanie się za pikinierów. Dowódca piechoty musiał ocenić, czy bardziej mu się opłaca strzelanie z dużej odległości (ale z małym efektem), czy też z minimalnej odległości, licząc na to, że salwa powstrzyma szarżę, lecz narażając żołnierzy na rozbicie w wypadku, gdy to się nie udało. Optymalnym wyjściem dla piechurów było w takich przypadkach wykorzystanie przeszkód terenowych, czy sztucznych (rowy, kozłyhiszpaśkie, świńskieitp.), które powstrzymywały jazdę, pozwalając piechocie na prowadzenie ognia z minimalnej odległości, bez ryzyka, że zostanie ona zniszczona przez jazdę. Tak było np. pod Kłuszynem w 1610 r., gdzie chronioną przez płot piechotę atakowała husaria. Pewne szanse na zatrzymanie szarży husarskiej dawała także metoda ustawienia muszkieterów przeciwko jeździe stosowana przez Szwedów od czasów Gustawa Adolfa. Polegała ona na tym, że cały skwadron muszkieterów ustawiano w trzy rzędy, przy czym żołnierze pierwszego szeregu klękali, drugiego – stawali głęboko pochyleni, zaś żołnierze trzeciego przybierali normalną pozycję strzelecką. Tak ustawiony skwadron mógł oddać salwę z trzech szeregów jednocześnie, lub też oddać trzy szybkie salwy bez konieczności wykonywania kontrmarszu. Również w wypadku, kiedy tak ustawiona piechota strzelała nie jedną salwą, ale szeregami, manewr husarii z rozluźnieniem już zwartego szeregu i szybkim jego zwarciem mógł uchronić jazdę przed stratami. Dodać wypada, że koń w cwale podlega tym samym emocjom co siedzący na nim jeździec. Z tego też powodu po salwie piechoty padały tylko te konie, które dostały postrzał śmiertelny lub gruchocący kości. Inne, nawet kilkakrotnie ranne, gnały dalej, co sprawiało wrażenie w szeregach muszkieterów, że strzały są niecelne lub też, że koniom husarskim nie szkodzą.
Husaria to była wojsko konne Polski znana z wielu z wycięstw co ciekawe husaria wygrała prawie bez strary wojska (woja ta była z Turcją) Turcy zaczeli tak szanowac Polske, że nigdy już nie znikneła z ich mapy (ale to troche zbaczajac z tematu) tu masz ich cała taktyke jeśli chcesz dużo pisać:
Sukcesy husarii były efektem taktyki wypracowanej i przyjętej dla tej formacji, a stosowanej tylko w Polsce (chociaż husarii używano w Siedmiogrodziei w Rosji). Siłę husarii stanowiły elementy walki naturalne dla jazdy wschodniej (impet i ruchliwość), połączone z elementami właściwymi jeździe zachodniej (zwartość formacji) a także pewne elementy przynależne tylko tej formacji (najdłuższe kopie, umiejętność rozluźniania i zacieśniania szyków w trakcie szarży). Dzięki impetowi husaria mogła rozbijać formacje zachodniej piechoty i jazdy, które nastawione na walkę na broń palną (jeszcze niedoskonałą) nie mogły powstrzymać jej szarż. Dzięki swej ruchliwości i koniom (husaria była bardzo szybka) mogła więc śmiało walczyć (i zwyciężać) z ciężką jazdą i piechotą Zachodu, jak i z lekką jazdą wschodnią – turecką, a nawet z Tatarami.
