Podaj plan wydarzen sceny balkonowej rome i juli pilne :)
zozol123321
ROMEO Drwi z blizn, kto nigdy nie doświadczył rany.
JULIA ukazuje się w oknie
Lecz cicho! Co za blask strzelił tam z okna! Ono jest wschodem, a Julia jest słońcem! Wnijdź, cudne słońce, zgładź zazdrosną lunę, Która aż zbladła z gniewu, że ty jesteś Od niej piękniejsza; o, jeśli zazdrosna, Nie bądź jej służką! Jej szatkę zieloną I bladą noszą jeno głupcy. Zrzuć ją! To moja pani, to moja kochanka! O! gdyby mogła wiedzieć, czym jest dla mnie! Przemawia, chociaż nic nie mówi; cóż stąd? Jej oczy mówią, oczom więc odpowiem. Za śmiały jestem; mówią, lecz nie do mnie. Dwie najjaśniejsze, najpiękniejsze gwiazdy Z całego nieba, gdzie indziej zajęte, Prosiły oczu jej, aby zastępczo Stały w ich sferach, dopóki nie wrócą. Lecz choćby oczy jej były na niebie, A owe gwiazdy w oprawie jej oczu: Blask jej oblicza zawstydziłby gwiazdy Jak zorza lampę; gdyby zaś jej oczy Wśród eterycznej zabłysły przezroczy, Ptaki ocknęłyby się i śpiewały, Myśląc, że to już nie noc, lecz dzień biały. Patrz, jak na dłoni smutnie wsparła liczko! O! gdybym mógł być tylko rękawiczką, Co tę dłoń kryje!
JULIA Ach!
ROMEO Cicho! coś mówi. O! mów, mów dalej, uroczy aniele; Bo ty mi w noc tę tak wspaniale świecisz Jak lotny goniec niebios rozwartemu Od podziwienia oku śmiertelników, Które się wlepia w niego, aby patrzeć, Jak on po ciężkich chmurach się przesuwa I po powietrznej żegluje przestrzeni.
JULIA Romeo! Czemuż ty jesteś Romeo! Wyrzecz się swego rodu, rzuć tę nazwę! Lub jeśli tego nie możesz uczynić, To przysiąż wiernym być mojej miłości, A ja przestanę być z krwi Kapuletów.
ROMEO Mamże przemówić czy też słuchać dalej?
JULIA Nazwa twa tylko jest mi nieprzyjazna, Boś ty w istocie nie Montekim dla mnie. Jestże Montekio choćby tylko ręką, Ramieniem, twarzą, zgoła jakąkolwiek Częścią człowieka? O! weź inną nazwę! Czymże jest nazwa? To, co zowiem różą, Pod inną nazwą równie by pachniało; Tak i Romeo bez nazwy Romea Przecieżby całą swą wartość zatrzymał. Romeo! porzuć tę nazwę, a w zamian Za to, co nawet cząstką ciebie nie jest, Weź mię, ach! całą!
ROMEO Biorę cię za słowo: Zwij mię kochankiem, a krzyżmo chrztu tego Sprawi, że odtąd nie będę Romeem.
JULIA Ktoś ty jest, co się nocą osłaniając, Podchodzisz moją samotność?
ROMEO Z nazwiska Nie mógłbym tobie powiedzieć, kto jestem; Nazwisko moje jest mi nienawistne, Bo jest, o! święta, nieprzyjazne tobie; Zdarłbym je, gdybym miał je napisane.
JULIA Jeszcze me ucho stu słów nie wypiło Z tych ust, a przecież dźwięk już ich mi znany. Jestżeś Romeo, mów? jestżeś Montekio?
ROMEO Nie jestem ani jednym, ani drugim, Jednoli z dwojga jest niemiłe tobie.
JULIA Jakżeś tu przyszedł, powiedz, i dlaczego? Mur jest wysoki i trudny do przejścia, A miejsce zgubne; gdyby cię kto z moich Krewnych tu zastał...
