SCENA I W tle słychać kolędę „Cicha noc”, po chwili wchodzą” Maryja i Józef, rozmawiają ze sobą
MARYJA:
Tyle już dni chodzimy od domu do domu, Józefie i nikt nie chce nas przyjąć pod swój dach. Dajmy spokój jestem taka zmęczona.
LICZĘ NA NAJ
JÓZEF:
Nie zamartwiaj się dłużej, Marysiu. Weź moją kurtkę. Jesteś taka zziębnięta. Choć zapukamy jeszcze do drzwi domów, które widać przed nami. Wierzę, że są na świecie dobrzy ludzie. Nie wszystkie serca przemieniły się w bryły złota. Spróbujmy po raz ostatni.
MARYJA:
Nie wiem czy warto? Wszyscy myślą, że skoro jesteśmy bezdomni, musimy być leniwi, chorzy, źli. Wyzywają nas od alkoholików, nierobów.
JÓZEF:
Spróbujmy jeszcze raz! Może znajdziemy ludzi, którzy mają w sercu miejsce dla Syna Bożego. Znajdziemy tam może jakiś cichy kąt. Wesprzyj się na moim ramieniu.
MARYJA:
O popatrz Józefie, takie jasne światło płonie w oknach tego mieszkania. Nie mogą tu żyć źli ludzie. Zapukajmy do drzwi.
JÓZEF:
Poczekaj Marysiu, czy słyszysz.
Podchodzą do domu i zaglądają przez okno
KOLĘDA:
PRZYBIEŻELI DO BETLEJEM PASTERZE
SCENA II
ŻONA:
Tyle razy obiecywałeś! Wierzyłam ci! Zaczynaliśmy od nowa! I co znowu! Wszystko zniszczyłeś!
MĄŻ:
O co ci chodzi? Przecież to tylko trzy piwa i taka awantura!
ŻONA:
Tak często to słyszę! A czy pomyślałeś, co podarujemy naszym dzieciom na gwiazdkę?! Tylko trzy piwa.... A co ja postawię na świątecznym stole? Mam dość! Zabieram dzieci! Odchodzę!
MĄŻ:
Zawsze tak mówisz...
ŻONA:
Ale już dłużej tego nie wytrzymam. Dla ciebie najważniejszy jest alkohol. My się w ogóle nie liczymy. Chcemy mieć normalny dom, spokojne święta.
MĄŻ:
Idźcie za dwa dni wrócicie
ŻONA:
Może, ale ty znowu będziesz pijany.
JÓZEF:
Niestety tu nie ma dla nas miejsca. W sercu ojca króluje alkohol nie ma w nim miejsca dla dzieci, a co dopiero dla Pana Boga.
MARYJA:
Idźmy dalej może tutaj przyjmą nas dobrzy ludzie.
KOLĘDA:
WŚRÓD NOCNEJ CISZY
SCENA III JOLA: Aniu i znowu jesteśmy same. Przytul mnie. Tak mi smutno. Czy mama naprawdę nie mogła zrezygnować z tej delegacji, a ojciec?.. Przecież mógłby wybrać inny termin spotkania z kontrahentami. Czy dzisiaj, tak jak w ubiegłym roku same będziemy wypatrywać pierwszej gwiazdki? ANIA: Nie martw się siostrzyczko. Spróbujemy oszukać naszą samotność. Słychać pukanie do drzwi.
ANIA: To ty? Znowu uciekłeś z domu?
MAREK:
Co to za dom? Ojciec, znowu pijany, matka płacze, na pewno znowu ją pobije.
Nie chcą mnie, każą mi znowu pracować, a jak nie to fora ze dwora. Tylko u was mogę znaleźć trochę ciepła i zrozumienia. Wiem, że i wam jest ciężko.
ANIA: Mam dla was coś na rozluźnienie.
JOLA:
Chyba nie wypada w święta...
ANIA: Wszystko mi jedno (wyciąga strzykawkę)
MAREK:
Szkoda słów. W domu być nie możemy, chociaż dobrze, że mamy tutaj schronienie. Włącz jakąś kolędę.
Do domu wchodzi Maryja.
MAREK:
Kim jesteś?
MARYJA:
Jestem twoją matką.
MAREK:
Moją? Ja nie mam matki. Sam dla siebie żyję. Nikomu na mnie nie zależy.
MARYJA:
Zależy!
MAREK:
Komu?
MARYJA:
Mnie!
MAREK:
Dlaczego?
MARYJA:
Bo jesteś moim dzieckiem.
MAREK:
Patrzy na dziecko Maryi. To twój syn?
MARYJA:
Tak. Jest Bogiem, który stał się człowiekiem tylko dla ciebie.
MAREK:
Spójrz jestem przegrany, zniszczony. Nie mam następnej dawki.........
Płacze.
MARYJA:
On cię wyzwoli.............. Zwraca się do wchodzącego Józefa.
Widzisz tu jest podobnie. Nie próbujmy dłużej. Już nie chcę.
