Zwierzoczłekoupiora poznałam w swoim śnie. Był przeogromny - wielki jak wieżowiec. Był cały kudłaty. Miał długą, splątaną sierść i długi, włochaty ogon. Machał nim dookoła, niszcząc budynki i zawalając gruzy na przechodniów. Śmiał się z tego przeokropnie. Miał długie nogi z dwoma stopami u każdej. Stopy miały po siedem palców a na palcach postrzępione szpony. Ręce miał tak długie, że sięgały mu prawie do ziemi. Nie miał na nich rąk tylko wielkie szczypce, którymi gładził swą, króciutką, siwą bródkę. Był bardzo gruby i śmiał się do rozpuku. Miał dużą, okrągłą głowę. Parę ogromnych, wypukłych oczu koloru ciemnej zieleni, przykrywały pasma futra. Szeroka buzia podczas śmiechu odsłaniała złote zęby z milionami pląb dentystycznych. Mój sen był bardzo dziwny. Potwór ten stał się wtedy mym druhem podczas długiej podróży w śnie. Wziął mnie na rękę i zaczął człapać swymi wielkimi stopami. Niszczył przy tym ulice i samochody. Mówił coś w swoim języku i śmiał się z tego niemiłosiernie. Aby go nie urazić, śmiałam się razem z nim. Szliśmy tak aż do lasu, gdzie siadł aby odpocząć. Wspomnę także, że zadrżała od tego ziemia. Ja zeszłam z jego ręki i poszłam szukać poziomek. Zwierzoczłekoupiór postanowił uciąć sobie drzemkę. Chrapał przy tym tak głośno, że musiałam zatykać uszy, pomimo, że była już od niego bardzo daleko. Nazbierałam trochę owoców leśnych po czym wróciłam do mego kompana podróży. Jego już niestety tam nie było. Chwilę póżniej obudziłam się smutna w swym pokoju.
Zwierzoczłekoupiora poznałam w swoim śnie. Był przeogromny - wielki jak wieżowiec. Był cały kudłaty. Miał długą, splątaną sierść i długi, włochaty ogon. Machał nim dookoła, niszcząc budynki i zawalając gruzy na przechodniów. Śmiał się z tego przeokropnie. Miał długie nogi z dwoma stopami u każdej. Stopy miały po siedem palców a na palcach postrzępione szpony. Ręce miał tak długie, że sięgały mu prawie do ziemi. Nie miał na nich rąk tylko wielkie szczypce, którymi gładził swą, króciutką, siwą bródkę. Był bardzo gruby i śmiał się do rozpuku. Miał dużą, okrągłą głowę. Parę ogromnych, wypukłych oczu koloru ciemnej zieleni, przykrywały pasma futra. Szeroka buzia podczas śmiechu odsłaniała złote zęby z milionami pląb dentystycznych. Mój sen był bardzo dziwny. Potwór ten stał się wtedy mym druhem podczas długiej podróży w śnie. Wziął mnie na rękę i zaczął człapać swymi wielkimi stopami. Niszczył przy tym ulice i samochody. Mówił coś w swoim języku i śmiał się z tego niemiłosiernie. Aby go nie urazić, śmiałam się razem z nim. Szliśmy tak aż do lasu, gdzie siadł aby odpocząć. Wspomnę także, że zadrżała od tego ziemia. Ja zeszłam z jego ręki i poszłam szukać poziomek. Zwierzoczłekoupiór postanowił uciąć sobie drzemkę. Chrapał przy tym tak głośno, że musiałam zatykać uszy, pomimo, że była już od niego bardzo daleko. Nazbierałam trochę owoców leśnych po czym wróciłam do mego kompana podróży. Jego już niestety tam nie było. Chwilę póżniej obudziłam się smutna w swym pokoju.