Staś i Nel dotarli właśnie do miejsca, gdzie stał ogromny baobab. Dzieci postanowiły, że będzie to świetna kryjówka i że drzewo na jakiś czas może stać się ich domem. Staś ochrzcił baobab jako „Kraków”.
Kiedy wszystko już urządzili i nowy dom był gotowy, aby w nim zamieszkać, wypadki przybrały bardzo niepomyślny obrót – Nel ciężko zachorowała. Przyczyną jej złego stanu zdrowia były muchy tse-tse, które przenoszą pierwotniaki wywołujące febrę, czyli malarię. Dziewczynka leżała na posłaniu nękana dreszczami i bardzo wysoką gorączką. Mimo troskliwej opieki jaką otoczył ją Staś, Nel czuła się coraz gorzej, jej dziecięce ciało umęczone dolegliwościami, stawało się coraz chudsze, żółte i mizerne.
Staś obawiał się najgorszego, gdy Kali wskazał mu w oddali unoszący się dym, który oznaczać mógł jedynie człowieka. - Kali, przyjacielu, zostawiam Nel pod twoją opieką. Nie wiem kogo spotkam, gdy odnajdę ognisko, z którego pochodzi ten dym, ale nie mam innego wyjścia, muszę to sprawdzić. Zdrowie małej spoczywa na moich barkach i to ryzyko trzeba podjąć, bo organizm Nel może w każdej chwili przestać opierać się chorobie. - Kali zostać. Kali pilnować mała Nel. Staś iść i sprawdzać, czy ta człowieka być pomoc. Kali sprawdzić, jak Staś nie być długo wracać.
Zbliżając się do miejsca obozowiska nieznajomego Staś czuł palący go w żołądku strach, ale troska o przyjaciółkę dodawała sił nogom. Oczom chłopca ukazał się dziwny, ale napełniający serce nadzieją obraz. Na posłaniach leżał biały człowiek, a obok niego kilku Murzynów, którzy wyglądali, jakby spali. Przy starym krzątał się młody Murzynek.
I tak Staś Tarkowski poznał podróżnika Henryka Lindego, który opowiedział mu własne przygody i wyjaśnił, że czaka tu śmierci z powodu choroby, która toczy jego ciało, a jego towarzysze zapadli w śpiączkę afrykańską. Rodak poznawszy historię Stasia polecił mu zabrać zapasy jedzenia wraz z koniem i coś, co szczególnie ucieszyło chłopca – chininę, lek, który mógł uzdrowić chorą Nel.
Pożegnawszy się z Lindem, Staś czym prędzej pobiegł do obozowiska, żeby jak najszybciej zaaplikować dziewczynce lek. - Nel, teraz już wyzdrowiejesz, bo dobry Linde z Polski, o którego przygodach później ci opowiem, dał nam chininę, żebyś mogła szybko stanąć na nogi. - To dobrze, dobrze. Tak się bałam o ciebie Stasiu, dobrze, że już jesteś. Opowiedz mi teraz o Lindem. coś takiego
Staś i Nel dotarli właśnie do miejsca, gdzie stał ogromny baobab. Dzieci postanowiły, że będzie to świetna kryjówka i że drzewo na jakiś czas może stać się ich domem. Staś ochrzcił baobab jako „Kraków”.
Kiedy wszystko już urządzili i nowy dom był gotowy, aby w nim zamieszkać, wypadki przybrały bardzo niepomyślny obrót – Nel ciężko zachorowała. Przyczyną jej złego stanu zdrowia były muchy tse-tse, które przenoszą pierwotniaki wywołujące febrę, czyli malarię. Dziewczynka leżała na posłaniu nękana dreszczami i bardzo wysoką gorączką. Mimo troskliwej opieki jaką otoczył ją Staś, Nel czuła się coraz gorzej, jej dziecięce ciało umęczone dolegliwościami, stawało się coraz chudsze, żółte i mizerne.
Staś obawiał się najgorszego, gdy Kali wskazał mu w oddali unoszący się dym, który oznaczać mógł jedynie człowieka.
- Kali, przyjacielu, zostawiam Nel pod twoją opieką. Nie wiem kogo spotkam, gdy odnajdę ognisko, z którego pochodzi ten dym, ale nie mam innego wyjścia, muszę to sprawdzić. Zdrowie małej spoczywa na moich barkach i to ryzyko trzeba podjąć, bo organizm Nel może w każdej chwili przestać opierać się chorobie.
- Kali zostać. Kali pilnować mała Nel. Staś iść i sprawdzać, czy ta człowieka być pomoc. Kali sprawdzić, jak Staś nie być długo wracać.
Zbliżając się do miejsca obozowiska nieznajomego Staś czuł palący go w żołądku strach, ale troska o przyjaciółkę dodawała sił nogom. Oczom chłopca ukazał się dziwny, ale napełniający serce nadzieją obraz. Na posłaniach leżał biały człowiek, a obok niego kilku Murzynów, którzy wyglądali, jakby spali. Przy starym krzątał się młody Murzynek.
I tak Staś Tarkowski poznał podróżnika Henryka Lindego, który opowiedział mu własne przygody i wyjaśnił, że czaka tu śmierci z powodu choroby, która toczy jego ciało, a jego towarzysze zapadli w śpiączkę afrykańską. Rodak poznawszy historię Stasia polecił mu zabrać zapasy jedzenia wraz z koniem i coś, co szczególnie ucieszyło chłopca – chininę, lek, który mógł uzdrowić chorą Nel.
Pożegnawszy się z Lindem, Staś czym prędzej pobiegł do obozowiska, żeby jak najszybciej zaaplikować dziewczynce lek.
- Nel, teraz już wyzdrowiejesz, bo dobry Linde z Polski, o którego przygodach później ci opowiem, dał nam chininę, żebyś mogła szybko stanąć na nogi.
- To dobrze, dobrze. Tak się bałam o ciebie Stasiu, dobrze, że już jesteś. Opowiedz mi teraz o Lindem. coś takiego