Podróż o dziwo minęła w miarę szybko i przyjemnie i następnego dnia o godz.9.00 byliśmy w PARALII, po takiej podróży cały autokar miał tylko jedno marzenie: prysznic i wygodne łóżko, no i czekał nas prysznic tyle, że zimny – zakwaterowanie do pokoi odbywa się od godziny 12.00! Cóż, nie pozostawało nic innego, jak otworzyć swoje bagaże, wyciągnąć stroje kąpielowe i ręczniki i iść pospać na plażę, Na szczęście do plaży mieliśmy jakieś dwie minutki drogi, wiec jakoś się tam doczołgaliśmy….i wtedy – zmęczenie znikło – pękło jak bańka mydlana. - Jesteśmy w raju – szepnęłam do męża. My – młodzi Polacy, którzy rok wcześniej spędzili dwa tygodnie nad polskim morzem, z czego dziesięć dni w hotelu, ponieważ troszkę lało, a gdy tylko pojawiło się na niebie słonko, obliczaliśmy za ile minut schowa się za chmury i czym prędzej biegliśmy na plażę, żeby znaleźć chociaż metr wolnego miejsca, teraz byliśmy pewni tego, że Grecja to była baaardzo mądra decyzja.
Plaża przepiękna, bardzo szeroka i czysta – codziennie rano plaża była czyszczona i wygładzana, brak parawanów – to przyznam szczerze wzbudziło nas w zdumienie, bo w głowie ciągle mieliśmy parawanowy szał nad Bałtykiem, tu wszyscy mieli parasole ochronne – my nie…jeszcze nie Niebo cudownie błękitne, chmur, chmurek, jakiejkolwiek smugi białego koloru na niebie – całkowity brak – i tu zaczęliśmy rozumieć rolę parasoli. A co z wodą…
- No dobra, spróbuję – usłyszałam bohaterskie słowa męża, rok temu przez dwa tygodnie nie zamoczyliśmy nawet kostki w morzu, nie byliśmy w stanie, mroźna woda w sekundę paraliżowała całe ciało.
Podróż o dziwo minęła w miarę szybko i przyjemnie i następnego dnia o godz.9.00 byliśmy w PARALII, po takiej podróży cały autokar miał tylko jedno marzenie: prysznic i wygodne łóżko, no i czekał nas prysznic tyle, że zimny – zakwaterowanie do pokoi odbywa się od godziny 12.00!
Cóż, nie pozostawało nic innego, jak otworzyć swoje bagaże, wyciągnąć stroje kąpielowe i ręczniki i iść pospać na plażę, Na szczęście do plaży mieliśmy jakieś dwie minutki drogi, wiec jakoś się tam doczołgaliśmy….i wtedy – zmęczenie znikło – pękło jak bańka mydlana.
- Jesteśmy w raju – szepnęłam do męża.
My – młodzi Polacy, którzy rok wcześniej spędzili dwa tygodnie nad polskim morzem, z czego dziesięć dni w hotelu, ponieważ troszkę lało, a gdy tylko pojawiło się na niebie słonko, obliczaliśmy za ile minut schowa się za chmury i czym prędzej biegliśmy na plażę, żeby znaleźć chociaż metr wolnego miejsca, teraz byliśmy pewni tego, że Grecja to była baaardzo mądra decyzja.
Plaża przepiękna, bardzo szeroka i czysta – codziennie rano plaża była czyszczona i wygładzana, brak parawanów – to przyznam szczerze wzbudziło nas w zdumienie, bo w głowie ciągle mieliśmy parawanowy szał nad Bałtykiem, tu wszyscy mieli parasole ochronne – my nie…jeszcze nie Niebo cudownie błękitne, chmur, chmurek, jakiejkolwiek smugi białego koloru na niebie – całkowity brak – i tu zaczęliśmy rozumieć rolę parasoli. A co z wodą…
- No dobra, spróbuję – usłyszałam bohaterskie słowa męża, rok temu przez dwa tygodnie nie zamoczyliśmy nawet kostki w morzu, nie byliśmy w stanie, mroźna woda w sekundę paraliżowała całe ciało.