Zbliżał się koniec wakacji, a ja zatęskniłam za morzem. Dzień wcześniej razem z mamą obejrzałyśmy pogodę. Pogodynka zapowiedziała wysoką temperaturę i bezwietrzny dzień. Rano wczesnym pociągiem pojechałyśmy do Międzyzdrojów. Wysiadłyśmy z pociągu. Kropił deszcz i pomyślałam, że to nie będzie udany dzień. Bardzo długo szłyśmy ze stacji. Po drodze zjadłam loda kręconego z polewą toffi. Wreszcie dotarłyśmy do plaży, było tam bardzo mało plażowiczów. Znalazłyśmy ciekawe miejsce, gdzie była mielizna. Po prawej stronie było piękne wzniesienie i hotel „Amber Baltic”,a po lewej było widać port w Świnoujściu. Pomogłam mamie rozłożyć parawan i koc. Nagle zza chmur wyszło słońce. Niebo zrobiło się niebieskie i zaczął się super ładny dzień. Mama zaczęła leniuchowanie i położyła się na kocu. Ja poszłam do wody. Nagle zobaczyłam jakąś dziewczynkę, która łowiła meduzy. Przyłączyłam się do niej, a za chwilę było nas ośmioro. Zrobiliśmy duży basen i paletkami do badmintona łowiliśmy meduzy. Każdy, kto przechodził patrzył się i zachwycał nimi. Później je wypuściliśmy. Mama (o dziwo) weszła do wody i zaproponowała grę w piłkę: -Dzieci, pogramy w piłkę?-zapytała mama. -Tak!-wykrzyknęliśmy. -Chodźmy na tę małą mieliznę-zaproponowałam. Ustawiliśmy się w koło i odbijaliśmy piłkę, chlapaliśmy się przy tym wodą i przewracaliśmy. Gra w piłkę znudziła się nam. Usiedliśmy na mieliźnie tyłem do fal. Były bardzo duże. Popychały nas z całej siły, a my podskakiwaliśmy przesuwając się i śmiejąc. Dzień się kończył i pora była wracać do domu. Żal mi było wyjeżdżać. Poznałam ciekawych ludzi z innych miast.
Dzisiaj ranoo wyjechałem z mamą na wycieczkę do Warszawy. Najpierw zwiedzilismy zoo, następnym naszym punktem było kino i zwiedzenie centrum handlowego. Byłem bardzo szczęsliwy bo mama kupiła mi loda włoskiego. I tak wrócilismy do domu po którym dniu byłem bardzo zmęczony
Zbliżał się koniec wakacji, a ja zatęskniłam za morzem. Dzień wcześniej razem z mamą obejrzałyśmy pogodę. Pogodynka zapowiedziała wysoką temperaturę i bezwietrzny dzień. Rano wczesnym pociągiem pojechałyśmy do Międzyzdrojów.
Wysiadłyśmy z pociągu. Kropił deszcz i pomyślałam, że to nie będzie udany dzień. Bardzo długo szłyśmy ze stacji. Po drodze zjadłam loda kręconego z polewą toffi. Wreszcie dotarłyśmy do plaży, było tam bardzo mało plażowiczów. Znalazłyśmy ciekawe miejsce, gdzie była mielizna. Po prawej stronie było piękne wzniesienie i hotel „Amber Baltic”,a po lewej było widać port w Świnoujściu. Pomogłam mamie rozłożyć parawan i koc. Nagle zza chmur wyszło słońce. Niebo zrobiło się niebieskie i zaczął się super ładny dzień. Mama zaczęła leniuchowanie i położyła się na kocu. Ja poszłam do wody. Nagle zobaczyłam jakąś dziewczynkę, która łowiła meduzy. Przyłączyłam się do niej, a za chwilę było nas ośmioro. Zrobiliśmy duży basen i paletkami do badmintona łowiliśmy meduzy. Każdy, kto przechodził patrzył się i zachwycał nimi. Później je wypuściliśmy. Mama (o dziwo) weszła do wody i zaproponowała grę w piłkę:
-Dzieci, pogramy w piłkę?-zapytała mama.
-Tak!-wykrzyknęliśmy.
-Chodźmy na tę małą mieliznę-zaproponowałam.
Ustawiliśmy się w koło i odbijaliśmy piłkę, chlapaliśmy się przy tym wodą i przewracaliśmy. Gra w piłkę znudziła się nam. Usiedliśmy na mieliźnie tyłem do fal. Były bardzo duże. Popychały nas z całej siły, a my podskakiwaliśmy przesuwając się i śmiejąc.
Dzień się kończył i pora była wracać do domu. Żal mi było wyjeżdżać. Poznałam ciekawych ludzi z innych miast.
Dzisiaj ranoo wyjechałem z mamą na wycieczkę do Warszawy. Najpierw zwiedzilismy zoo, następnym naszym punktem było kino i zwiedzenie centrum handlowego. Byłem bardzo szczęsliwy bo mama kupiła mi loda włoskiego. I tak wrócilismy do domu po którym dniu byłem bardzo zmęczony