ROMEO Na skrzydłach miłości Lekko, bezpiecznie mur ten przesadziłem, Bo miłość nie zna żadnych tam i granic; A co potrafi, na to się i waży; Krewni więc twoi nie trwożą mię wcale.
JULIA Zabiliby cię, gdyby cię ujrzeli.
ROMEO Ach! więcej groźby leży w oczach twoich Niż w ich dwudziestu mieczach; patrz łaskawie, A będę silny przeciw ich gniewowi.
JULIA Na Boga! niech cię oni tu nie ujrzą!
ROMEO Ciemny płaszcz nocy skryje mię przed nimi. Lecz niech mię znajdą, jeśli ty mię kochasz. Lepszy kres życia skutkiem ich niechęci Niż przedłużony zgon w braku twych uczuć.
JULIA Kto ci dopomógł znaleźć to ustronie?
ROMEO Miłość, co mi go doradziła szukać; Ona mi instynkt, ja jej oczy dałem. Nie jestem sternik, gdybyś jednak była Równie daleko jak ów brzeg, którego Morze najdalsze podmywa krawędzie, Śmiało po taki klejnot bym popłynął.
JULIA Gdyby nie ciemność, co mi twarz maskuje, Widziałbyś na niej rozlany rumieniec Po tym, co z ust mych słyszałeś tej nocy. Rada bym form się trzymać, rada cofnąć To, co wyrzekłam; ale precz udanie! Czy ty mię kochasz? Wiem, że powiesz: tak jest, I jać uwierzę; mimo przysiąg jednak Możesz mię zawieść. Z wiarołomstwa mężczyzn Śmieje się, mówią, Jowisz. O! Romeo! Jeśli mię kochasz, wyrzecz to rzetelnie; Lecz jeśli masz mię za podbój zbyt łatwy, To zmarszczę czoło i przewrotną będę, I na miłosne twoje oświadczenia Powiem: nie, w innym razie za nic w świecie. Za czuła może jestem, o! Monteki, Stąd możesz sądzić me obejście płochym; Ufaj mi jednak, będę ja wierniejsza Od tych, co bieglej umieją się drożyć. Byłabym ja , się była, prawdę mówiąc, Także drożyła, gdybyś był tajnego Głosu miłości mojej nie podchwycił. Nie wiń mię przeto ani też przypisuj Płochości tego wylania mych uczuć, Które zdradziła noc ciemna.
ROMEO O! Julio, Przysięgam na ten księżyc, co wspaniale Powleka srebrem tamtych drzew wierzchołki...
JULIA O! nie przysięgaj na księżyc, bo księżyc Co tydzień zmienia kształt swej pięknej tarczy; I miłość twoja po takiej przysiędze Mogłaby również zmienną się okazać.
ROMEO Na cóż mam przysiąc?
JULIA Nie przysięgaj wcale; Lub wreszcie przysiąż na samego siebie: Na ten uroczy przedmiot mych uwielbień, To ci uwierzę.
ROMEO Jeśli szczera miłość Mojego serca...
JULIA Daj pokój przysięgom; Lubo się cieszę z twojej obecności, Te nocne śluby nie cieszą mnie jakoś; Za nagłe one są, za nierozważne, Podobne niby do blasku, co znika, Nim człowiek zdąży powiedzieć: „Błysnęło.” Dobranoc, luby! Oby nam. ten wonny Miłości pączek przyniósł kwiat niepłonny! Bądź zdrów! i zaśnij z tak błogim spokojem, Jaki, z twej łaski, czuję w sercu mojem.
ROMEO Także mam odejść nie zaspokojony?
JULIA Jakiegoż więcej chcesz zaspokojenia?
ROMEO Zamiany twoich zapewnień za moje.
JULIA Jużem ci dała je, nimeś zażądał; Rada bym jednak one mieć na powrót.
ROMEO Chciałażbyś cofnąć je? Dlaczego? luba!
JULIA Ażebym mogła oddać ci je znowu. A przecież jest to żądanie zbyteczne; Bo moja miłość równie jest głęboka Jak morze, równie jak ono bez końca; Im więcej ci jej udzielam, tym więcej Czuję jej w sercu.
