gags32
W moim mieście najbardziej malowniczym miejscem jest park. Moje miasto znajduje się na wyżynie więc siedząc na ławeczce w parku można zobaczyć cudny krajobraz. Widać piękne, duże drzewa, których korona liści rozpościera się na wszystkie strony. Można zobaczyć unikatowe gatunki zwierząt, których nazwy ciężko zapamiętać. Tutaj jest bardzo cicho i przyroda nie jest naruszona. Można nacieszyć ucho spokojem a oko pięknem przyrody.
0 votes Thanks 0
Zgłoś nadużycie!
Qianmen Dajie Na południe od Tiananmen w osi głównej biegnie ulica Qianmen Dajie. Poszliśmy tam, by odnaleźć słynną restaurację serwującą kaczkę po pekińsku. Jakież było nasze zaskoczenie, gdy okazało się, że ulica jest niedostępna. Od strony placu stał wysoki płot, za którym prowadzono prace budowlano-remontowe. Poszliśmy bokiem, uliczką równoległą. A tam niektóre domy od strony Qianmen zupełnie rozebrane, niektóre solidnie rozłożone, że tylko widać konstrukcję. Pekin, boczne ulicePomiędzy nimi mur z cegieł, blokujący dostęp do ulicy. Wyglądało na to, że szykowali tę część miasta na olimpiadę. Jeśli to rzeczywiście miało jakiś związek, to było trochę za późno. Biorąc pod uwagę lokalizację, miejsce wydawało się warte odnowienia. Tylko, że to bardziej przypominało rozwałkę niż remont. Ciekawy obrazek stanowili robotnicy chińscy, którzy chodzili parami z drągiem pomiędzy nimi, trzymanym na ramieniu. Z drąga zwieszała się siatka, w której leżało kilka cegieł i starych kawałków drewna. Może ważyło to kilka kilogramów. Z taką efektywnością, nawet mając tysiące budowniczych, remont trochę potrwa... Idąc dalej na południe i potem w prawo od Qianmen Dajie, doszliśmy do uliczki gdzie były stare domy, ale w przyzwoitym stanie. Pekin, kolejne boczne uliceNiektóre zbudowane w pięknym starochińskim stylu. Były w nich zlokalizowane sklepy, restauracje. Ale już kawałek dalej dotarliśmy do starych, rozsypujących się ruder. To obszar Hutongów. Morze niskiej zabudowy często w bardzo złym stanie, z uszkodzonymi dachami, roślinami na dachu. Ludzie widać że biedni, handlujący czym się da. Dla niektórych to atrakcja turystyczna. Według mnie to slumsy, obszar nędzy – nie znalazłem tu nic interesującego. Daje tylko wyobrażenie w jakich warunkach ciągle żyje ogromna liczba Chińczyków. A to prawie samo centrum stolicy... Z drugiej strony, z uwagi na skalę wszelkich zjawisk w Chinach, może są i ładniejsze Hutongi, w lepszym stanie. Po powrocie znalazłem gdzieś informację, że ewentualnie warto zobaczyć Hutongi w dzielnicy Xicheng, na zachód od Zakazanego Miasta.
Na południe od Tiananmen w osi głównej biegnie ulica Qianmen Dajie. Poszliśmy tam, by odnaleźć słynną restaurację serwującą kaczkę po pekińsku. Jakież było nasze zaskoczenie, gdy okazało się, że ulica jest niedostępna. Od strony placu stał wysoki płot, za którym prowadzono prace budowlano-remontowe. Poszliśmy bokiem, uliczką równoległą. A tam niektóre domy od strony Qianmen zupełnie rozebrane, niektóre solidnie rozłożone, że tylko widać konstrukcję. Pekin, boczne ulicePomiędzy nimi mur z cegieł, blokujący dostęp do ulicy.
Wyglądało na to, że szykowali tę część miasta na olimpiadę. Jeśli to rzeczywiście miało jakiś związek, to było trochę za późno. Biorąc pod uwagę lokalizację, miejsce wydawało się warte odnowienia. Tylko, że to bardziej przypominało rozwałkę niż remont. Ciekawy obrazek stanowili robotnicy chińscy, którzy chodzili parami z drągiem pomiędzy nimi, trzymanym na ramieniu. Z drąga zwieszała się siatka, w której leżało kilka cegieł i starych kawałków drewna. Może ważyło to kilka kilogramów. Z taką efektywnością, nawet mając tysiące budowniczych, remont trochę potrwa...
Idąc dalej na południe i potem w prawo od Qianmen Dajie, doszliśmy do uliczki gdzie były stare domy, ale w przyzwoitym stanie. Pekin, kolejne boczne uliceNiektóre zbudowane w pięknym starochińskim stylu. Były w nich zlokalizowane sklepy, restauracje. Ale już kawałek dalej dotarliśmy do starych, rozsypujących się ruder. To obszar Hutongów. Morze niskiej zabudowy często w bardzo złym stanie, z uszkodzonymi dachami, roślinami na dachu. Ludzie widać że biedni, handlujący czym się da. Dla niektórych to atrakcja turystyczna. Według mnie to slumsy, obszar nędzy – nie znalazłem tu nic interesującego. Daje tylko wyobrażenie w jakich warunkach ciągle żyje ogromna liczba Chińczyków. A to prawie samo centrum stolicy...
Z drugiej strony, z uwagi na skalę wszelkich zjawisk w Chinach, może są i ładniejsze Hutongi, w lepszym stanie. Po powrocie znalazłem gdzieś informację, że ewentualnie warto zobaczyć Hutongi w dzielnicy Xicheng, na zachód od Zakazanego Miasta.