Zgłoś nadużycie!
Była to typowa dywersja, której celem było dociągniecie Szwedów odo działań w Polsce – mówi Dariusz Okoń, historyk z VI LO, którego patronem jest hetman Stefan Czarniecki. - Dywersja zmieniła się w łupieżczą i okrutną wyprawę odwetową. Czarniecki wszedł na Pomorze przekraczając Drawę pod wsią Barnimie, skierował się na Stargard, założył kwaterę pod Klępinem. Stąd słał podjazdy w sile 10, 20 lub 40 ludzi przede wszystkim w celu siania zamętu, popłochu i pożogi. Jeden z takich podjazdów podszedł pod miasteczko Dąbie, gdzie spalił jedną owczarnię. Szczecińskiej twierdzy nie zamierzał atakować. Ucierpiały również ziemie elektora brandenburskiego, w następnych dniach plądrowali już okolice Drawska, Złocieńca, Łobza i Mirosławca.
Odrę przekroczył w okolicach Lubusza i poszedł szybkim marszem przez Angermuende, Gartz, ominął Szczecin i opanował Pasewalk. Gartz ograbiono i spalono, podobnie jak ponad 100 wsi w okolicach Szczecina, Anklam, Pasewalku, Penkun. Na początku listopada zdecydowano nie iść jednak dalej na Danię i 11 listopada Czarniecki z wojskiem przekroczył z powrotem Odrę w tym samym miejscu. Efektem tej wyprawy było więc splądrowanie, zniszczenie prowincji należących do elektora i króla szwedzkiego, lecz straty poniosła przede wszystkim pomorska ludność, w której pamięci na bardzo długo pozostały wspomnienia rabunków.
Czarniecki, uzasadniając łupieżczą wyprawę, miał się zwrócić do jednego ze swoich oficerów następującymi słowami: "Niech wie lis zdradziecki (mowa o elektorze brandenburskim – przyp. red.), czego się po nas spodziewać. Mamy wciąż własnych chłopów z bydła i kur obdzierać? Lepiej elektorskich krów posmakujmy. Tak, panowie, na koń, do Marchii! Tam należną zapłatę z elektora ściągniemy. Będzie on krzyczeć, to pewne, ale się tym zasłonimy, żeśmy o traktacie nie wiedzieli."
- Wielki wódz, ale i okrutny człowiek, potrafił być bezwzględny dla jeńców i ludności cywilnej, ale to w niczym nie odbiegało od zachowania innych wodzów tej epoki – mówi Dariusz Okoń, nauczyciel historii w VI LO im. Stefana Czarnieckiego. – Na pewno odegrał wybitną rolę w czasie potpu szwedzkiego. . Przeszedł do historii jako wzór niezłomnego i ofiarnego żołnierza. Jako jedyny polski wódz jest wymieniony w „Mazurku Dąbrowskiego”.
Należy jednak dodać, że takie obchodzenie się z ludnością cywilną było na porządku dziennym. Okrucieństwo i połączony z bezwzględnością odwet były w XVII wieku w równym stopniu stosowane przez wszystkie ówczesne armie europejskie. Kłopoty z aprowizacją były przyczyną łupiestwa. Dla żołnierza łupy wojenne były jedynym źródłem utrzymania, stąd też bezwzględność hetmana.
Rok później rozpoczęła się druga, słynna wyprawa Czarnieckiego uwieczniona w naszym hymnie narodowym. Jesienią 1658 r. Czarniecki podjął słynną wyprawę do Danii, po której nasz bohater „dla Ojczyzny ratowania wrócił się przez morze”.
Tym razem przemarsz przez ziemie elektora odbywał się w całkowitym porządku. Żelazna ręka Czarnieckiego umiała utrzymać dyscyplinę. O tym jak wyglądały kary przekazał relację Jan Chryzostom Pasek w swoim pamiętniku:
„Karanie zaś było za ekscesy już nie ścinać ani rozstrzeliwać, ale za nogi u konia uwiązawszy włóczyć po majdanie tak we wszystkim, jak kogo na ekscesie złapano, według dekretu lub dwa, albo trzy razy naokoło. I zdało się to zraz, że to nie tylko suknie, ale i ciało tak opada, że same tylko zostaną kości.”
Przez Pomorze i Meklemburgię wojska dotarły w okolice Hamburga, a dalej na wybrzeże Morza Północnego, skąd 14 grudnia 1658 r. rozpoczęto przeprawę na wyspę Als. W podjętej wczesnym rankiem wyprawie wzięły udział połączone siły polsko-brandenburskie pod wodzą Czarnieckiego, wspierane przez duńskie okręty wojenne. Wojskowi przeprawili się przez cieśninę Mały Bełt na łodziach, obok których płynęły konie. Wylądowali ok. 2 km na północ od zamku Sonderborg. Odziały Czarnieckiego rozbiły piechotę i jazdę szwedzką, która przybyła z pomocą załodze zamku, a następnie zmusiły Szwedów do wycofania się i zamknięcia się w Sonderborg i w pobliskim Nordborg. W ciągu kilku miesięcy zamki się poddały, podobnie jak inne atakowane przez Polaków twierdze na wyspie i całym pobliskim półwyspie Jutlandzkim. Ostatnia z nich - Fredericia - padła 27 maja 1659 r. Szwedzi zrezygnowali z dalszej obrony i opuścili Jutlandię ewakuując się na Fionię, która została przez Duńczyków zdobyta jesienią 1959 r. Wojska polskie opuściły Danię w sierpniu 1659 r., udając się w drogę powrotną do ojczyzny.
