Zgłoś nadużycie!
Dawno temu w Stróżach rządził król Waldemar, zwany Waldim. Tak naprawdę do króla było mu daleko, nie miał nawet korony, że nie wspomnę o braku gronostajowego płaszcza. Pewnego pięknego dnia, który wcale pięknym nie był, bo lało jak z cebra, gdy Król jak zwykle płakał nad pustym skarbcem, na jego dworze, któremu do prawdziwego dworu było dalej niż daleko, zjawił się rycerz w lśniącej zbroi na swym kasztanowym koniu. Nazywano go Wackiem, a pochodził z Gródka. Gdy tylko stanął przed obliczem króla, rzekł: -Królu Waldku, przybywam na twój dwór jako błędny rycerz, słyszałem, że twoje królestwo nawiedził straszny smok, który zburzył wielką część twoich ziem. Czy to prawda??? -Tak mój Wacusiu. Przybyłem tutaj po to, aby pokonać smoczydło, ale mam warunki. -Zgadzam się z góry na wszystkie. -Jeśli pokonam potwora, dasz mi rękę twojej pięknej jak różany pączek córki – Kundzi. Wielki władca sięgając po puszkę Coca-Coli zamyślił się. Po dłuższej chwili zachrypłym głosem rzekł: -Słuchaj Wacku, ten smok jest silny jak sto koni i do tej pory żaden rycerz go nie pokonał, a ty, takie chuchro przychodzisz do mnie i od razu mówisz, że go zabijesz?! Weź się lecz, a o ręce mojej Kundzi zapomnij!!! Puknij się w to, co rzekomo ma ci służyć do myślenia!!! Smok to nie glizda. Nie zabijesz go jednym ciosem. Takie chuchro jak ty to odwagi nie ma w ogóle, no. -Spoko Waldi, ciebie niech o to głowa nie boli. Pójdę do smoka, zastosuję dwa chwyty, połamię mu żebra, jak Rambo, i po wszystkim. Kumasz, czy ci powtórzyć jeszcze raz – wycedził przez zęby Wacek. -Wiesz co, możesz powtórzyć – odpowiedział król. -Ty bara… królu, nie udawaj, że nie rozumiesz – odparł Wacek. -Oki, oki, rób co chcesz, mnie to wszystko jedno, i tak sobie nie poradzisz. Kundzia będzie twoja, jeśli zabijesz smoka. Wacek w końcu opuścił niby wspaniały dwór, jednak miał problem. Nie wiedział, gdzie smoczydło może mieszkać. Nigdy nie prosił nikogo o pomoc, więc postanowił poszukać poczwary sam… Gdy szedł przez ulicę, usłyszał: -Panie, przesuń swoją kobyłę, pozamiatać chcę! Wacek sięgnął do pochwy po swój uniwersalny miecz Ekskalibur, który kupił na bazarze u Russów. Chciał machnąć nim w stronę odważnego zamiatacza ulic, ten jednak zdążył pisnąć: -Co ty bossa zabijał będziesz? Zdziwiło to Wacka. Zapytał się więc nieznajomego: -Jaki ty boss jesteś, skoro ulice zamiatasz? -Kolego – pisnął – jedynie zamiatacz u króla Waldiego może jakoś kasę zarobić. Bo widzisz… Wacek nie słuchał już nieznajomego, wpadł na inny pomysł: postanowił go zapytać, gdzie można znaleźć smoka. Nieznajomy pomyślał i machnął tylko ręką dając znak, by Wacek ruszył za nim… Na miejscu bohater zauważył wielki napis: „Park Narodowy. Ostatni Smok!!! Nie zabijać!!! Pod ochroną!!! Monitoring całodobowy.” Zdziwiło go to, więc rzekł do swego przewodnika: -Co to ma znaczyć? -To jest smok, o którego prosiłeś – rzekł przewodnik. -Ale ja go mam pokonać, żeby poślubić przecudną Kundzię! – krzyknął Wacek. Boss zaśmiał się i powiedział: -Król Waldi znowu był po jakimś trunku? Swoją drogą te ruskie napoje kiedyś go zgubią. Słuchaj, nie jesteś pierwszym rycerzem, który dał się zrobić w bambuko, ale smoka nikt ci zabić nie da. Jak myślisz, z czego utrzymują się tutejsi ludzie? A skąd pochodzi napój Pysio? Co się stanie z marką, jak zabijesz jej maskotkę?! Zbliż się tylko do smoka, a zostanie z ciebie twoja przerdzewiała zbroja, pomalowana Hamerajtem. - Ooo, teraz to zobaczymy, kto będzie sobie drwiny z kogo urządzał - rzekł rozwścieczony Wacek do siebie i ruszył w kierunku zamku króla Waldiego. Od tamtej pory wszyscy żyli długo i szczęśliwie – oprócz króla Waldiego oczywiście, z którego niewiele zostało…
-Królu Waldku, przybywam na twój dwór jako błędny rycerz, słyszałem, że twoje królestwo nawiedził straszny smok, który zburzył wielką część twoich ziem. Czy to prawda???
