Koło rycerskie było największym zaszczytem i reprezentacją władzy hetmańskiej oraz utrudzeniem i pracą najznakomitszą osoby, pospolicie latami obciążonej. Koło rycerskie stąd wzięło nazwisko swoje, że regimentu i chorągwie, ściągnione do kupy, szykowały się w okrąg na placu wyznaczonym, mając w pośrodku siebie hetmana na koniu. To koło rycerskie z dwojakiego końca uważane być mogło: raz jako rewizja wojskowa, drugi raz jako konsultacja. Ile wiem, opiszę obadwa. Hetman ordynansami swymi ściągnął do którego miejsca pewne regimentu i chorągwie; wszystkich nigdy razem nie ściągał, nie chcąc ogołacać kraju zupełnie z wojskowej usługi. Ściągnione regimentu i chorągwie leżały tydzień jeden i drugi w polu pod namiotami, robiąc tymczasem różne egzercerunki i musztry, nim hetman nadjechał; po odbytych zaś ćwiczeniach żołnierskich oficjerowie z towarzystwem poważnym zabawiali się ucztami, kielichami i kartami. Widok tego obozu był taki jak podczas wojny, ponieważ ten zjazd był niejako polerunkiem w trybie wojennym. Dnia jednego, podług woli swojej wyznaczonego, hetman lustrował wojsko, które wtenczas w proporcją wielkości swojej formowało ogromny cyrkuł. Hetman objeżdżał dokoła uszykowane regimentu i chorągwie, uważając albo przynajmniej udając uważającego, co było gdzie godne nagany albo pochwały; czasem tę lustracją dzielił na dwa albo na trzy dni, a czasem jednego dnia zaczął i skończył wszystko, nie będąc od nikogo muszonym ani nie znajdując potrzeby pracowania więcej nad tyle, ile mu się podobało. Tę lustracją czyniąc siedział na koniu, którego pod nim prowadziło dwóch pajuków, a innych dwóch szło tuż przy hetmanie, trzymając się jedną ręką za strzemiona, a to po części dla większej figury, po części dla utrzymowania konia w powolnym i prostym chodzie, który - żeby wcale nie mógł brykać - był spętany na wszystkie cztery nogi na krzyż łańcuszkami żelaznymi. Czasem hetman, kiedy jeszcze był rzeźwy, brat na siebie zbroją, czasem zaś, kiedy już był podupadły na sitach, objeżdżał wojsko tylko w mundurze usarskim, z paludamentem na plecy zawieszonym, jaki się opisał pod marszem chorągwi usarskiej. Przed hetmanem buńczuczny niósł buńczuk, to jest ogon biały koński, także już wyżej w kształcie swoim opisany, na długim drzewcu kształtnie umalowanym wiszący. Buńczuczny tę służbę odbywał na koniu, którego pod nim dla większej reputacji, choć nie z potrzeby, powodowali dwaj janczarowie; za hetmanem tłoczyła się na koniach liczba regimentarzów, generałów, pułkowników etc., a tych wszystkich z buńczucznym i hetmanem opasywała chorągiew janczarska, przygrawając raz po raz wdzięczną, jak niedźwiedziom, kapelą swoją. Po odbytej lustracji hetman powracał do namiotu swego, przed którym regimentu i chorągwie popisywały się z dzielnością swoją. Druga przyczyna, czyli koniec ściągania wojska na koło rycerskie, była, żeby pan hetman pokazał pilność w urzędzie swoim; także kiedy chciał zrobić jaką odmianę w musztrze, służbie lub sukni żołnierskiej, co mu łatwiej i z większą satysfakcją przychodziło przez konsultacje na kole, niż gdyby tego dokazywał przez samowładne ordynanse, w narodzie wolnym zawsze przykre. Najprawdziwszą zaś przyczynę mieli hetmani ściągania koła rycerskiego: pomnożenia sobie względów i aprehensji u króla, gdy te ustawać widziały się ku ich osobom. Od tego albowiem czasu, jak Ledóchowski i po nim Potocki pod pozorem kota rycerskiego zrobili rokosz przeciw królom, jeden przeciw Augustowi II, a drugi przeciw III, wiele razy hetman wielki koronny ściągał koło rycerskie, zawsze dwór zostawał w niepokoju, nadsłuchując z pilnością, jeżeli się co przeciw niemu tym kołem nie toczy, a w takiej znajdując się aprehensji, hetmanowi ile możności podchlebiał, obsypując go faworami swymi. Nie byli zaś w takiej aprehensji hetmani litewscy, choćby się komosić na króla chcieli, bo mała garsztka wojska litewskiego więcej by uczyniła śmiechu niż strachu. Hetmani także polni w oboim narodzie nie należeli wcale do komendy wojskowej, czyli rządu wojskowego, wyjąwszy te regimentu, które do ich straży i usługi oddzielnie należały. Kalwakata ich nie miała żadnej różnicy od kalwakaty innego jakiego pana, w stanie cywilnym będącego. W starych dziejach polskich czytamy hetmanów tak polnych, jak wielkich, komenderujących wojskami w czasie wojny; że zaś w pokoju nie było wielkiej pracy około małej armii, przeto komendy nie dzieląc między hetmanów, całkowicie ją jednemu, wielkiemu, oddawano.
