Opowiedz pisemnie dwie dowolnie wybrane przygody bohaterów z lektury pt."Hobbit". Każdej z nich nadaj tytuł. Byłabym bardzo wdzięczna za pomoc!! :DDD
" Life is not a problem to be solved but a reality to be experienced! "
© Copyright 2013 - 2024 KUDO.TIPS - All rights reserved.
Świetnie, że Peter Jackson zajął się ekranizacją „Hobbita”. Nowozelandczyk znakomicie czuje prozę J.R.R. Tolkiena i widać w jego filmach prawdziwą miłość do tych dzieł. Ale co – poza kasą – podkusiło go, by rozbić tę książkę na trzy filmy, z których pierwsza trwa 170 minut?
Czas może nie powinien być kluczowy, ale nie oszukujmy się, jest. Naprawdę, niewielu jest twórców, którzy potrafią w napięciu utrzymać przez trzy godziny, którzy mają tyle ciekawego do powiedzenia, by widz nie zaczął wiercić się na fotelu. Jacksonowi, przynajmniej w przypadku „Niezwykłej podróży”, nie do końca się to udało.
Jak nasi dzielni bohaterowie nie idą, to uciekają, a jeśli jakimś cudem ani nie idą, ani nie uciekają, walczą. Co zrozumiałe, w końcu o tym jest „Hobbit”. Również, siłą rzeczy, aby wypełnić czymś obraz, wątki poboczne są mocno rozbudowane, a każda scena rozciągnięta do granic możliwości. Do tego mamy motywy musicalowe i mnóstwo plenerów. Tak naprawdę, nadmierne rozbudowanie, to jedyna rzecz, do której można się doczepić.
Mamy wspaniały, znany z poprzedniej trylogii Jacksona klimat i genialne zdjęcia. W tym filmie nawet skalne szczeliny wyglądają majestatycznie, a krajobrazy zapierają dech w piersiach. Genialne są również efekty specjalne i charakteryzacja, gdzie każdy stwór wygląda nie jak „zbudowany” w komputerze, lecz podpatrzony na kanale „National Geographic”. Po prostu, wizualny majstersztyk. Sama historia też jest świetnie opowiedziana – z odrobiną iście dziecięcej naiwności, z dużym akcentem na przygodę, z subtelnym humorem. A dla sceny z Gollumem (doskonały Andy Serkis) warto przecierpieć nawet najbardziej niewygodne krzesełko na sali.