Na pustyni panował upał, a w powietrzu unosił się nieprzyjemny zapach widac było stado sępów. Nietypowe zachowanie zwierząt i śmiertelna cisza oznaczały ze dzieje się coś dziwnego. Nadchodził wiatr a na niebie było widac wielką chmurę. Ciemna niczym skrzydło wielkiego ptaka chmura zakryła niebo. Słychac było jęki ludzi i stęk zwierząt. Widok zasłonił ciemny, siwy dym.
Znów wszystko zamilkło większe drobinki piasku opadły. Wiatr był tak silny ze z piasku tworzyły się wielkie, piaszczyste wiry. Spodziewac mozna się było najgorszego , że piasek usypie wielką, piaszczystą mogiłę. Zwierzęta roztawiały coraz szerzej nogi by nie stracić równowagi. Silny wiatr usypywał do kolan i wyżej kopce z piasku. Nagle czarne chmury przysłoniła siwa jasność i po chwili zapadła jeszcze większa ciemność.
Grzmot za grzmotem udezał w ziemie wybuchały oślepiające błyskawice po tym nastąpiła martwa cisza. Zapadła noc . Oślepiające błyskawice co chwile rozświetlały gęstą ciemność. Burze Piaskową zakończyła wielka ulewa.
Jechaliśmy już kolejny dzień przez pustynię. Nic tylko piasek i piasek. Wjechalismy terz na wysoką płaszczyznę, z której można była zobaczyć niezmierne ocszary pustynne. Oczywiście musieliśmy pędzić, bo z tąd łatwo było nas widać. Upał prazył niemiłosiernie, a my wciąż jechaliśmy. Ja siedziałem na siodle za Idrysem. Nel istotnie wyglądala jak ptaszek w swoim koszyku. Nagle jeden z Beduinów krzyknął, ze coś jest przed nami i zmierza dokładnie w naszym kierunku. Była to wielka, klębiąca się ciemna chmura. Targnęła tumany piasku. W równej powierzchni pustyni zaczęły się pokazywać drobne lejki. Ale zaraz potem ta ciemna toń targnęła na nas ze zdwojoną siłą. Postanowiono pędzić cały czas naprzód. Kiedy tylko znależliśmy się w środku tego postrachu pustyni, pisek miotany na wszystkie stony zasypał nam twarze. Nigdy w życiu nie widziałem czegoś podobnego. Wielbłądy zbiły się razem, ale łatwo można było się zgubić w tej afrykańskiej zamieci. Ludzie cały czas musieli się nawoływać. I tak wokół nas panowały egipskie ciemności. W końcu zostawiliśmy burzę piaskową za sobą. Na razie niewiele to dało, bo w powietrzu pozostał jeszcze gruby pyl, ale i ten wkrótcezaczął opadać. Znów można było coś zobaczyć. Dziękowałem bogu, że ja i Nel ocaleliśmy.
Na pustyni panował upał, a w powietrzu unosił się nieprzyjemny zapach widac było stado sępów. Nietypowe zachowanie zwierząt i śmiertelna cisza oznaczały ze dzieje się coś dziwnego. Nadchodził wiatr a na niebie było widac wielką chmurę. Ciemna niczym skrzydło wielkiego ptaka chmura zakryła niebo. Słychac było jęki ludzi i stęk zwierząt. Widok zasłonił ciemny, siwy dym.
Znów wszystko zamilkło większe drobinki piasku opadły. Wiatr był tak silny ze z piasku tworzyły się wielkie, piaszczyste wiry. Spodziewac mozna się było najgorszego , że piasek usypie wielką, piaszczystą mogiłę. Zwierzęta roztawiały coraz szerzej nogi by nie stracić równowagi. Silny wiatr usypywał do kolan i wyżej kopce z piasku. Nagle czarne chmury przysłoniła siwa jasność i po chwili zapadła jeszcze większa ciemność.
Grzmot za grzmotem udezał w ziemie wybuchały oślepiające błyskawice po tym nastąpiła martwa cisza. Zapadła noc . Oślepiające błyskawice co chwile rozświetlały gęstą ciemność. Burze Piaskową zakończyła wielka ulewa.
Licze na Naj ;p
:) :)
Jechaliśmy już kolejny dzień przez pustynię. Nic tylko piasek i piasek. Wjechalismy terz na wysoką płaszczyznę, z której można była zobaczyć niezmierne ocszary pustynne. Oczywiście musieliśmy pędzić, bo z tąd łatwo było nas widać. Upał prazył niemiłosiernie, a my wciąż jechaliśmy. Ja siedziałem na siodle za Idrysem. Nel istotnie wyglądala jak ptaszek w swoim koszyku. Nagle jeden z Beduinów krzyknął, ze coś jest przed nami i zmierza dokładnie w naszym kierunku. Była to wielka, klębiąca się ciemna chmura. Targnęła tumany piasku. W równej powierzchni pustyni zaczęły się pokazywać drobne lejki. Ale zaraz potem ta ciemna toń targnęła na nas ze zdwojoną siłą. Postanowiono pędzić cały czas naprzód. Kiedy tylko znależliśmy się w środku tego postrachu pustyni, pisek miotany na wszystkie stony zasypał nam twarze. Nigdy w życiu nie widziałem czegoś podobnego. Wielbłądy zbiły się razem, ale łatwo można było się zgubić w tej afrykańskiej zamieci. Ludzie cały czas musieli się nawoływać. I tak wokół nas panowały egipskie ciemności. W końcu zostawiliśmy burzę piaskową za sobą. Na razie niewiele to dało, bo w powietrzu pozostał jeszcze gruby pyl, ale i ten wkrótcezaczął opadać. Znów można było coś zobaczyć. Dziękowałem bogu, że ja i Nel ocaleliśmy.