Według mnie najciekawszą przygodą Robinsona Kruzoe jest wyprawa w głąb wyspy. Robinson miał wiele wątpliwości co do tej podróży. Myślę, że do podjęcia decyzji skłoniła go chęć poznania nieznanej dotąd części wyspy oraz urozmaicenia dotychczasowego życia na wyspie. Niedługo po chorobie Robinson rozpoczął przygotowania do podróż, które przedłużyły się ponieważ rozbitek nie miał jeszcze butów, bez których nie poradził by sobie w tam dalekiej podróży. Wędrownik wyposażył się również w parasol z kozich skór i cięciwę do łuku. O wschodzie słońca przygotował pożywienie dla kóz i z koszem na plecach, niezbędnym podczas upału parasolem i innymi przydatnymi rzeczami, pomimo obaw ruszył w drogę ku nieznanym miejscom. Około południa znudzony podróżą bohater natknął się na ślady kozich racic. Były to ślady dobrze znane Robinsonowi Kruzoe! Na niewielkiej, nasłonecznionej polanie za zakrętem strumienia wędrowiec zobaczył ptaki dobrze znane. Przyciągnęły je tam bladożółte kulki rosnące na polanie. Była to dzika kukurydza, którą Robinson nazwał Gruby Dziobem. Przyszło to, czego Robinson obawiał się najbardziej - noc z dala od Yorku. Przełamując lęk Kruzoe spędził noc na drzewie. Rano wypoczęty wędrowiec ruszył w dalszą drogę. Tego dnia odkrył melony, a miejsce w którym rosły nazwał Melonowym Wzgórzem. Następnego dnia odkrył pomarańcze, drzewka cytrynowe i winogrono, o których od dawna marzył. Było takie samo jak to które znalazł w porze deszczowej na plaży. Wtedy właśnie bohater postanowił zagospodarować także tą część wyspy. Miał tu dobre warunki do siania zboża, hodowania kóz oraz urozmaicenia swojego jadłospisu. Po tygodniu w pobliżu Pomarańczowego Gaju powstał domek letni Robinosona Kruzoe. Następnie z koszem wyładowanym po brzegi jedzeniem wyruszył w drogę powrotną do Yorku. Uważam tą przygodę za jedną z ciekawszych. Robinson pokonał strach związany z wyprawą w głąb wyspy, dzięki czemu znalazł lepsze warnkki do życia na bezludziu.
Według mnie najciekawszą przygodą Robinsona Kruzoe jest wyprawa w głąb wyspy.
Robinson miał wiele wątpliwości co do tej podróży. Myślę, że do podjęcia decyzji skłoniła go chęć poznania nieznanej dotąd części wyspy oraz urozmaicenia dotychczasowego życia na wyspie. Niedługo po chorobie Robinson rozpoczął przygotowania do podróż, które przedłużyły się ponieważ rozbitek nie miał jeszcze butów, bez których nie poradził by sobie w tam dalekiej podróży. Wędrownik wyposażył się również w parasol z kozich skór i cięciwę do łuku. O wschodzie słońca przygotował pożywienie dla kóz i z koszem na plecach, niezbędnym podczas upału parasolem i innymi przydatnymi rzeczami, pomimo obaw ruszył w drogę ku nieznanym miejscom. Około południa znudzony podróżą bohater natknął się na ślady kozich racic. Były to ślady dobrze znane Robinsonowi Kruzoe! Na niewielkiej, nasłonecznionej polanie za zakrętem strumienia wędrowiec zobaczył ptaki dobrze znane. Przyciągnęły je tam bladożółte kulki rosnące na polanie. Była to dzika kukurydza, którą Robinson nazwał Gruby Dziobem. Przyszło to, czego Robinson obawiał się najbardziej - noc z dala od Yorku. Przełamując lęk Kruzoe spędził noc na drzewie. Rano wypoczęty wędrowiec ruszył w dalszą drogę. Tego dnia odkrył melony, a miejsce w którym rosły nazwał Melonowym Wzgórzem. Następnego dnia odkrył pomarańcze, drzewka cytrynowe i winogrono, o których od dawna marzył. Było takie samo jak to które znalazł w porze deszczowej na plaży. Wtedy właśnie bohater postanowił zagospodarować także tą część wyspy. Miał tu dobre warunki do siania zboża, hodowania kóz oraz urozmaicenia swojego jadłospisu. Po tygodniu w pobliżu Pomarańczowego Gaju powstał domek letni Robinosona Kruzoe. Następnie z koszem wyładowanym po brzegi jedzeniem wyruszył w drogę powrotną do Yorku.
Uważam tą przygodę za jedną z ciekawszych. Robinson pokonał strach związany z wyprawą w głąb wyspy, dzięki czemu znalazł lepsze warnkki do życia na bezludziu.