Ja mam w zdaniach
Koło rycerskie było największym zaszczytem i reprezentacją władzy hetmańskiej oraz utrudzeniem i pracą najznakomitszą osoby, pospolicie latami obciążonej. Koło rycerskie stąd wzięło nazwisko swoje, że regimentu i chorągwie, ściągnione do kupy, szykowały się w okrąg na placu wyznaczonym, mając w pośrodku siebie hetmana na koniu. To koło rycerskie z dwojakiego końca uważane być mogło: raz jako rewizja wojskowa, drugi raz jako konsultacja. Ile wiem, opiszę obadwa. Hetman ordynansami swymi ściągnął do którego miejsca pewne regimentu i chorągwie; wszystkich nigdy razem nie ściągał, nie chcąc ogołacać kraju zupełnie z wojskowej usługi. Ściągnione regimentu i chorągwie leżały tydzień jeden i drugi w polu pod namiotami, robiąc tymczasem różne egzercerunki i musztry, nim hetman nadjechał; po odbytych zaś ćwiczeniach żołnierskich oficjerowie z towarzystwem poważnym zabawiali się ucztami, kielichami i kartami. Widok tego obozu był taki jak podczas wojny, ponieważ ten zjazd był niejako polerunkiem w trybie wojennym. Dnia jednego, podług woli swojej wyznaczonego, hetman lustrował wojsko, które wtenczas w proporcją wielkości swojej formowało ogromny cyrkuł. Hetman objeżdżał dokoła uszykowane regimentu i chorągwie, uważając albo przynajmniej udając uważającego, co było gdzie godne nagany albo pochwały; czasem tę lustracją dzielił na dwa albo na trzy dni, a czasem jednego dnia zaczął i skończył wszystko, nie będąc od nikogo muszonym ani nie znajdując potrzeby pracowania więcej nad tyle, ile mu się podobało. Tę lustracją czyniąc siedział na koniu, którego pod nim prowadziło dwóch pajuków, a innych dwóch szło tuż przy hetmanie, trzymając się jedną ręką za strzemiona, a to po części dla większej figury, po części dla utrzymowania konia w powolnym i prostym chodzie, który - żeby wcale nie mógł brykać - był spętany na wszystkie cztery nogi na krzyż łańcuszkami żelaznymi. Czasem hetman, kiedy jeszcze był rzeźwy, brat na siebie zbroją, czasem zaś, kiedy już był podupadły na sitach, objeżdżał wojsko tylko w mundurze usarskim, z paludamentem na plecy zawieszonym, jaki się opisał pod marszem chorągwi usarskiej. Przed hetmanem buńczuczny niósł buńczuk, to jest ogon biały koński, także już wyżej w kształcie swoim opisany, na długim drzewcu kształtnie umalowanym wiszący. Buńczuczny tę służbę odbywał na koniu, którego pod nim dla większej reputacji, choć nie z potrzeby, powodowali dwaj janczarowie; za hetmanem tłoczyła się na koniach liczba regimentarzów, generałów, pułkowników etc., a tych wszystkich z buńczucznym i hetmanem opasywała chorągiew janczarska, przygrawając raz po raz wdzięczną, jak niedźwiedziom, kapelą swoją. Po odbytej lustracji hetman powracał do namiotu swego, przed którym regimentu i chorągwie popisywały się z dzielnością swoją. Druga przyczyna, czyli koniec ściągania wojska na koło rycerskie, była, żeby pan hetman pokazał pilność w urzędzie swoim; także kiedy chciał zrobić jaką odmianę w musztrze, służbie lub sukni żołnierskiej, co mu łatwiej i z większą satysfakcją przychodziło przez konsultacje na kole, niż gdyby tego dokazywał przez samowładne ordynanse, w narodzie wolnym zawsze przykre. Najprawdziwszą zaś przyczynę mieli hetmani ściągania koła rycerskiego: pomnożenia sobie względów i aprehensji u króla, gdy te ustawać widziały się ku ich osobom. Od tego albowiem czasu, jak Ledóchowski i po nim Potocki pod pozorem kota rycerskiego zrobili rokosz przeciw królom, jeden przeciw Augustowi II, a drugi przeciw III, wiele razy hetman wielki koronny ściągał koło rycerskie, zawsze dwór zostawał w niepokoju, nadsłuchując z pilnością, jeżeli się co przeciw niemu tym kołem nie toczy, a w takiej znajdując się aprehensji, hetmanowi ile możności podchlebiał, obsypując go faworami swymi. Nie byli zaś w takiej aprehensji hetmani litewscy, choćby się komosić na króla chcieli, bo mała garsztka wojska litewskiego więcej by uczyniła śmiechu niż strachu. Hetmani także polni w oboim narodzie nie należeli wcale do komendy wojskowej, czyli rządu wojskowego, wyjąwszy te regimentu, które do ich straży i usługi oddzielnie należały. Kalwakata ich nie miała żadnej różnicy od kalwakaty innego jakiego pana, w stanie cywilnym będącego. W starych dziejach polskich czytamy hetmanów tak polnych, jak wielkich, komenderujących wojskami w czasie wojny; że zaś w pokoju nie było wielkiej pracy około małej armii, przeto komendy nie dzieląc między hetmanów, całkowicie ją jednemu, wielkiemu, oddawano.