Wychowanie spartańskie polegoało na tym, aby wychować dzieci na świetnych wojowników. Nie uczono ich liczyć ani specjalnie pisać, ponieważ uważano te umiejętności za zbedne. Uczono ich więc tylko tych rzeczy które mogły przydac się w walce. Od szóstego roku życia chłopiec przechodził pod opieke państwa i musiał chodzić do koszar. Uczono ich walki i sprytu. Kiedy dziecko zostało przyłapane na kradzieży, karano je nie tylke za kradzież co za brak sprytu! Uwazam,że metody tamtejszego wychowania nie sprawdziłyby się w tych czasach.
Wychowanie spartańskie według Plutarcha.
Ojciec nie musiał chować dziecięcia narodzonego, lecz zanosił je na zebranie tej samej fyli, gdzie najstarsi oglądali maleństwo; o ile było silne i dobrze zbudowane, kazali je żywić i przydzielali mu jeden z 9000 działów. Chuderlawe i niekształtne odsyłali do tzw. Odłóg, miejscowości pełnej przepaści koło Tajgetu, bo tak sadzili, że i dla niego samego i dla państwa jest lepiej, by nie żyło, jeżeli natura od początku nie dala mu zdrowia i siły Dbano też umiejętnie o karmicielki, by bez powijaków chowając niemowlęta, już wtedy nadawały im kształt i wygląd wolnych jednostek, uczyły je zadawalać się prostym pożywieniem, przyzwyczajały znosić odważnie ciemność i samotność, oduczały kaprysów i kwileń [..] Lykurgos nie oddał chłopców spartańskich najemnym wychowawcom i nie wolno było nikomu chować syna, jak mu się podobało, lecz natychmiast po ukończeniu szóstego roku życia brał wszystkich pod nadzór państwowy; podzieleni na drużyny żyli razem i nawykali do towarzystwa zarówno w trudach jak i wczasach [...] Pisania uczyli się jako rzeczy przydatnej; zresztą całe wychowanie miało na celu karność, wytrwałość w trudach waleczność. Z postępem wieku zaostrzano metodę hartowania, strzyżono do skóry, przyuczano chodzie boso i gry odbywać po większej części nago. Od 12 roku życia stale już chodzili bez tunik, otrzymywali jedno himation na rok; skóra pozbawiona kąpieli i olejków, twardniała im. Tylko kilka razy do roku dozwalano im tej uciechy, by się mogli wykąpać i natrzeć ciało. Sypiali razem wedle hufców i drużyn na szuwarze, który obłamywali z łodyg palcami bez użycia żelaza nad Eurotasem. Wieczerza bywała skąpa, aby walka z niedostatkiem zmuszała ich do odwagi i przemyślności (...) Uczono tez chłopców wysławiać się w sposób cięty a dowcipny i przy swej zwięzłości pobudzający do myślenia (...) Pieśni spartańskie, których niemniej starannie uczono, sławiły przeważnie poległych za Spartę, lub ganiły tchórzów, przedstawiając nędzę ich życia, oraz zawierały przyrzeczenia mężnej postawy w życiu dojrzałym lub wyrazy dumy z powodu takiego życia już minionego - stosownie do wieku [...] W czasach wojny zwalniali rygor wychowania młodzieży i nie bronili trefić włosów, ni broni zdobnej i odzieży strojnej [...] Jakoż od 15 lat nosili długie włosy, a w czas walki namaszczali je, by lśniły i dzielili wspominając słowa Likurga o włosach, że pięknym przydają uroku, brzydkim grozy. Także ćwiczyli na wyprawach swobodniej i w ogóle młodzież mogła zachować się mniej sztywne i służbowo, tak że dla nich jedynych wojna była wytchnieniem od ćwiczeń wojennych. Już przy zwartym szyku bojowym i na widok nieprzyjaciela król składał kozę na ofiarę, da- wał wszystkim komendę, by wkładać wieńce i kazał grać fletnistom pieśń kastorejską. Równo- cześnie pierwszy nucił pieśń bojowa i był to uroczysty i groźny widok, jak oni maszerowali przy dźwiękach fletu równą falangą i bez trwogi w duszy łagodnie i pogodnie wiedzeni pieśnią na hazard życia [...] Gdy wroga przyprawili zwycięsko o rozsypkę, ścigali go tylko tak daleko, ile wystarczyło do utrwalenia zwycięstwa, po czym natychmiast trąbili na odwrót, bo nieszlachetną i niegrecką rzeczą wydawało im się wyrzynać ustępujących pola (...) Wychowanie rozpościerało się także na wiek dojrzały. Nikomu nie wolno było żyć wedle upodobania, lecz, jak w obozie, wszyscy mieli w mieście przepisany rozkład czynności państwowych i w ogóle uważali, ze nie należą do siebie, lecz do ojczyzny. O ile nie przykazano im innego zajęcia, nadzorowali chłopców, uczyli ich różnych rzeczy pożytecznych lub sami uczyli się od starszych [...] Młodzież poniżej lat 30 nie uczęszczała na rynek, ale przez krewnych [...] załatwiała sprawy konieczne. I starszemu wstyd przynosiło, jeśli go widziano ustawicznie kręcącego się po rynku.