Ale w drodze powrotnej popsuła się dyscyplina. Ze strony polskich żołnierzy doszło do rabunków i grabieży, spowodowanych głównie brakiem dostatecznej aprowizacji. Wycofujący się Polacy pozostawili na terenie Szlezwiku, Holsztyna i Meklemburga niekorzystną pamięć. Po rocznej nieobecności 11 października Czarniecki wkroczył ze swą dywizją na polską ziemię.
- Stefan Czarniecki jest postacią kontrowersyjną i bywa różnie oceniany – mówi Dariusz Okoń, historyk. – Patriota, mężny żołnierz, ale i człowiek chciwy oraz okrutny. Należy jednak pamiętać, że okrucieństwo stosowali powszechnie wszyscy wodzowie tamtej epoki. A chciwość? Pochodził z mało zamożnego rodu, a więc wojna pozwalała mu zdobyć majątek. Nieustanny udział w wojnach mocno nadszarpnął jego zdrowie. Kula strzaskała jego podniebienie, więc cyrulik założył mu metalową płytkę. To właśnie rany przyczyniły się do śmierci Czarnieckiego, który zmarł w drodze do Lwowa. Na łożu śmierci otrzymał buławę hetmańską.
Stefan Czarniecki herbu Łodzia (ur. ok. 1599 w Czarncy, zm. 16 lutego 1665 w Sokołówce) – polski dowódca wojskowy, oboźny wielki koronny i kasztelan kijowski od 1652, starosta kowelski od 1655, regimentarz od 1656, wojewoda ruski od 1657, starosta tykociński od 1659, wojewoda kijowski od 1664, hetman polny koronny w 1665. Właściciel dóbr tykocińskich nadanych mu za zasługi na rzecz ojczyzny. Najbardziej znany z prowadzenia wojny partyzanckiej przeciw wojskom Karola X Gustawa w czasie potopu szwedzkiego, choć miał też poważny wkład w pacyfikację powstania Chmielnickiego i w trakcie wojny polsko-rosyjskiej 1654-1667. Słynne jest powiedzenie hetmana: "jam nie z soli ani z roli, ale z tego, co mnie boli", gdyż doszedł do zaszczytów nie dzięki bogactwu, ale wiernej, żołnierskiej służbie (wikipedia).
Odrę przekroczył w okolicach Lubusza i poszedł szybkim marszem przez Angermuende, Gartz, ominął Szczecin i opanował Pasewalk. Gartz ograbiono i spalono, podobnie jak ponad 100 wsi w okolicach Szczecina, Anklam, Pasewalku, Penkun. Na początku listopada zdecydowano nie iść jednak dalej na Danię i 11 listopada Czarniecki z wojskiem przekroczył z powrotem Odrę w tym samym miejscu. Efektem tej wyprawy było więc splądrowanie, zniszczenie prowincji należących do elektora i króla szwedzkiego, lecz straty poniosła przede wszystkim pomorska ludność, w której pamięci na bardzo długo pozostały wspomnienia rabunków.
Czarniecki, uzasadniając łupieżczą wyprawę, miał się zwrócić do jednego ze swoich oficerów następującymi słowami: "Niech wie lis zdradziecki (mowa o elektorze brandenburskim – przyp. red.), czego się po nas spodziewać. Mamy wciąż własnych chłopów z bydła i kur obdzierać? Lepiej elektorskich krów posmakujmy. Tak, panowie, na koń, do Marchii! Tam należną zapłatę z elektora ściągniemy. Będzie on krzyczeć, to pewne, ale się tym zasłonimy, żeśmy o traktacie nie wiedzieli."
- Wielki wódz, ale i okrutny człowiek, potrafił być bezwzględny dla jeńców i ludności cywilnej, ale to w niczym nie odbiegało od zachowania innych wodzów tej epoki – mówi Dariusz Okoń, nauczyciel historii w VI LO im. Stefana Czarnieckiego. – Na pewno odegrał wybitną rolę w czasie potpu szwedzkiego. . Przeszedł do historii jako wzór niezłomnego i ofiarnego żołnierza. Jako jedyny polski wódz jest wymieniony w „Mazurku Dąbrowskiego”.
