Na podstawie przytoczonych wspomnień napisz notatkę dotyczącą warunków w obozie Auschwitz-Birkenau(notatka powinna być napisana ciągłym tekstem, nie w punktach):
Transport:
,,W wagonie panował tłok i zaduch (…) Stałam na brzegu wagonu przy niewielkim okienku. Przez nie wyrzuciłam wcześniej przygotowaną karteczkę z wiadomością do mamy. Napisałam, że żyję i zrobię wszystko, aby wrócić do domu (…). Gdy dotarliśmy na miejsce, esesmani wypędzili nas z wagonów. Od razu dostrzegłam wielkie budynki z cegły i poczułam nieprzyjemny zapach (…) Niemieccy żołnierze wrzeszczeli na nas, popychali nas, szturchali i bili kolbami karabinów lub pałkami. Towarzyszył temu jazgot wywołany przez rozwścieczone, wielkie psiska prowadzone przez esesmanów, którym wielką radość sprawiało szczucie nimi więźniów (…)”. „Transport odbywał się w nieludzkich warunkach. Ciasnota, duchota, smród. Pociąg nie zatrzymywał się na stacjach, a nawet jeśli był postój, to nie wypuszczano nas na zewnątrz ani do toalety. Za potrzebą musieliśmy chodzić do kącika w rogu wagonu”.
Przyjęcie do obozu:
„Zupełnie nagie stałyśmy na dworze do momentu, aż mężczyźni pełniący w obozie funkcję fryzjerów przyszli nas ogolić. A robili to tępymi narzędziami, niejednokrotnie raniąc nas. Najgorsze dla mnie było to, że musiałam rozebrana stanąć okrakiem tuż przed mężczyzną, który golił moje miejsca intymne. Ta sytuacja była symboliczna, typowa dla Niemców, którzy mieli na celu nie tylko zabijać, ale także upokorzyć człowieka. To dla kobiet, a szczególnie dla młodych dziewczyn było bardzo wstydliwe (…) Zawstydzona, odarta z godności, na koniec zostałam posmarowana za pomocą pędzla jakąś zieloną cieczą. Jak się domyślam służyło to dezynfekcji”.
„Jedna z Żydówek widocznie zorientowała się, co ją tu czeka (…) Zażyła truciznę, którą miała ukrytą w ubraniu (…) Trucizna musiała być bardzo silna, bo trwało to niedługo. I wtedy zrobiło na mnie szalone wrażenie to, że przyszła jakaś więźniarka z esesmanem i tej jeszcze rzeżącej Żydówce wybijała numer, żeby w ewidencji nie zabrakło jeszcze jednego trupa”.
Jedzenie/picie:
„Masz pragnienie rano i wieczorem. Masz pragnienie dniem i nocą. Myślę tylko o jednym: pić. I gdy blokowa wysyła mnie do swojego pomieszczenia, bym zaniosła jej książkę, widzę w pokoju miskę z mydlinami, w której się umyła. Moim pierwszym odruchem jest odgarnięcie brudnej piany, klękam nad miską i zaczynam chłeptać językiem jak pies. Odsuwam się od mydlin, blokowe umyły w nich nogi. Na skraju szaleństwa zdaję sobie sprawę, do jakiego stopnia pragnienie pozbawia mnie rozumu (…)”.
,, Nie zapomnę nigdy, jak było Boże Narodzenie, Wigilia. Otrzymałyśmy wtedy kawałek chleba, margaryny i kawałek kiełbasy (…) i do tego ugotowany kartofel. Boże co to był za luksus, nie do opowiedzenia!”.