Wychowanie spartańskie polegoało na tym, aby wychować dzieci na świetnych wojowników. Nie uczono ich liczyć ani specjalnie pisać, ponieważ uważano te umiejętności za zbedne. Uczono ich więc tylko tych rzeczy które mogły przydac się w walce. Od szóstego roku życia chłopiec przechodził pod opieke państwa i musiał chodzić do koszar. Uczono ich walki i sprytu. Kiedy dziecko zostało przyłapane na kradzieży, karano je nie tylke za kradzież co za brak sprytu! Uwazam,że metody tamtejszego wychowania nie sprawdziłyby się w tych czasach.
Wychowanie spartańskie według Plutarcha.
Ojciec nie musiał chować dziecięcia narodzonego, lecz zanosił je na zebranie tej samej fyli, gdzie najstarsi oglądali maleństwo; o ile było silne i dobrze zbudowane, kazali je żywić i przydzielali mu jeden z 9000 działów. Chuderlawe i niekształtne odsyłali do tzw. Odłóg, miejscowości pełnej przepaści koło Tajgetu, bo tak sadzili, że i dla niego samego i dla państwa jest lepiej, by nie żyło, jeżeli natura od początku nie dala mu zdrowia i siły Dbano też umiejętnie o karmicielki, by bez powijaków chowając niemowlęta, już wtedy nadawały im kształt i wygląd wolnych jednostek, uczyły je zadawalać się prostym pożywieniem, przyzwyczajały znosić odważnie ciemność i samotność, oduczały kaprysów i kwileń [..]
Lykurgos nie oddał chłopców spartańskich najemnym wychowawcom i nie wolno było nikomu chować syna, jak mu się podobało, lecz natychmiast po ukończeniu szóstego roku życia brał wszystkich pod nadzór państwowy; podzieleni na drużyny żyli razem i nawykali do towarzystwa zarówno w trudach jak i wczasach [...] Pisania uczyli się jako rzeczy przydatnej; zresztą całe wychowanie miało na celu karność, wytrwałość w trudach waleczność. Z postępem wieku zaostrzano metodę hartowania, strzyżono do skóry, przyuczano chodzie boso i gry odbywać po większej części nago. Od 12 roku życia stale już chodzili bez tunik, otrzymywali jedno himation na rok; skóra pozbawiona kąpieli i olejków, twardniała im. Tylko kilka razy do roku dozwalano im tej uciechy, by się mogli wykąpać i natrzeć ciało. Sypiali razem wedle hufców i drużyn na szuwarze, który obłamywali z łodyg palcami bez użycia żelaza nad Eurotasem. Wieczerza bywała skąpa, aby walka z niedostatkiem zmuszała ich do odwagi i przemyślności (...)
Uczono tez chłopców wysławiać się w sposób cięty a dowcipny i przy swej zwięzłości pobudzający do myślenia (...) Pieśni spartańskie, których niemniej starannie uczono, sławiły przeważnie poległych za Spartę, lub ganiły tchórzów, przedstawiając nędzę ich życia, oraz zawierały przyrzeczenia mężnej postawy w życiu dojrzałym lub wyrazy dumy z powodu takiego życia już minionego - stosownie do wieku [...] W czasach wojny zwalniali rygor wychowania młodzieży i nie bronili trefić włosów, ni broni zdobnej i odzieży strojnej [...] Jakoż od 15 lat nosili długie włosy, a w czas walki namaszczali je, by lśniły i dzielili wspominając słowa Likurga o włosach, że pięknym przydają uroku, brzydkim grozy. Także ćwiczyli na wyprawach swobodniej i w ogóle młodzież mogła zachować się mniej sztywne i służbowo, tak że dla nich jedynych wojna była wytchnieniem od ćwiczeń wojennych.
Już przy zwartym szyku bojowym i na widok nieprzyjaciela król składał kozę na ofiarę, da- wał wszystkim komendę, by wkładać wieńce i kazał grać fletnistom pieśń kastorejską. Równo- cześnie pierwszy nucił pieśń bojowa i był to uroczysty i groźny widok, jak oni maszerowali przy dźwiękach fletu równą falangą i bez trwogi w duszy łagodnie i pogodnie wiedzeni pieśnią na hazard życia [...] Gdy wroga przyprawili zwycięsko o rozsypkę, ścigali go tylko tak daleko, ile wystarczyło do utrwalenia zwycięstwa, po czym natychmiast trąbili na odwrót, bo nieszlachetną i niegrecką rzeczą wydawało im się wyrzynać ustępujących pola (...)
Wychowanie rozpościerało się także na wiek dojrzały. Nikomu nie wolno było żyć wedle upodobania, lecz, jak w obozie, wszyscy mieli w mieście przepisany rozkład czynności państwowych i w ogóle uważali, ze nie należą do siebie, lecz do ojczyzny. O ile nie przykazano im innego zajęcia, nadzorowali chłopców, uczyli ich różnych rzeczy pożytecznych lub sami uczyli się od starszych [...] Młodzież poniżej lat 30 nie uczęszczała na rynek, ale przez krewnych [...] załatwiała sprawy konieczne. I starszemu wstyd przynosiło, jeśli go widziano ustawicznie kręcącego się po rynku.