Ponieważ senatorowie i szlachta różnowiercza uznali, że jest to dla nich już ostatni dzwonek, a jednocześnie wyjątkowo sprzyjająca sposobność do unormowania sytuacji prawnej swych wyznań. Wcześniej pochłaniały ich spory wewnętrzne i walka o uwolnienie się od jurysdykcji sądów kościelnych. Poza tym korzystali w praktyce z pełnej wolności wyznania, co więcej - to oni byli stroną agresywną, przejmującą kościoły katolickie i beneficja. Zmiany w Kościele w Polsce po soborze trydenckim, a zwłaszcza śmierć wielce tolerancyjnego króla Zygmunta Augusta oraz bardzo realna perspektywa objęcia tronu przez Henryka Walezego, na którym ciążyła krew hugenotów, zamordowanych podczas osławionej "nocy św. Bartłomieja" w 1572 roku, bądź arcyksięcia Ernesta z arcykatolickiego rodu Habsburgów, zmobilizowała wyznawców religii reformowanych do nieustępliwych dążeń. Zdawali jednocześnie sprawę, że w okresie bezkrólewia, kiedy ważyły się losy Rzeczypospolitej, łatwiej będzie skłonić senatorów duchownych i popierających ich posłów do rozwiązań kompromisowych. Co też nastąpiło.
Ponieważ senatorowie i szlachta różnowiercza uznali, że jest to dla nich już ostatni dzwonek, a jednocześnie wyjątkowo sprzyjająca sposobność do unormowania sytuacji prawnej swych wyznań. Wcześniej pochłaniały ich spory wewnętrzne i walka o uwolnienie się od jurysdykcji sądów kościelnych. Poza tym korzystali w praktyce z pełnej wolności wyznania, co więcej - to oni byli stroną agresywną, przejmującą kościoły katolickie i beneficja. Zmiany w Kościele w Polsce po soborze trydenckim, a zwłaszcza śmierć wielce tolerancyjnego króla Zygmunta Augusta oraz bardzo realna perspektywa objęcia tronu przez Henryka Walezego, na którym ciążyła krew hugenotów, zamordowanych podczas osławionej "nocy św. Bartłomieja" w 1572 roku, bądź arcyksięcia Ernesta z arcykatolickiego rodu Habsburgów, zmobilizowała wyznawców religii reformowanych do nieustępliwych dążeń. Zdawali jednocześnie sprawę, że w okresie bezkrólewia, kiedy ważyły się losy Rzeczypospolitej, łatwiej będzie skłonić senatorów duchownych i popierających ich posłów do rozwiązań kompromisowych. Co też nastąpiło.