Wychodzą z domu, Józef obejmuje Maryję i wskazuje na kolejny dom KOLĘDA:
LULAJŻE JEZUNIU
SCENA IV
JÓZEF:
Spójrz Marysiu, jaki zadbany, piękny dom. Tu na pewno mieszkają dobrzy ludzie, którzy nie odmówią nam schronienia.
MARYJA:
Chodźmy szybko, bo jestem już zmęczona i zmarznięta.
Zaglądają przez okno
MARYJA:
Jak tam czysto i ładnie.
JÓZEF:
Są tak elegancko poubierani, na pewno są zamożnymi ludźmi.
Głosy w domu
ŻONA:
Musimy koniecznie pojechać w tym roku na Karaiby. Sąsiadka wróciła tak pięknie opalona, muszę jej dorównać. Jutro wybieram się na zakupy. Muszę odnowić swoją garderobę. Nie mogę chodzić ciągle w tym samym
MĄŻ:
To pojedź ze mną do banku. Odbiorę odsetki z lokaty. Starczy nam na wczasy i na twoje stroje.
ŻONA:
A co zrobimy z Jacusiem? Przecież nie weźmiemy go ze sobą. Najmiemy opiekunkę.
Pukanie do drzwi
MARYJA:
Dobrzy ludzie czy przyjmiecie nas pod swój dach?
ŻONA:
Och! Jakie brudasy przyszły! Zabłocą całe mieszkanie! Służba proszę ich wyprowadzić!
JÓZEF:
Nie było miejsca dla ciebie w żadnym domu. Popatrz, tam stoi szopka uboga. Może tam się schronimy.
Idą do szopki.
PÓJDŹMY WSZYSCY DO STAJENKI.
Zza sceny wychodzą trzy postacie ubrane na czarno, stają przed stajenką Przynoszę Ci mój alkoholizm. Przynoszę Ci moją narkomanię. Przynoszę Ci w darze moje skamieniałe serce i żądzę pieniędzy.
SCENA I
W tle słychać kolędę „Cicha noc”, po chwili wchodzą” Maryja i Józef, rozmawiają ze sobą
MARYJA:
Tyle już dni chodzimy od domu do domu, Józefie i nikt nie chce nas przyjąć pod swój dach. Dajmy spokój jestem taka zmęczona.
LICZĘ NA NAJ
JÓZEF:
Nie zamartwiaj się dłużej, Marysiu. Weź moją kurtkę. Jesteś taka zziębnięta. Choć zapukamy jeszcze do drzwi domów, które widać przed nami. Wierzę, że są na świecie dobrzy ludzie. Nie wszystkie serca przemieniły się w bryły złota. Spróbujmy po raz ostatni.
MARYJA:
Nie wiem czy warto? Wszyscy myślą, że skoro jesteśmy bezdomni, musimy być leniwi, chorzy, źli. Wyzywają nas od alkoholików, nierobów.
JÓZEF:
Spróbujmy jeszcze raz! Może znajdziemy ludzi, którzy mają w sercu miejsce dla Syna Bożego. Znajdziemy tam może jakiś cichy kąt. Wesprzyj się na moim ramieniu.
MARYJA:
O popatrz Józefie, takie jasne światło płonie w oknach tego mieszkania. Nie mogą tu żyć źli ludzie. Zapukajmy do drzwi.
JÓZEF:
Poczekaj Marysiu, czy słyszysz.
Podchodzą do domu i zaglądają przez okno
KOLĘDA:
PRZYBIEŻELI DO BETLEJEM PASTERZE
SCENA II
ŻONA:
Tyle razy obiecywałeś! Wierzyłam ci! Zaczynaliśmy od nowa! I co znowu! Wszystko zniszczyłeś!
MĄŻ:
O co ci chodzi? Przecież to tylko trzy piwa i taka awantura!
ŻONA:
Tak często to słyszę! A czy pomyślałeś, co podarujemy naszym dzieciom na gwiazdkę?! Tylko trzy piwa.... A co ja postawię na świątecznym stole? Mam dość! Zabieram dzieci! Odchodzę!
MĄŻ:
Zawsze tak mówisz...
ŻONA:
Ale już dłużej tego nie wytrzymam. Dla ciebie najważniejszy jest alkohol. My się w ogóle nie liczymy. Chcemy mieć normalny dom, spokojne święta.
MĄŻ:
Idźcie za dwa dni wrócicie
ŻONA:
Może, ale ty znowu będziesz pijany.
JÓZEF:
Niestety tu nie ma dla nas miejsca. W sercu ojca króluje alkohol nie ma w nim miejsca dla dzieci, a co dopiero dla Pana Boga.
MARYJA:
Idźmy dalej może tutaj przyjmą nas dobrzy ludzie.
KOLĘDA:
WŚRÓD NOCNEJ CISZY
SCENA III
JOLA:
Aniu i znowu jesteśmy same. Przytul mnie. Tak mi smutno. Czy mama naprawdę nie mogła zrezygnować z tej delegacji, a ojciec?.. Przecież mógłby wybrać inny termin spotkania z kontrahentami. Czy dzisiaj, tak jak w ubiegłym roku same będziemy wypatrywać pierwszej gwiazdki?