Minimalne straty podczas szarż brały się ze specjalnego, właściwego tylko dla polskiej husarii sposobu przeprowadzania ataku. Polegał on na tym, że aż do momentu oddania salwy przez wroga szarża była prowadzona w dość luźnym szyku (około 3 m odstępu między końmi w każdym szeregu), który zacieśniano dopiero tuż (100-60 m) przed wrogiem, nieraz nawet do zbliżenia się "kolano w kolano". Szansa na trafienie któregokolwiek z husarzy w trakcie szarży była nikła, gdyż wbrew potocznemu mniemaniu, żołnierze przeciwnika nie starali się celować precyzyjnie do atakujących, lecz jedynie kierowali swą broń w stronę szarżującej jednostki. Strzelający liczyli na to, że przy palbie salwą całego szeregu (lub kilku szeregów), kule i tak w kogoś trafią. I choć niejednokrotnie zalecano, aby żołnierze celowali dokładnie do ludzi i koni, nie przynosiło to efektu. Widząc szarżującą masę konnicy piechur ulegał bardzo silnym emocjom i stresowi. W takiej sytuacji o wiele łatwiej było strzelać w ogólnym kierunku do szarżującej jednostki, niż brać poszczególnych konnych na cel. Stąd też niskie straty własne husarzy. A jeśli nawet pod kimś ubito konia, można go było w luźnym szyku wyminąć, zaś czuwający z boku luzacy podprowadzali następnego, dzięki czemu husarz mógł brać udział w szarży w dalszych szeregach.
Ostateczne uderzenie na nieprzyjaciela następowało w szyku już maksymalnie zwartym – stąd owa skuteczność przełamywania. Co więcej, niektóre chorągwie były na tyle sprawne, że potrafiły w pełnym biegu rozluźnić szereg już zwarty, a następnie ponownie go zewrzeć. Pozwalało to na uchronienie się przed ewentualnymi salwami kolejnych szeregów piechoty – jeżeli takie zdołały dokonać manewru: czas pomiędzy odejściem szeregu pierwszego, zajęcie miejsca przez drugi, wbicie w ziemię forkietów i oddanie salwy, wynosił – przy bardzo sprawnych muszkieterach – kilkanaście sekund. Husaria w galopie (a później w cwale) przebywała w tym samym czasie 30-50 m. Jeśli pierwszy szereg muszkieterów wypalił z 80 m (choć efekt takiej salwy był bardziej psychologiczny, niż fizyczny), drugi szereg z 50 m, to trzeci szereg kontrmarszującej piechoty mógł jeszcze wystrzelić z ok. 20 m. Ta ostatnia salwa, z minimalnej odległości, była najgroźniejsza, lecz gdy i ona nie zatrzymała atakujących, muszkieterzy byli miażdżeni przez walec ludzi i koni. Nie mieli szansy na schowanie się za pikinierów. Dowódca piechoty musiał ocenić, czy bardziej mu się opłaca strzelanie z dużej odległości (ale z małym efektem), czy też z minimalnej odległości, licząc na to, że salwa powstrzyma szarżę, lecz narażając żołnierzy na rozbicie w wypadku, gdy to się nie udało. Optymalnym wyjściem dla piechurów było w takich przypadkach wykorzystanie przeszkód terenowych, czy sztucznych (rowy, kozłyhiszpaśkie, świńskieitp.), które powstrzymywały jazdę, pozwalając piechocie na prowadzenie ognia z minimalnej odległości, bez ryzyka, że zostanie ona zniszczona przez jazdę. Tak było np. pod Kłuszynem w 1610 r., gdzie chronioną przez płot piechotę atakowała husaria. Pewne szanse na zatrzymanie szarży husarskiej dawała także metoda ustawienia muszkieterów przeciwko jeździe stosowana przez Szwedów od czasów Gustawa Adolfa. Polegała ona na tym, że cały skwadron muszkieterów ustawiano w trzy rzędy, przy czym żołnierze pierwszego szeregu klękali, drugiego – stawali głęboko pochyleni, zaś żołnierze trzeciego przybierali normalną pozycję strzelecką. Tak ustawiony skwadron mógł oddać salwę z trzech szeregów jednocześnie, lub też oddać trzy szybkie salwy bez konieczności wykonywania kontrmarszu. Również w wypadku, kiedy tak ustawiona piechota strzelała nie jedną salwą, ale szeregami, manewr husarii z rozluźnieniem już zwartego szeregu i szybkim jego zwarciem mógł uchronić jazdę przed stratami. Dodać wypada, że koń w cwale podlega tym samym emocjom co siedzący na nim jeździec. Z tego też powodu po salwie piechoty padały tylko te konie, które dostały postrzał śmiertelny lub gruchocący kości. Inne, nawet kilkakrotnie ranne, gnały dalej, co sprawiało wrażenie w szeregach muszkieterów, że strzały są niecelne lub też, że koniom husarskim nie szkodzą.
ŁADNIE PROSZE O NAJ :)