-Tak mój Wacusiu.
Przybyłem tutaj po to, aby pokonać smoczydło, ale mam warunki.
-Zgadzam się z góry na wszystkie.
-Jeśli pokonam potwora, dasz mi rękę twojej pięknej jak różany pączek córki – Kundzi.
Wielki władca sięgając po puszkę Coca-Coli zamyślił się. Po dłuższej chwili zachrypłym głosem rzekł:
-Słuchaj Wacku, ten smok jest silny jak sto koni i do tej pory żaden rycerz go nie pokonał, a ty, takie chuchro przychodzisz do mnie i od razu mówisz, że go zabijesz?! Weź się lecz, a o ręce mojej Kundzi zapomnij!!! Puknij się w to, co rzekomo ma ci służyć do myślenia!!! Smok to nie glizda. Nie zabijesz go jednym ciosem. Takie chuchro jak ty to odwagi nie ma w ogóle, no.
-Spoko Waldi, ciebie niech o to głowa nie boli. Pójdę do smoka, zastosuję dwa chwyty, połamię mu żebra, jak Rambo, i po wszystkim. Kumasz, czy ci powtórzyć jeszcze raz – wycedził przez zęby Wacek.
-Wiesz co, możesz powtórzyć – odpowiedział król.
-Ty bara… królu, nie udawaj, że nie rozumiesz – odparł Wacek.
-Oki, oki, rób co chcesz, mnie to wszystko jedno, i tak sobie nie poradzisz.
Kundzia będzie twoja, jeśli zabijesz smoka.
Wacek w końcu opuścił niby wspaniały dwór, jednak miał problem. Nie wiedział, gdzie smoczydło może mieszkać. Nigdy nie prosił nikogo o pomoc, więc postanowił poszukać poczwary sam… Gdy szedł przez ulicę, usłyszał:
-Panie, przesuń swoją kobyłę, pozamiatać chcę!
Wacek sięgnął do pochwy po swój uniwersalny miecz Ekskalibur, który kupił na bazarze u Russów. Chciał machnąć nim w stronę odważnego zamiatacza ulic, ten jednak zdążył pisnąć:
-Co ty bossa zabijał będziesz? Zdziwiło to Wacka. Zapytał się więc nieznajomego:
-Jaki ty boss jesteś, skoro ulice zamiatasz?
-Kolego – pisnął – jedynie zamiatacz u króla Waldiego może jakoś kasę zarobić. Bo widzisz… Wacek nie słuchał już nieznajomego, wpadł na inny pomysł: postanowił go zapytać, gdzie można znaleźć smoka. Nieznajomy pomyślał i machnął tylko ręką dając znak, by Wacek ruszył za nim… Na miejscu bohater zauważył wielki napis: „Park Narodowy. Ostatni Smok!!! Nie zabijać!!! Pod ochroną!!! Monitoring całodobowy.” Zdziwiło go to, więc rzekł do swego przewodnika:
-Co to ma znaczyć?
-To jest smok, o którego prosiłeś – rzekł przewodnik.
-Ale ja go mam pokonać, żeby poślubić przecudną Kundzię! – krzyknął Wacek. Boss zaśmiał się i powiedział:
-Król Waldi znowu był po jakimś trunku? Swoją drogą te ruskie napoje kiedyś go zgubią. Słuchaj, nie jesteś pierwszym rycerzem, który dał się zrobić w bambuko, ale smoka nikt ci zabić nie da. Jak myślisz, z czego utrzymują się tutejsi ludzie? A skąd pochodzi napój Pysio? Co się stanie z marką, jak zabijesz jej maskotkę?! Zbliż się tylko do smoka, a zostanie z ciebie twoja przerdzewiała zbroja, pomalowana Hamerajtem.
- Ooo, teraz to zobaczymy, kto będzie sobie drwiny z kogo urządzał - rzekł rozwścieczony Wacek do siebie
i ruszył w kierunku zamku króla Waldiego.
Od tamtej pory wszyscy żyli długo i szczęśliwie – oprócz króla Waldiego oczywiście, z którego niewiele zostało…