W utworze Elizy Orzeszkowej pod tytułem "Nad Niemnem" można odnaleźć wiele konfliktów, ale również wiele osób, które pragną te konflikty rozwiązać lub chociaż załagodzić. "Nad Niemnem" jest utworem o bardzo zawiłych sporach, które w wielu przypadkach są nie do rozwiązania.
Pierwszym i najwyraźniej zarysowanym sporem jest konflikt pokoleniowy pomiędzy Benedyktem Korczyńskim, a jego synem Witoldem. Spierają się oni o poglądy na temat pracy, układów z zaściankiem, a także o wychowywanie młodszej siostry Witolda - Leonii. Witold uważa, że siostra rośnie na salonową lalkę, która umie tylko przyjmować gości i nie nadaje się do żadnej pracy. Witold doskonale zdaje sobie sprawę, że aby przeżyć trzeba umieć zarabiać na siebie i rodzinę. Trzeba opierać się przeciwnościom losu, a nie poddawać się im. Tak naprawdę jednak Benedykt nie miał wpływu na rozwój swej córki, gdyż znajdowała się ona "pod kloszem" swej matki. Witoldowi nie podoba się również, jak jego ojciec korzy się przed Darzeckim - szwagrem Benedykta. Przyjechał on do Korczyna upomnieć się o wypłacenie posagu swej żony, czyli siostry Benedykta. Właściciel Korczyna jest w ciężkim kłopocie, gdyż brakuje mu funduszy. Gotów byłby ostatecznie sprzedać las, lecz tam znajduje się przecież mogiła powstańców, która dla Benedykta ma olbrzymie znaczenie moralne. Rozmowa z Witoldem przeobraża się w kłótnię, w której syn zarzuca ojcu złe postępowanie z Bohatyrowiczami i doprowadzenie do procesu z zaściankiem oraz uległoś wobec wuja Darzeckiego. Uważa również, że należy wprowadzić wiele zmian w zarządzaniu majątkiem. Dochodzi do ostrej wymiany zdań i ojciec z synem rozstają się w gniewie. Tak naprawdę jednak Benedykt ma podobne poglądy na wiele spraw. Lata doświadczeń oraz ciężkiej pracy zacierają w nim poglądy pozytywistyczne, które pielęgnował wraz ze swoimi braćmi. Gdy ich zabrakło musiał za wszelką cenę bronić ziemi, którą chciano mu zabrać, a także ciężko pracować fizycznie, aby wykarmić rodzinę. Witolda znowu bardzo bolą oskarżenia ojca, który zarzuca mu zbytni idealizm oraz brak przywiązania do ojca. Poważna rozmowa była bardzo potrzebna tym ludziom. W czasie właśnie takiej rozmowy Benedykt bardzo szczerze mówi o swoich przeżyciach sprzed lat, marzeniach i uczuciach okresu powstania, których jednak z biegiem czasu był zmuszony się wyrzec. Odpiera też liczne zarzuty, które kieruje ku niemu Witold. Ta pierwsza od wielu lat szczera rozmowa pozwala obydwóm - ojcu i synowi poznać się na nowo i znaleźć wspólne cele i marzenia. Witold tłumaczy ojcu, że powinien współpracować z zaściankiem, troszczyć się o jego mieszkańców, oświecać ich i kierować nimi. Oni też tego oczekują, a współpraca może przynieść obopólną korzyść. Benedykt postanawia darować Bohatyrowiczom karę wymierzoną przez sąd. Na tej rozmowie kończy się konflikt tych dwóch tak bliskich sobie osób. Obydwaj jednak poszukiwali wzajemnego pojednania, co przyniosło dobra rezultaty.
W utworze Elizy Orzeszkowej pod tytułem "Nad Niemnem" można odnaleźć wiele konfliktów, ale również wiele osób, które pragną te konflikty rozwiązać lub chociaż załagodzić. "Nad Niemnem" jest utworem o bardzo zawiłych sporach, które w wielu przypadkach są nie do rozwiązania.
Pierwszym i najwyraźniej zarysowanym sporem jest konflikt pokoleniowy pomiędzy Benedyktem Korczyńskim, a jego synem Witoldem. Spierają się oni o poglądy na temat pracy, układów z zaściankiem, a także o wychowywanie młodszej siostry Witolda - Leonii. Witold uważa, że siostra rośnie na salonową lalkę, która umie tylko przyjmować gości i nie nadaje się do żadnej pracy. Witold doskonale zdaje sobie sprawę, że aby przeżyć trzeba umieć zarabiać na siebie i rodzinę. Trzeba opierać się przeciwnościom losu, a nie poddawać się im. Tak naprawdę jednak Benedykt nie miał wpływu na rozwój swej córki, gdyż znajdowała się ona "pod kloszem" swej matki. Witoldowi nie podoba się również, jak jego ojciec korzy się przed Darzeckim - szwagrem Benedykta. Przyjechał on do Korczyna upomnieć się o wypłacenie posagu swej żony, czyli siostry Benedykta. Właściciel Korczyna jest w ciężkim kłopocie, gdyż brakuje mu funduszy. Gotów byłby ostatecznie sprzedać las, lecz tam znajduje się przecież mogiła powstańców, która dla Benedykta ma olbrzymie znaczenie moralne. Rozmowa z Witoldem przeobraża się w kłótnię, w której syn zarzuca ojcu złe postępowanie z Bohatyrowiczami i doprowadzenie do procesu z zaściankiem oraz uległoś wobec wuja Darzeckiego. Uważa również, że należy wprowadzić wiele zmian w zarządzaniu majątkiem. Dochodzi do ostrej wymiany zdań i ojciec z synem rozstają się w gniewie. Tak naprawdę jednak Benedykt ma podobne poglądy na wiele spraw. Lata doświadczeń oraz ciężkiej pracy zacierają w nim poglądy pozytywistyczne, które pielęgnował wraz ze swoimi braćmi. Gdy ich zabrakło musiał za wszelką cenę bronić ziemi, którą chciano mu zabrać, a także ciężko pracować fizycznie, aby wykarmić rodzinę. Witolda znowu bardzo bolą oskarżenia ojca, który zarzuca mu zbytni idealizm oraz brak przywiązania do ojca. Poważna rozmowa była bardzo potrzebna tym ludziom. W czasie właśnie takiej rozmowy Benedykt bardzo szczerze mówi o swoich przeżyciach sprzed lat, marzeniach i uczuciach okresu powstania, których jednak z biegiem czasu był zmuszony się wyrzec. Odpiera też liczne zarzuty, które kieruje ku niemu Witold. Ta pierwsza od wielu lat szczera rozmowa pozwala obydwóm - ojcu i synowi poznać się na nowo i znaleźć wspólne cele i marzenia. Witold tłumaczy ojcu, że powinien współpracować z zaściankiem, troszczyć się o jego mieszkańców, oświecać ich i kierować nimi. Oni też tego oczekują, a współpraca może przynieść obopólną korzyść. Benedykt postanawia darować Bohatyrowiczom karę wymierzoną przez sąd. Na tej rozmowie kończy się konflikt tych dwóch tak bliskich sobie osób. Obydwaj jednak poszukiwali wzajemnego pojednania, co przyniosło dobra rezultaty.