niewiem jak bys ty napisała ale ja nepisałbym tak oczywiście krutko ni na temat bo ja sie nie lubie rozpisywać chciałbym zostac matematykiem wykładac na politechnice i zdobywac wiedze gdzy dorosne i bede dojzały bede nauczał w szkołach podstawowych i wyzej no i jak zejde na emeryture do będe dostawał niezłą a dobra tego prosze nie pisac
Gdy się przebudziłem, zauwarzyłem, że nie ma już ze mną moich rodziców, i moich przyjaciół. Tęskniłem za nimi. Brakowało mi tej nadopiekuńczości mojej mamy i wrzasków mojego taty. Świat był jakiś inny. Wokół same drzewa, które wogule nie wrzypominały drzew z przed snu. Droga była jakaś taka nie normalna, zakręcona, jakby czegoś szukała, zatrzymująca się przed jednym ze starych drzew, które było, inne niż pozostałe. Drzewo było łyse, na jej koronie siedział król. Był bardzo mały, nie można było go nazwać królem, wogule nie pasował do jego autorytetu. Podszedłem bliżej. Przez chwilę przyglądałęm się mu, potem powiedział:
- Witaj w przyszłości.
Poczym znikł i nie zobaczyłem go już wogle. Zastanawiałem się: "czy tak ma wyglądać przyszłość"? Obudziłem się, nie wiedziałem gdzie jestem. Drzewa odzyskały swój kolor, droga była prososta, żaden krzak nie druzniał się od pozostałych. Rodzice byli przy mnie. Nie myślać chwile, od razu ich przytuliłem. Zdałem sobie sprawę, że to był tylko sen i pomyślałem, że skoro przyszłość ma być taka skromna i bez ludzka, to ja nie chcę już żyć. Lecz potem znalazłem pozytywne aspekty tej sprawy. Przypomniałem sobie, że często chciałem być sam i nigdy tego nie miałem. Tam, miał bym to wszystko co chcem i być może został bym królem, który znika i się nie pojawia. Lecz ja, bym się pojawiał i nie był bym taki srogi. Moja planeta i ja w niej rządzę.
niewiem jak bys ty napisała ale ja nepisałbym tak oczywiście krutko ni na temat bo ja sie nie lubie rozpisywać chciałbym zostac matematykiem wykładac na politechnice i zdobywac wiedze gdzy dorosne i bede dojzały bede nauczał w szkołach podstawowych i wyzej no i jak zejde na emeryture do będe dostawał niezłą a dobra tego prosze nie pisac
Sen, czy jawa?
Gdy się przebudziłem, zauwarzyłem, że nie ma już ze mną moich rodziców, i moich przyjaciół. Tęskniłem za nimi. Brakowało mi tej nadopiekuńczości mojej mamy i wrzasków mojego taty. Świat był jakiś inny. Wokół same drzewa, które wogule nie wrzypominały drzew z przed snu. Droga była jakaś taka nie normalna, zakręcona, jakby czegoś szukała, zatrzymująca się przed jednym ze starych drzew, które było, inne niż pozostałe. Drzewo było łyse, na jej koronie siedział król. Był bardzo mały, nie można było go nazwać królem, wogule nie pasował do jego autorytetu. Podszedłem bliżej. Przez chwilę przyglądałęm się mu, potem powiedział:
- Witaj w przyszłości.
Poczym znikł i nie zobaczyłem go już wogle. Zastanawiałem się: "czy tak ma wyglądać przyszłość"? Obudziłem się, nie wiedziałem gdzie jestem. Drzewa odzyskały swój kolor, droga była prososta, żaden krzak nie druzniał się od pozostałych. Rodzice byli przy mnie. Nie myślać chwile, od razu ich przytuliłem. Zdałem sobie sprawę, że to był tylko sen i pomyślałem, że skoro przyszłość ma być taka skromna i bez ludzka, to ja nie chcę już żyć. Lecz potem znalazłem pozytywne aspekty tej sprawy. Przypomniałem sobie, że często chciałem być sam i nigdy tego nie miałem. Tam, miał bym to wszystko co chcem i być może został bym królem, który znika i się nie pojawia. Lecz ja, bym się pojawiał i nie był bym taki srogi. Moja planeta i ja w niej rządzę.