opisz zdarzenie mówiące o swoim trudnym połozeniu oraz jakie znalazłam rozwiązanie w tej sytuacji..(20 zdań(może być fikcyjne)) DAJĘ NAJJJJ!!! :D
" Life is not a problem to be solved but a reality to be experienced! "
© Copyright 2013 - 2024 KUDO.TIPS - All rights reserved.
Jest jedna rzecz, i tylko jedna w całym wszechświecie, o której wiemy więcej, niż moglibyśmy się dowiedzieć z zewnętrznej obserwacji. Tą jedyną rzeczą jesteśmy [my sami]. Mamy, że tak powiem, wewnętrzną informację; jesteśmy wtajemniczeni.
- C.S. Lewis, 1960
Jesteśmy nieznani, my poznający, sami dla siebie; ma to swoje logiczne uzasadnienie. Nigdy nie poszukiwaliśmy siebie - jak więc kiedykolwiek mielibyśmy się odnaleźć?
- Friedrich Nietesche, 1918
Zastanów się chwilę, w jakim teraz jesteś nastroju. Odczuwasz wesołość czy smutek? Zmęczenie czy przypływ energii? Spokój czy irytację? Zwykle dość łatwo jest odpowiedzieć na takie pytania; jak pisze C.S. Lewis, jesteśmy "wtajemniczeni" w to, co dotyczy nas samych. Niewielu z nas jednak twierdziłoby, że zna siebie w sposób doskonały. Czasami nasze myśli i uczucia tworzą pogmatwaną plątaninę wzajemnie sprzecznych reakcji. A nawet jeśli wiemy, co odczuwamy, nie zawsze jest oczywiste, dlaczego właśnie to. Jak daje do zrozumienia Nietzsche, jest w nas wiele zjawisk tajemniczych i trudnych do określenia.
Na przykład, czy miałeś kiedyś pewność, że wiesz dokładnie, jak byś przeżywał określone doświadczenie, ale kiedy to rzeczywiście się stało, odkryłeś, że twoje uczucia są w istocie zupełnie inne? Powieściopisarz Marcel Proust przedstawił taką właśnie sytuację w swoim półautobiograficznym dziele W poszukiwaniu straconego czasu. Narrator, Marcel, jest przekonany, że nic już w nim nie pozostało z uczuć do jego kochanki, Albertyny. Od miesięcy rozmyśla nad porzuceniem jej. I oto któregoś dnia służąca przynosi mu wiadomość: Albertyna odeszła. W tym momencie Marcel uświadamia sobie, jak mało znał samego siebie: Przed chwilą jeszcze, analizując siebie, sądziłem, że to zaoczne rozstanie było właśnie rzeczą, której pragnąłem, i porównując mierność przyjemności dostarczanych mi przez Albertynę z bogactwem pragnień, których realizację mi uniemożliwiała [...] doszedłem do wniosku, że nie chcę już jej widzieć, że już jej nie kocham. Ale słowa: "Panna Albertyna pojechała", sprawiły w mym sercu taki ból, że dłużej mu się opierać nie byłem w stanie; [...] Zgadywałem niejasno, że jeśli przed paroma minutami, gdym jeszcze nie zadzwonił, odejście Albertyny wydawało mi się czymś obojętnym, a nawet pożądanym, to dlatego żem je uważał za nieprawdopodobne, i w tym właśnie kierunku poszedł mój instynkt samozachowawczy, kiedy przykładał do mej otwartej rany pierwsze środki uśmierzające [...] Tak, dopiero co [...] sądziłem, że już nie kocham Albertyny, byłem przekonany, jako ścisły analityk, że nic z tego uczucia nie pozostało. [...] Myliłem się wyobrażając sobie, że widzę jasno w mym sercu. (Przekłożył Maciej Żurowski)
Kłopoty Marcela z rozpoznaniem swoich uczuć odsłaniają wiele interesujących kwestii związanych z samowiedzą. W jaki sposób rozumiemy nasze własne myśli i uczucia? Czy jesteśmy bardziej podobni do osoby znającej wnętrze, opisanej przez C.S. Lewisa, czy też bardziej do istot obcych sobie samym, o których mówił Nietzsche? I w jaki sposób osiągamy naszą - mniejszą czy większą - samowiedzę? W tym rozdziale zobaczymy, jak na te odwieczne pytania odpowiadają psychologowie społeczni.