Słychać w pokojach głos MARTY
Wołają mię. — Zaraz. Bądź zdrów, kochanku drogi! — Zaraz, zaraz. — Najmilszy, pomnij być stałym! — Zaczekaj, Zaczekaj trochę, powrócę za chwilę.
Wychodzi
ROMEO Błogosławiona, o! błogosławiona Po dwakroć nocy! Ale czy to wszystko, Dziejąc się w nocy, nie jest marą tylko? Coś tak lubego możeż być istotnym?
JULIA ukazując się znowu Jeszcze słów parę, a potem dobranoc, Drogi Romeo! jeśli twoja skłonność Jest prawą, twoim zamiarem małżeństwo: To mię uwiadom jutro przez osobę, Którą do ciebie przyślę, gdzie i kiedy Zechcesz dopełnić obrzędu; a wtedy Całą mą przyszłość u nóg twoich złożę I w świat za tobą pójdę w imię Boże.
MARTA za sceną Panienko!
JULIA Idę. Lecz jeśli mię zwodzisz, To cię zaklinam...
MARTA za sceną Julciu!
JULIA Zaraz idę. — Jeśli mię zwodzisz, o! to cię zaklinam, Skończ te zabiegi i zostaw mię żalom. — Jutro więc przyślę.
ROMEO Jak pragnę zbawienia...
JULIA Po tysiąc razy dobranoc. Odchodzi.
ROMEO Po tysiąc Razy niedobra tam, gdzie ty nie świecisz. Jak żak, gdy rzuca książkę, tak kochanek Do celu swego pospiesza wesoły; A gdy nadejdzie z kochanką rozstanek, Wlecze się smutnie, jak ów żak do szkoły.
Odchodzi
JULIA ukazuje się znowu Pst! Pst! Romeo! O, gdybym mieć mogła Głos sokolnika, by tego męża Nazad przywołać! Przymus jest ochrypły, Nie może głośno mówić; gdyby nie to, Wstrząsłabym góry, gdzie się echo kryje, I głos bym jego zrobiła chrapliwszy Niż mój od rozbrzmień imienia Romeo!
ROMEO Moja to dusza dzwoni imię moje, Jak srebrny dźwięk ma nocą głos kochanki! I jestże słodsza muzyka na świecie?
JULIA Romeo!
ROMEO Luba!
JULIA O której godzinie Jutro mam przysłać?
ROMEO O dziewiątej.
JULIA Dobrze. Dwudziestoletni to termin. Nie pomnę, Po com tu ciebie znowu przywołała.
ROMEO Pozwól mi czekać, aż sobie przypomnisz.
JULIA Zapomnę znowu, po co czekasz, pomnąc O twojej tylko lubej obecności.
ROMEO A ja wciąż czekać będę, abyś ciągle Zapominała, sam zapominając, Że mam gdzie inny dom jak tutaj.
JULIA Wkrótce Dnieć będzie: rada bym, żebyś już odszedł; Nie dalej jednak jak ów biedny ptaszek, Co go swawolne dziecko z rąk wypuszcza I wnet, zazdroszcząc mu krótkiej wolności, Jak niewolnika trzymanego w więzach Jedwabnym sznurkiem przyciąga na powrót.
ROMEO Chciałbym być biednym ptaszkiem w twoich ręku.
JULIA O! ja bym zbytkiem pieszczot cię zabiła. Dobranoc, luby! jeszcze raz dobranoc! Smutek rozstania tak bardzo jest miły, Że by dobranoc wciąż usta mówiły.
Odchodzi
ROMEO Sen na twe oczy, pokój w pierś niech spłynie; Obym był nimi w tej błogiej godzinie! Spieszę do ojca Laurentego celi, On mi pomocy i rady udzieli.
Drwi z blizn, kto nigdy nie doświadczył rany.
JULIA ukazuje się w oknie
Lecz cicho! Co za blask strzelił tam z okna!
Ono jest wschodem, a Julia jest słońcem!