Praca:
„Trafiłam do ,,wspaniałego” komanda, tak zwanej Kanady. Komando to sortowało żydowskie rzeczy - tych którzy poszli do gazu (…). Kanada mieściła się w głównym Oświęcimiu, a myśmy były w Brzezince, oddalonej ze dwa-trzy kilometry (…). Po skończonej pracy rozbierano nas do naga, w jednej ręce trzymałyśmy pasiak, w drugiej buty. Niemka w ginekologicznej rękawiczce zaglądała w intymne miejsce, czy czegoś nie ma (…). Znajdowałyśmy w ubraniach kawałki chleba - skrwawione, które i tak się zjadało. Albo oliwki. Innej żywności nie pamiętam. Raz przenosiłam, bo wysortowałam papierosa (…). I w tym kombinezonie schowałam papierosa, licząc, że koleżanka pracująca na kuchni, da mi za niego kawałek chleba albo łyżkę zupy. Idąc do ubikacji, spotkałam takiego rosłego esesmana. Złapał mnie za kieszeń, w której miałam tego papierosa, wyjął. I zostałam pobita, nie mogłam chodzić (…). Później już nie ryzykowałam, żadnego papierosa nie wzięłam”
Choroby:
,,Zachorowałam na obustronne zapalenie ucha środkowego i tyfus plamisty. Tyfus był najgorszy - oznaczał ,,gaz”. Ale lekarka z pracownicą wpisywały do karty inną temperaturę i nie wypowiadały zwrotu ,,tyfus plamisty” przy każdym chorym i w ten sposób nas ratowały (…). Pewnie nikt nie uwierzyłby teraz - w szpitalu nie dawali nam żadnych lekarstw (…). Czasem zdarzało się, że ktoś po kryjomu dostarczył leki do szpitala, ale wydawano je chorym tylko w najcięższych przypadkach (…)”
Warunki w jakich przyszło walczyć przetrwanie bohaterce przytoczonych wspomnień nie służyły tylko zniszczeniu człowieka, wyzyskowi jego sił fizycznych, ale również uświadomieniu niższości i upokorzeniu człowieka. Sam transport do obozu był katorgą fizyczną jak i psychiczną, ale również upokorzeniem gdy kobieta opowiadająca w tekście musiała załatwiać swoje potrzeby fizjologiczne w rogu wagonu przy wszystkich. Co powodowało smród i brud. Ludzie jechali dosłownie jak bydło w wagonie bydlęcym ściśnięci, obarczeni zaduchem, gorącem i problemem z zaspokojeniem pragnienia. Wszystko po to żeby dojechać na miejsce gdzie większości z nich i tak w krótkim czasie wyleci zamieniona na dym przez piece krematorium. O ile wszyscy dojadą. Na rapie kolejowej czekało ich kolejne nie ludzie traktowanie krzyki, szczucie psami i uderzenia raz po raz za zbyt chaotyczne i wolne wykonywanie rozkazów a nie raz z czystego sadyzmu SS. Kolejny etap to łaźnie gdzie kolejny raz kobieta ukazana w tym dziele kultury musiała doznać wstydu ogromnego i upokorzenia stojąc rozkraczona przed obcym jej mężczyzną. Bohaterka opisuje jak będą świadkiem samobójczej śmierci kobiety doznała szoku że pierwsze czego musiała doświadczyć po śmierci to naznaczenie numerem tak by ilość trupów się zgadzała. Pokazywało to czym tak na prawdę byli tam nie mieli już imion i nazwisk byli tylko numerami. I tak jak w przypadku transportu tu tez byli traktowani jak bydło. Pragnienie czy głód to był największy problem w obozie o tym myślało się bez przerwy o tym się śniło i majaczyło. Więźniowie tak jak w teksie gotowi byli wypić nawet wodę z pomyjami nie raz też było tak że łapało się kota czy psa i na surowo się go jadło. I choć zabrzmi to absurdalnie to w obozie często wspomniało się dawne jedzenie, obiad rozmowa o jedzeniu często się toczyła wśród tych ludzi. Jednym momentem normalności były święta kiedy dostawało sie skromną paczuszkę a w niej m.in kawałek kiebłasy i ugotowany kartofel. Praca pod dachem była szczególnym pragnieniem gdyż dawała większą szanse przeżycia niż praca w błocie, w zimnie czy upale. Takim miejscem była Kanada gdzie trafiały rzeczy pomordowanych, a gdzie praca była szczegolnym darem losu. Nie raz kradziono czy rzeczy czy drogie klejnoty by móc handlować czym się da aby tylko przeżyć nie raz idąc na układy z SS i przekupując ich drogimi klejnotami. Jednak przyłapanie na szmuglowaniu mogło się skończyć w najlepszym wypadku pobiciem co i tak było jak łaska. Choroby szczególnie tyfus był czymś w rodzaju zgrozy nikt nie chciał trafić do obozowego szpitala ponieważ jak to sami określali było to miejsce tak zwane poczekalnią do gazu. Szpital w którym nie było leków jeśli nie miałeś kontaktów czekała cię powolna pełna cierpień śmierć. Czy to z tyfusu czy zastrzykiem z fenolu w serce.