Odkrycie to pociągnęło za sobą opracowanie setek tysięcy przepisów na coraz wymyślniejsze kulinarne rozkosze, których pomysłowość i bogactwo graniczą niekiedy z perwersją. A jako że w sprawianiu sobie przyjemności nigdy nie lubiliśmy zatrzymywać się wpół kroku, ktoś w końcu musiał wpaść na pomysł, by rozkoszny sam w sobie posiłek zwieńczyć równie – czy jeszcze bardziej – rozkosznym deserem.
Mimo że idea ta nieobca była już starożytnym, którzy wystawne uczty kończyli spożywaniem orzechów, miodu i owoców, typowo europejski zwyczaj podawania deserów na zakończenie obiadu jest dość nowym, prawdopodobnie dziewiętnastowiecznym wynalazkiem. Wcześniej, przed mechanizacją przemysłu cukierniczego wszelkie słodkości były prawdziwym skarbem, na który stać było nielicznych. Kiedy jednak cukier stał się produktem powszechnym, przedstawiciele wielu nacji nie mieli już zahamowań w umilaniu sobie posiłków coraz to wymyślniejszymi deserami.
Oprzeć się nam wszelkiej maści słodkościom jest tym trudniej, że pod ich wpływem powstają końskie dawki naturalnych narkotyków: pogodnie usposabiającej serotoniny i – niebezpiecznie podobnych do kokainy i heroiny – endorfin. Deserami namiętnie i bezustannie narkotyzują się Francuzi. Nie wyobrażają sobie oni nie ukoronować obiadu sufletem z aromatycznym likierem Grand Marnier, kuszącymi wiśniami w cieście, orzeźwiającym sorbetem czy upojnymi gruszkami w czerwonym winie.
Mimo że śródziemnomorskie nacje mogłyby właściwie poprzestać na spożywaniu owoców, bo w ich krajach występują one obficie niczym w rajskich ogrodach, od czasu do czasu Włosi czy Hiszpanie także dają się zwieść narkotycznemu urokowi deserów. W gorące, śródziemnomorskie lata szczególnie chętnie sięgają po cudownie chłodzące lody i granity. Z istną kulinarną dewiacją graniczą już jednak zachowania Turków, którzy słodycze spożywają nie tylko na deser, ale także przy każdej innej okazji, w tym i na śniadanie.
Mając ich za przykład, możemy czuć się więc usprawiedliwieni za każdym razem, kiedy najdzie nas chętka, by pobudzone smakiem wybornego posiłku zmysły ukoić słodyczą wyśmienitego deseru.
Odkrycie to pociągnęło za sobą opracowanie setek tysięcy przepisów na coraz wymyślniejsze kulinarne rozkosze, których pomysłowość i bogactwo graniczą niekiedy z perwersją. A jako że w sprawianiu sobie przyjemności nigdy nie lubiliśmy zatrzymywać się wpół kroku, ktoś w końcu musiał wpaść na pomysł, by rozkoszny sam w sobie posiłek zwieńczyć równie – czy jeszcze bardziej – rozkosznym deserem.
Mimo że idea ta nieobca była już starożytnym, którzy wystawne uczty kończyli spożywaniem orzechów, miodu i owoców, typowo europejski zwyczaj podawania deserów na zakończenie obiadu jest dość nowym, prawdopodobnie dziewiętnastowiecznym wynalazkiem. Wcześniej, przed mechanizacją przemysłu cukierniczego wszelkie słodkości były prawdziwym skarbem, na który stać było nielicznych. Kiedy jednak cukier stał się produktem powszechnym, przedstawiciele wielu nacji nie mieli już zahamowań w umilaniu sobie posiłków coraz to wymyślniejszymi deserami.
Oprzeć się nam wszelkiej maści słodkościom jest tym trudniej, że pod ich wpływem powstają końskie dawki naturalnych narkotyków: pogodnie usposabiającej serotoniny i – niebezpiecznie podobnych do kokainy i heroiny – endorfin. Deserami namiętnie i bezustannie narkotyzują się Francuzi. Nie wyobrażają sobie oni nie ukoronować obiadu sufletem z aromatycznym likierem Grand Marnier, kuszącymi wiśniami w cieście, orzeźwiającym sorbetem czy upojnymi gruszkami w czerwonym winie.
Mimo że śródziemnomorskie nacje mogłyby właściwie poprzestać na spożywaniu owoców, bo w ich krajach występują one obficie niczym w rajskich ogrodach, od czasu do czasu Włosi czy Hiszpanie także dają się zwieść narkotycznemu urokowi deserów. W gorące, śródziemnomorskie lata szczególnie chętnie sięgają po cudownie chłodzące lody i granity. Z istną kulinarną dewiacją graniczą już jednak zachowania Turków, którzy słodycze spożywają nie tylko na deser, ale także przy każdej innej okazji, w tym i na śniadanie.
Mając ich za przykład, możemy czuć się więc usprawiedliwieni za każdym razem, kiedy najdzie nas chętka, by pobudzone smakiem wybornego posiłku zmysły ukoić słodyczą wyśmienitego deseru.