Wnijdź, cudne słońce, zgładź zazdrosną lunę,
Która aż zbladła z gniewu, że ty jesteś
Od niej piękniejsza; o, jeśli zazdrosna,
Nie bądź jej służką! Jej szatkę zieloną
I bladą noszą jeno głupcy. Zrzuć ją!
To moja pani, to moja kochanka!
O! gdyby mogła wiedzieć, czym jest dla mnie!
Przemawia, chociaż nic nie mówi; cóż stąd?
Jej oczy mówią, oczom więc odpowiem.
Za śmiały jestem; mówią, lecz nie do mnie.
Dwie najjaśniejsze, najpiękniejsze gwiazdy
Z całego nieba, gdzie indziej zajęte,
Prosiły oczu jej, aby zastępczo
Stały w ich sferach, dopóki nie wrócą.
Lecz choćby oczy jej były na niebie,
A owe gwiazdy w oprawie jej oczu:
Blask jej oblicza zawstydziłby gwiazdy
Jak zorza lampę; gdyby zaś jej oczy
Wśród eterycznej zabłysły przezroczy,
Ptaki ocknęłyby się i śpiewały,
Myśląc, że to już nie noc, lecz dzień biały.
Patrz, jak na dłoni smutnie wsparła liczko!
O! gdybym mógł być tylko rękawiczką,
Co tę dłoń kryje!
JULIA
Ach!
ROMEO
Cicho! coś mówi.
O! mów, mów dalej, uroczy aniele;
Bo ty mi w noc tę tak wspaniale świecisz
Jak lotny goniec niebios rozwartemu
Od podziwienia oku śmiertelników,
Które się wlepia w niego, aby patrzeć,
Jak on po ciężkich chmurach się przesuwa
I po powietrznej żegluje przestrzeni.
JULIA
Romeo! Czemuż ty jesteś Romeo!
Wyrzecz się swego rodu, rzuć tę nazwę!
Lub jeśli tego nie możesz uczynić,
To przysiąż wiernym być mojej miłości,
A ja przestanę być z krwi Kapuletów.
ROMEO
Mamże przemówić czy też słuchać dalej?
JULIA
Nazwa twa tylko jest mi nieprzyjazna,
Boś ty w istocie nie Montekim dla mnie.
Jestże Montekio choćby tylko ręką,
Ramieniem, twarzą, zgoła jakąkolwiek
Częścią człowieka? O! weź inną nazwę!
Czymże jest nazwa? To, co zowiem różą,
Pod inną nazwą równie by pachniało;
Tak i Romeo bez nazwy Romea
Przecieżby całą swą wartość zatrzymał.
Romeo! porzuć tę nazwę, a w zamian
Za to, co nawet cząstką ciebie nie jest,
Weź mię, ach! całą!
ROMEO
Biorę cię za słowo:
Zwij mię kochankiem, a krzyżmo chrztu tego
Sprawi, że odtąd nie będę Romeem.
JULIA
Ktoś ty jest, co się nocą osłaniając,
Podchodzisz moją samotność?
ROMEO
Z nazwiska
Nie mógłbym tobie powiedzieć, kto jestem;
Nazwisko moje jest mi nienawistne,
Bo jest, o! święta, nieprzyjazne tobie;
Zdarłbym je, gdybym miał je napisane.
JULIA
Jeszcze me ucho stu słów nie wypiło
Z tych ust, a przecież dźwięk już ich mi znany.
Jestżeś Romeo, mów? jestżeś Montekio?
ROMEO
Nie jestem ani jednym, ani drugim,
Jednoli z dwojga jest niemiłe tobie.
JULIA
Jakżeś tu przyszedł, powiedz, i dlaczego?
Mur jest wysoki i trudny do przejścia,
A miejsce zgubne; gdyby cię kto z moich
Krewnych tu zastał...
ROMEO
Na skrzydłach miłości
Lekko, bezpiecznie mur ten przesadziłem,
Bo miłość nie zna żadnych tam i granic;
A co potrafi, na to się i waży;
Krewni więc twoi nie trwożą mię wcale.
