No cóż...byli gnębieni i dręczeni.Żyli w bardzo ciężkich warunkach, codziennie rano odbywała się musztra. Byli skromnie karmieni i musieli ciężko pracować. Większość osób nie wytrzymywała i ginęła w takich obozach. Żyli w ścisku-w jednym baraku potrafiło spać wiele osób. Oprócz tego dużo osób miała pasożyty jak wszy.
Pobudka była o piątej. Przed wyjściem do pracy więźniowie otrzymywali po kawałku chleba i porcję kaszy. Potem czwórkami maszerowaliśmy (...) do pracy w kopalniach (...). Była to naprawdę praca skazańca. Dzienna norma wynosiła 125 taczek ziemi (...). Pod ziemią kopalnie schodziły 15–40 metrów w dół; nagminnie zdarzały się nieszczęśliwe wypadki. Ofiary wyciągano na powierzchnię, odcinano im dłonie, które następnie przedstawiano władzom na dowód ich śmierci, ciała zaś zagrzebywano w poszyciu tajgi (...). Pracowaliśmy bez przerwy do 8 wieczorem. Ci, którzy do tego czasu nie wyrobili normy, musieli jeszcze pracować przez następne dwie godziny (...) strażnicy wywoływali więźniów, których praca była szczególnie mało wydajna i rozstrzeliwali ich na miejscu (...). W wyniku 12–czy nawet 14–godzinnego dnia pracy przez cały tydzień, bez ani jednego dnia wypoczynku więźniowie już po krótkim okresie są całkowicie wyczerpani, łatwo padają ofiarą chorób. Ale więzień dostaje zwolnienie lekarskie tylko wtedy, kiedy ma 40 stopni temperatury, a i to tylko pod warunkiem, że dzienna porcja zwolnień nie została jeszcze wyczerpana (...). W obozie liczącym około 10 tys. ludzi rocznie umiera jakieś 2 tys.
No cóż...byli gnębieni i dręczeni.Żyli w bardzo ciężkich warunkach, codziennie rano odbywała się musztra. Byli skromnie karmieni i musieli ciężko pracować. Większość osób nie wytrzymywała i ginęła w takich obozach. Żyli w ścisku-w jednym baraku potrafiło spać wiele osób. Oprócz tego dużo osób miała pasożyty jak wszy.
Pobudka była o piątej. Przed wyjściem do pracy więźniowie otrzymywali po kawałku chleba i porcję kaszy. Potem czwórkami maszerowaliśmy (...) do pracy w kopalniach (...). Była to naprawdę praca skazańca. Dzienna norma wynosiła 125 taczek ziemi (...). Pod ziemią kopalnie schodziły 15–40 metrów w dół; nagminnie zdarzały się nieszczęśliwe wypadki. Ofiary wyciągano na powierzchnię, odcinano im dłonie, które następnie przedstawiano władzom na dowód ich śmierci, ciała zaś zagrzebywano w poszyciu tajgi (...). Pracowaliśmy bez przerwy do 8 wieczorem. Ci, którzy do tego czasu nie wyrobili normy, musieli jeszcze pracować przez następne dwie godziny (...) strażnicy wywoływali więźniów, których praca była szczególnie mało wydajna i rozstrzeliwali ich na miejscu (...). W wyniku 12–czy nawet 14–godzinnego dnia pracy przez cały tydzień, bez ani jednego dnia wypoczynku więźniowie już po krótkim okresie są całkowicie wyczerpani, łatwo padają ofiarą chorób. Ale więzień dostaje zwolnienie lekarskie tylko wtedy, kiedy ma 40 stopni temperatury, a i to tylko pod warunkiem, że dzienna porcja zwolnień nie została jeszcze wyczerpana (...). W obozie liczącym około 10 tys. ludzi rocznie umiera jakieś 2 tys.