Należy jednak dodać, że takie obchodzenie się z ludnością cywilną było na porządku dziennym. Okrucieństwo i połączony z bezwzględnością odwet były w XVII wieku w równym stopniu stosowane przez wszystkie ówczesne armie europejskie. Kłopoty z aprowizacją były przyczyną łupiestwa. Dla żołnierza łupy wojenne były jedynym źródłem utrzymania, stąd też bezwzględność hetmana.
Rok później rozpoczęła się druga, słynna wyprawa Czarnieckiego uwieczniona w naszym hymnie narodowym. Jesienią 1658 r. Czarniecki podjął słynną wyprawę do Danii, po której nasz bohater „dla Ojczyzny ratowania wrócił się przez morze”.
Tym razem przemarsz przez ziemie elektora odbywał się w całkowitym porządku. Żelazna ręka Czarnieckiego umiała utrzymać dyscyplinę. O tym jak wyglądały kary przekazał relację Jan Chryzostom Pasek w swoim pamiętniku:
„Karanie zaś było za ekscesy już nie ścinać ani rozstrzeliwać, ale za nogi u konia uwiązawszy włóczyć po majdanie tak we wszystkim, jak kogo na ekscesie złapano, według dekretu lub dwa, albo trzy razy naokoło. I zdało się to zraz, że to nie tylko suknie, ale i ciało tak opada, że same tylko zostaną kości.”
Przez Pomorze i Meklemburgię wojska dotarły w okolice Hamburga, a dalej na wybrzeże Morza Północnego, skąd 14 grudnia 1658 r. rozpoczęto przeprawę na wyspę Als. W podjętej wczesnym rankiem wyprawie wzięły udział połączone siły polsko-brandenburskie pod wodzą Czarnieckiego, wspierane przez duńskie okręty wojenne. Wojskowi przeprawili się przez cieśninę Mały Bełt na łodziach, obok których płynęły konie. Wylądowali ok. 2 km na północ od zamku Sonderborg. Odziały Czarnieckiego rozbiły piechotę i jazdę szwedzką, która przybyła z pomocą załodze zamku, a następnie zmusiły Szwedów do wycofania się i zamknięcia się w Sonderborg i w pobliskim Nordborg. W ciągu kilku miesięcy zamki się poddały, podobnie jak inne atakowane przez Polaków twierdze na wyspie i całym pobliskim półwyspie Jutlandzkim. Ostatnia z nich - Fredericia - padła 27 maja 1659 r. Szwedzi zrezygnowali z dalszej obrony i opuścili Jutlandię ewakuując się na Fionię, która została przez Duńczyków zdobyta jesienią 1959 r. Wojska polskie opuściły Danię w sierpniu 1659 r., udając się w drogę powrotną do ojczyzny.
Ale w drodze powrotnej popsuła się dyscyplina. Ze strony polskich żołnierzy doszło do rabunków i grabieży, spowodowanych głównie brakiem dostatecznej aprowizacji. Wycofujący się Polacy pozostawili na terenie Szlezwiku, Holsztyna i Meklemburga niekorzystną pamięć. Po rocznej nieobecności 11 października Czarniecki wkroczył ze swą dywizją na polską ziemię.
- Stefan Czarniecki jest postacią kontrowersyjną i bywa różnie oceniany – mówi Dariusz Okoń, historyk. – Patriota, mężny żołnierz, ale i człowiek chciwy oraz okrutny. Należy jednak pamiętać, że okrucieństwo stosowali powszechnie wszyscy wodzowie tamtej epoki. A chciwość? Pochodził z mało zamożnego rodu, a więc wojna pozwalała mu zdobyć majątek. Nieustanny udział w wojnach mocno nadszarpnął jego zdrowie. Kula strzaskała jego podniebienie, więc cyrulik założył mu metalową płytkę. To właśnie rany przyczyniły się do śmierci Czarnieckiego, który zmarł w drodze do Lwowa. Na łożu śmierci otrzymał buławę hetmańską.
Stefan Czarniecki herbu Łodzia (ur. ok. 1599 w Czarncy, zm. 16 lutego 1665 w Sokołówce) – polski dowódca wojskowy, oboźny wielki koronny i kasztelan kijowski od 1652, starosta kowelski od 1655, regimentarz od 1656, wojewoda ruski od 1657, starosta tykociński od 1659, wojewoda kijowski od 1664, hetman polny koronny w 1665. Właściciel dóbr tykocińskich nadanych mu za zasługi na rzecz ojczyzny. Najbardziej znany z prowadzenia wojny partyzanckiej przeciw wojskom Karola X Gustawa w czasie potopu szwedzkiego, choć miał też poważny wkład w pacyfikację powstania Chmielnickiego i w trakcie wojny polsko-rosyjskiej 1654-1667. Słynne jest powiedzenie hetmana: "jam nie z soli ani z roli, ale z tego, co mnie boli", gdyż doszedł do zaszczytów nie dzięki bogactwu, ale wiernej, żołnierskiej służbie (wikipedia).