JULIA
Zabiliby cię, gdyby cię ujrzeli.
ROMEO
Ach! więcej groźby leży w oczach twoich
Niż w ich dwudziestu mieczach; patrz łaskawie,
A będę silny przeciw ich gniewowi.
JULIA
Na Boga! niech cię oni tu nie ujrzą!
ROMEO
Ciemny płaszcz nocy skryje mię przed nimi.
Lecz niech mię znajdą, jeśli ty mię kochasz.
Lepszy kres życia skutkiem ich niechęci
Niż przedłużony zgon w braku twych uczuć.
JULIA
Kto ci dopomógł znaleźć to ustronie?
ROMEO
Miłość, co mi go doradziła szukać;
Ona mi instynkt, ja jej oczy dałem.
Nie jestem sternik, gdybyś jednak była
Równie daleko jak ów brzeg, którego
Morze najdalsze podmywa krawędzie,
Śmiało po taki klejnot bym popłynął.
JULIA
Gdyby nie ciemność, co mi twarz maskuje,
Widziałbyś na niej rozlany rumieniec
Po tym, co z ust mych słyszałeś tej nocy.
Rada bym form się trzymać, rada cofnąć
To, co wyrzekłam; ale precz udanie!
Czy ty mię kochasz? Wiem, że powiesz: tak jest,
I jać uwierzę; mimo przysiąg jednak
Możesz mię zawieść. Z wiarołomstwa mężczyzn
Śmieje się, mówią, Jowisz. O! Romeo!
Jeśli mię kochasz, wyrzecz to rzetelnie;
Lecz jeśli masz mię za podbój zbyt łatwy,
To zmarszczę czoło i przewrotną będę,
I na miłosne twoje oświadczenia
Powiem: nie, w innym razie za nic w świecie.
Za czuła może jestem, o! Monteki,
Stąd możesz sądzić me obejście płochym;
Ufaj mi jednak, będę ja wierniejsza
Od tych, co bieglej umieją się drożyć.
Byłabym ja , się była, prawdę mówiąc,
Także drożyła, gdybyś był tajnego
Głosu miłości mojej nie podchwycił.
Nie wiń mię przeto ani też przypisuj
Płochości tego wylania mych uczuć,
Które zdradziła noc ciemna.
ROMEO
O! Julio,
Przysięgam na ten księżyc, co wspaniale
Powleka srebrem tamtych drzew wierzchołki...
JULIA
O! nie przysięgaj na księżyc, bo księżyc
Co tydzień zmienia kształt swej pięknej tarczy;
I miłość twoja po takiej przysiędze
Mogłaby również zmienną się okazać.
ROMEO
Na cóż mam przysiąc?
JULIA
Nie przysięgaj wcale;
Lub wreszcie przysiąż na samego siebie:
Na ten uroczy przedmiot mych uwielbień,
To ci uwierzę.
ROMEO
Jeśli szczera miłość
Mojego serca...
JULIA
Daj pokój przysięgom;
Lubo się cieszę z twojej obecności,
Te nocne śluby nie cieszą mnie jakoś;
Za nagłe one są, za nierozważne,
Podobne niby do blasku, co znika,
Nim człowiek zdąży powiedzieć: „Błysnęło.”
Dobranoc, luby! Oby nam. ten wonny
Miłości pączek przyniósł kwiat niepłonny!
Bądź zdrów! i zaśnij z tak błogim spokojem,
Jaki, z twej łaski, czuję w sercu mojem.
ROMEO
Także mam odejść nie zaspokojony?
JULIA
Jakiegoż więcej chcesz zaspokojenia?
ROMEO
Zamiany twoich zapewnień za moje.
JULIA
Jużem ci dała je, nimeś zażądał;
Rada bym jednak one mieć na powrót.
ROMEO
Chciałażbyś cofnąć je? Dlaczego? luba!
JULIA
Ażebym mogła oddać ci je znowu.