ANIA:
Nie martw się siostrzyczko. Spróbujemy oszukać naszą samotność.
Słychać pukanie do drzwi.
ANIA:
To ty? Znowu uciekłeś z domu?
MAREK:
Co to za dom? Ojciec, znowu pijany, matka płacze, na pewno znowu ją pobije.
Nie chcą mnie, każą mi znowu pracować, a jak nie to fora ze dwora. Tylko u was mogę znaleźć trochę ciepła i zrozumienia. Wiem, że i wam jest ciężko.
ANIA:
Mam dla was coś na rozluźnienie.
JOLA:
Chyba nie wypada w święta...
ANIA:
Wszystko mi jedno (wyciąga strzykawkę)
MAREK:
Szkoda słów. W domu być nie możemy, chociaż dobrze, że mamy tutaj schronienie. Włącz jakąś kolędę.
Do domu wchodzi Maryja.
MAREK:
Kim jesteś?
MARYJA:
Jestem twoją matką.
MAREK:
Moją? Ja nie mam matki. Sam dla siebie żyję. Nikomu na mnie nie zależy.
MARYJA:
Zależy!
MAREK:
Komu?
MARYJA:
Mnie!
MAREK:
Dlaczego?
MARYJA:
Bo jesteś moim dzieckiem.
MAREK:
Patrzy na dziecko Maryi. To twój syn?
MARYJA:
Tak. Jest Bogiem, który stał się człowiekiem tylko dla ciebie.
MAREK:
Spójrz jestem przegrany, zniszczony. Nie mam następnej dawki.........
Płacze.
MARYJA:
On cię wyzwoli.............. Zwraca się do wchodzącego Józefa.
Widzisz tu jest podobnie. Nie próbujmy dłużej. Już nie chcę.
Wychodzą z domu, Józef obejmuje Maryję i wskazuje na kolejny dom
KOLĘDA:
LULAJŻE JEZUNIU
SCENA IV
JÓZEF:
Spójrz Marysiu, jaki zadbany, piękny dom. Tu na pewno mieszkają dobrzy ludzie, którzy nie odmówią nam schronienia.
MARYJA:
Chodźmy szybko, bo jestem już zmęczona i zmarznięta.
Zaglądają przez okno
MARYJA:
Jak tam czysto i ładnie.
JÓZEF:
Są tak elegancko poubierani, na pewno są zamożnymi ludźmi.
Głosy w domu
ŻONA:
Musimy koniecznie pojechać w tym roku na Karaiby. Sąsiadka wróciła tak pięknie opalona, muszę jej dorównać. Jutro wybieram się na zakupy. Muszę odnowić swoją garderobę. Nie mogę chodzić ciągle w tym samym
MĄŻ:
To pojedź ze mną do banku. Odbiorę odsetki z lokaty. Starczy nam na wczasy i na twoje stroje.
ŻONA:
A co zrobimy z Jacusiem? Przecież nie weźmiemy go ze sobą. Najmiemy opiekunkę.
Pukanie do drzwi
MARYJA:
Dobrzy ludzie czy przyjmiecie nas pod swój dach?
ŻONA:
Och! Jakie brudasy przyszły! Zabłocą całe mieszkanie! Służba proszę ich wyprowadzić!
JÓZEF:
Nie było miejsca dla ciebie w żadnym domu. Popatrz, tam stoi szopka uboga. Może tam się schronimy.
Idą do szopki.
PÓJDŹMY WSZYSCY DO STAJENKI.
Zza sceny wychodzą trzy postacie ubrane na czarno, stają przed stajenką
Przynoszę Ci mój alkoholizm.
Przynoszę Ci moją narkomanię.
Przynoszę Ci w darze moje skamieniałe serce i żądzę pieniędzy.
WSZYSCY:
Prosimy abyś narodził się w naszych sercach.
KOLĘDA:
ŚWIETLISTA KOLĘDA
Ktoś pukał do drzwi naszych
Aleśmy nie słyszeli
Ledwo czasu starczyło
Opłatkiem się podzielić.
Ktoś odszedł z naszych domów
Wędruje puka dalej
A my dla nieznajomych
Stawiamy biały talerz
Takeśmy się spieszyli
Pili i kłócili
Że wszyskośmy pogubili.
Dlatego łamiemy się opłatkiem,
życzymy teraz wszystkim:
Żeby był pokój na Ziemi
I aby rodzący się Pan Jezus
Przyniósł miłość nam wszystkim.
Żeby słońce nam świeciło
Raj był naokoło.
Żeby ludziom tutaj było
Dobrze i wesoło.
Życzymy nauczycielom spełnienia planów i marzeń.
Sukcesów w pracy zawodowej,
Dużo uśmiechów i miłych wrażeń.
Rodzicom, aby mieli trochę wytchnienia
I mniej kłopotów codziennych
By też spełniły się wam marzenia
W dzieciach rozsądnych i dzielnych.
I życzę również całemu światu
Tego, co wszystkim potrzeba.
Ładu uśmiechów, słońca kwiatów
Braterstwa, pracy i chleba