Jestem zaskoczony tym, co mi się dzisiaj przydażylo. Wylądowałem na planecie, która nazwałbym planetą Próżnego. Próżny to człowiek, który nauczył mnie dziwnej gry. Klaszcząc w dłonie Próżny kłaniał mi się, zdejmował kapelusz z głowy. Zabawa ta znudziła mi się po pięciu minutach. Zrozumiałem, że Próżny chce bym klaskał i okazywał mu wdzięczność. Próżny skoncentrowany był tylko na sobie. Byłem zaskoczony tym, że ważne jest dla niego, to by był wielbiony i oklaskiwany. Zastanawiałem się czy wszyscy dorośli są tacy sami Poleciałem na następna planetę. Spotkałem na niej Pijaka, siedział przed stosem pełnych i pustych butelek. Powiedział że pije, aby zapomnieć, że się wstydzi, a wstydzi się tego, że pije. Byłem zdumiony tym błędnym kołem bez wyjścia! Poleciałem dalej. To była czwarta z kolei planeta. Zamieszkiwał ją Bankier, który nieustannie przeliczał należące do niego gwiazdy. Nie miał czasu na nic innego uważał, że podchodzi do życia poważnie i nie zajmuje się głupstwami. Podobno mieszka tu pięćdziesiąt cztery lata i tylko trzy razy pozwolił się oderwać od pracy. Powiedział, że było to dwadzieścia dwa lata temu. Gdy spadający chrabąszcz narobił wielkiego hałasu. Innym razem było to jedenaście lat temu, gdy dostałem ataku reumatyzmu, okazuje się, że ten bankier to dziwny człowiek, bo nie ma czasu na ruch. Bankier powiedział mi ze wszystkie gwiazdy nalezą do niego, bo to on wszedł na pomysł, że może je mieć. Zacząłem się zastanawiać, co on z tego ma? Jakie korzyści czerpie Bankier z posiadania pięciuset milionów gwiazd? Czy to znaczy że jest bogaty? Bankier tłumaczył mi że jest i to wystarczy.
Trzeci dzień podróży.
Wylądowałem na najmniejszej planecie ze wszystkich, jakich widziałem. Znajdowała się tutaj tylko latarnia uliczna i latarnik. Pomyślałem, że chodź nie ma tu domów i innych ludzi zajęcie latarnika nie jest absurdalne, tak jak osoby, które poznałem w wczoraj. Jest to fajnie zajęcie, bo kiedy zapala latarnie to tak jakby świeciła jeszcze jedna gwiazda, a kiedy gasi, jakby gwiazda szła spać. Latarnik mówił, że planeta z roku na rok obraca się coraz szybciej. Narzekał, że z godnie z zarządzeniem musi zapalać latarnie wieczorem a gasić rano. Teraz planeta robi jeden obrót na minutę Latarnik nie ma, kiedy odpocząć. Poradziłem mu, aby powolutku okrążał swoja planetę, pozostanie cały czas na słońcu i będzie mógł odpoczywać. Latarnik lubił, bowiem spać. Polubiłem go i szkoda było mi się z nim rozstać. Z żalem opuszczałem jego planetę, stwierdziłem, że to najfajniejszy człowiek, którego do tą spotkałem. Nie był taki jak Próżny, Pijak, Barnkier spodobało mi się to, że nie zajmował się wyłącznie sobą. Bardzo miło spędziłem ten dzień.
Czwarty dzień podróży.
Wylądowałem na planecie, na której jak się okazało mieszkał Geograf. Wyjaśnił mi, że jest uczonym i wie gdzie znajdują się góry, morza, jeziora i pustynie. Spytałem go czy wie czy na mojej planecie one również istnieją? Niestety nie potrafił mi odpowiedzieć. Stwierdził, że jest zbyt ważna osobą by sprawdzać to osobiście, Powiedział mi, czym się zajmują: notują wspomnienia i udowadniają swoje odkrycia. Poprosił mnie bym opisał swoją planetę. Wspomniałem o swojej róży słysząc to przerwał mi mówiąc, iż geografia nie zajmuje się „efemerycznymi” zjawiskami. Zażądałem wyjaśnienia. Co to znaczy? Geograf powiedział, że „efemeryczny” znaczy „zagrożony rychłym zniknięciem”. Zdumiałem się. Poczułem się winny, że pozostawiłem swoja bezbronną róże.
Drugi dzień podróży.