A przecież jest to żądanie zbyteczne;
Bo moja miłość równie jest głęboka
Jak morze, równie jak ono bez końca;
Im więcej ci jej udzielam, tym więcej
Czuję jej w sercu.
Słychać w pokojach głos MARTY
Wołają mię. — Zaraz.
Bądź zdrów, kochanku drogi! — Zaraz, zaraz.
— Najmilszy, pomnij być stałym! — Zaczekaj,
Zaczekaj trochę, powrócę za chwilę.
Wychodzi
ROMEO
Błogosławiona, o! błogosławiona
Po dwakroć nocy! Ale czy to wszystko,
Dziejąc się w nocy, nie jest marą tylko?
Coś tak lubego możeż być istotnym?
JULIA ukazując się znowu
Jeszcze słów parę, a potem dobranoc,
Drogi Romeo! jeśli twoja skłonność
Jest prawą, twoim zamiarem małżeństwo:
To mię uwiadom jutro przez osobę,
Którą do ciebie przyślę, gdzie i kiedy
Zechcesz dopełnić obrzędu; a wtedy
Całą mą przyszłość u nóg twoich złożę
I w świat za tobą pójdę w imię Boże.
MARTA za sceną
Panienko!
JULIA
Idę. Lecz jeśli mię zwodzisz,
To cię zaklinam...
MARTA za sceną
Julciu!
JULIA
Zaraz idę.
— Jeśli mię zwodzisz, o! to cię zaklinam,
Skończ te zabiegi i zostaw mię żalom.
— Jutro więc przyślę.
ROMEO
Jak pragnę zbawienia...
JULIA
Po tysiąc razy dobranoc.
Odchodzi.
ROMEO
Po tysiąc
Razy niedobra tam, gdzie ty nie świecisz.
Jak żak, gdy rzuca książkę, tak kochanek
Do celu swego pospiesza wesoły;
A gdy nadejdzie z kochanką rozstanek,
Wlecze się smutnie, jak ów żak do szkoły.
Odchodzi
JULIA ukazuje się znowu
Pst! Pst! Romeo! O, gdybym mieć mogła
Głos sokolnika, by tego męża
Nazad przywołać! Przymus jest ochrypły,
Nie może głośno mówić; gdyby nie to,
Wstrząsłabym góry, gdzie się echo kryje,
I głos bym jego zrobiła chrapliwszy
Niż mój od rozbrzmień imienia Romeo!
ROMEO
Moja to dusza dzwoni imię moje,
Jak srebrny dźwięk ma nocą głos kochanki!
I jestże słodsza muzyka na świecie?
JULIA
Romeo!
ROMEO
Luba!
JULIA
O której godzinie
Jutro mam przysłać?
ROMEO
O dziewiątej.
JULIA
Dobrze.
Dwudziestoletni to termin. Nie pomnę,
Po com tu ciebie znowu przywołała.
ROMEO
Pozwól mi czekać, aż sobie przypomnisz.
JULIA
Zapomnę znowu, po co czekasz, pomnąc
O twojej tylko lubej obecności.
ROMEO
A ja wciąż czekać będę, abyś ciągle
Zapominała, sam zapominając,
Że mam gdzie inny dom jak tutaj.
JULIA
Wkrótce
Dnieć będzie: rada bym, żebyś już odszedł;
Nie dalej jednak jak ów biedny ptaszek,
Co go swawolne dziecko z rąk wypuszcza
I wnet, zazdroszcząc mu krótkiej wolności,
Jak niewolnika trzymanego w więzach
Jedwabnym sznurkiem przyciąga na powrót.
ROMEO
Chciałbym być biednym ptaszkiem w twoich ręku.
JULIA
O! ja bym zbytkiem pieszczot cię zabiła.
Dobranoc, luby! jeszcze raz dobranoc!
Smutek rozstania tak bardzo jest miły,
Że by dobranoc wciąż usta mówiły.
Odchodzi
ROMEO
Sen na twe oczy, pokój w pierś niech spłynie;
Obym był nimi w tej błogiej godzinie!
Spieszę do ojca Laurentego celi,
On mi pomocy i rady udzieli.