Jestem zaskoczony tym, co mi się dzisiaj przydażylo. Wylądowałem na planecie, która nazwałbym planetą Próżnego. Próżny to człowiek, który nauczył mnie dziwnej gry. Klaszcząc w dłonie Próżny kłaniał mi się, zdejmował kapelusz z głowy. Zabawa ta znudziła mi się po pięciu minutach. Zrozumiałem, że Próżny chce bym klaskał i okazywał mu wdzięczność. Próżny skoncentrowany był tylko na sobie. Byłem zaskoczony tym, że ważne jest dla niego, to by był wielbiony i oklaskiwany. Zastanawiałem się czy wszyscy dorośli są tacy sami
Poleciałem na następna planetę. Spotkałem na niej Pijaka, siedział przed stosem pełnych i pustych butelek. Powiedział że pije, aby zapomnieć, że się wstydzi, a wstydzi się tego, że pije. Byłem zdumiony tym błędnym kołem bez wyjścia!
Poleciałem dalej. To była czwarta z kolei planeta. Zamieszkiwał ją Bankier, który nieustannie przeliczał należące do niego gwiazdy. Nie miał czasu na nic innego uważał, że podchodzi do życia poważnie i nie zajmuje się głupstwami. Podobno mieszka tu pięćdziesiąt cztery lata i tylko trzy razy pozwolił się oderwać od pracy. Powiedział, że było to dwadzieścia dwa lata temu. Gdy spadający chrabąszcz narobił wielkiego hałasu. Innym razem było to jedenaście lat temu, gdy dostałem ataku reumatyzmu, okazuje się, że ten bankier to dziwny człowiek, bo nie ma czasu na ruch. Bankier powiedział mi ze wszystkie gwiazdy nalezą do niego, bo to on wszedł na pomysł, że może je mieć. Zacząłem się zastanawiać, co on z tego ma? Jakie korzyści czerpie Bankier z posiadania pięciuset milionów gwiazd? Czy to znaczy że jest bogaty? Bankier tłumaczył mi że jest i to wystarczy.
Trzeci dzień podróży.
Wylądowałem na najmniejszej planecie ze wszystkich, jakich widziałem. Znajdowała się tutaj tylko latarnia uliczna i latarnik. Pomyślałem, że chodź nie ma tu domów i innych ludzi zajęcie latarnika nie jest absurdalne, tak jak osoby, które poznałem w wczoraj. Jest to fajnie zajęcie, bo kiedy zapala latarnie to tak jakby świeciła jeszcze jedna gwiazda, a kiedy gasi, jakby gwiazda szła spać. Latarnik mówił, że planeta z roku na rok obraca się coraz szybciej. Narzekał, że z godnie z zarządzeniem musi zapalać latarnie wieczorem a gasić rano. Teraz planeta robi jeden obrót na minutę Latarnik nie ma, kiedy odpocząć. Poradziłem mu, aby powolutku okrążał swoja planetę, pozostanie cały czas na słońcu i będzie mógł odpoczywać. Latarnik lubił, bowiem spać. Polubiłem go i szkoda było mi się z nim rozstać. Z żalem opuszczałem jego planetę, stwierdziłem, że to najfajniejszy człowiek, którego do tą spotkałem. Nie był taki jak Próżny, Pijak, Barnkier spodobało mi się to, że nie zajmował się wyłącznie sobą. Bardzo miło spędziłem ten dzień.
Czwarty dzień podróży.
Wylądowałem na planecie, na której jak się okazało mieszkał Geograf. Wyjaśnił mi, że jest uczonym i wie gdzie znajdują się góry, morza, jeziora i pustynie. Spytałem go czy wie czy na mojej planecie one również istnieją? Niestety nie potrafił mi odpowiedzieć. Stwierdził, że jest zbyt ważna osobą by sprawdzać to osobiście, Powiedział mi, czym się zajmują: notują wspomnienia i udowadniają swoje odkrycia. Poprosił mnie bym opisał swoją planetę. Wspomniałem o swojej róży słysząc to przerwał mi mówiąc, iż geografia nie zajmuje się „efemerycznymi” zjawiskami. Zażądałem wyjaśnienia. Co to znaczy? Geograf powiedział, że „efemeryczny” znaczy „zagrożony rychłym zniknięciem”. Zdumiałem się. Poczułem się winny, że pozostawiłem swoja bezbronną róże.