Ustawowo zobowiązano każdego Niemca powyżej 18 roku życia do wypełnienia specjalnej ankiety zawierającej 131 pytań. Następnie specjalne izby orzekające kwalifikowały delikwenta do jednej z pięciu grup: główni odpowiedzialni (uwięzić lub skazać na śmierć); obciążeni (uwięzić); mniej obciążeni (kilkuletni nadzór i dodatkowe restrykcje); sympatycy (możliwe restrykcje i pewne zakazy); nieobciążeni (bez sankcji).
Z kolei Brytyjczycy powierzyli denazyfikację specjalnym sądom z sędziami i ławnikami, a nie specjalnym izbom, jak Amerykanie. Kolejną różnicą był brak ankiet, co już na początku ograniczało zasięg całej procedury, ale i zmniejszało ogrom pracy. Jeśli pojawiły się dowody na nazistowską przeszłość konkretnej osoby, wdrażano procedurę denazyfikacji. Oskarżonych dzielono, podobnie jak w strefie amerykańskiej, na pięć kategorii. Najbardziej zaangażowanych sądzili sami Brytyjczycy, a pozostałych Niemcy. Do tego wprowadzono podział na klasy, bazujący na przynależności delikwenta do poszczególnych organizacji nazistowskich: NSDAP (klasa A); SD i Gestapo (B); SS (C).
Specyficzny problem z denazyfikacją mieli Francuzi. Bo i jak rozliczać Niemców mieli Francuzi, którzy często sami nie rozliczyli się z kolaboracyjną przeszłością i służbą w państwie Vichy? Winą obarczono wszystkich Niemców, bez wielkiego rozróżnienia na prostych członków NSDAP i osoby niezwiązane z partią. Jednak masowe wyrzucanie nauczycieli i urzędników z pracy szybko pokazało, że nie ma ich kim zastąpić, więc przyjęto ich ponownie. Cały proces denazyfikacji prowadzono jednak dosyć ociężale. Sami Francuzi nie nazywali tego "denazyfikacją", a "oczyszczaniem".
W RFN denazyfikację zakończono w 1951 r. Ustawowo przywrócono byłym nazistom (kategorii 3-5 wg systemu amerykańskiego) prawo do pełnienia funkcji publicznych. Choć formalnie zakończono grzebanie w życiorysach, to przeszłość i braki denazyfikacji nie przestały być tematem publicznej debaty. W 1965 r. w NRD wydano "Brązową Księgę" zawierającą spis 1,8 tys. osób, które miały mieć nazistowską przeszłość, a mimo to pełniły ważne, eksponowane funkcje w RFN. Choć początkowo władze zachodnich Niemiec oskarżały autora o pomówienie, to z czasem okazało się, że książka zawiera wiele prawdziwych informacji.
Najostrzej do sprawy podeszły, co specjalnie nie dziwi, władze radzieckie. Wraz z Armią Czerwoną przybyli specjaliści z NKWD i Gułagu, którzy zaczęli adaptować nazistowskie obozy na potrzeby nowej polityki. Do takich obozów trafiali zarówno wysocy urzędnicy, ludzie poważanie zaangażowani w funkcjonowanie III Rzeszy, jak i szeregowi członkowie NSDAP, ale też ludzie dość przypadkowi, aresztowani pod byle pozorem. Bardzo często pod pretekstem denazyfikacji prowadzono walkę klasową i więziono osoby uznane za wrogów nowej władzy. W ciągu pięciu lat (1945-1950) w takich "specjalnych obozach" zginęło z różnych przyczyn ponad 42 tys. ludzi. Denazyfikacja w wydaniu radzieckim nie miała ścisłych reguł, a w dużej mierze opierała się po prostu na niszczeniu starego porządku - zarówno nazistowskiego, jak i "burżuazyjnego". Dlatego przy okazji zwalczania "niemieckiego faszyzmu" stopniowo komunizowano strefę okupacyjną, wywłaszczając właścicieli przedsiębiorstw czy parcelując posiadłości junkrów.
Odpowiedź:
Ustawowo zobowiązano każdego Niemca powyżej 18 roku życia do wypełnienia specjalnej ankiety zawierającej 131 pytań. Następnie specjalne izby orzekające kwalifikowały delikwenta do jednej z pięciu grup: główni odpowiedzialni (uwięzić lub skazać na śmierć); obciążeni (uwięzić); mniej obciążeni (kilkuletni nadzór i dodatkowe restrykcje); sympatycy (możliwe restrykcje i pewne zakazy); nieobciążeni (bez sankcji).
Z kolei Brytyjczycy powierzyli denazyfikację specjalnym sądom z sędziami i ławnikami, a nie specjalnym izbom, jak Amerykanie. Kolejną różnicą był brak ankiet, co już na początku ograniczało zasięg całej procedury, ale i zmniejszało ogrom pracy. Jeśli pojawiły się dowody na nazistowską przeszłość konkretnej osoby, wdrażano procedurę denazyfikacji. Oskarżonych dzielono, podobnie jak w strefie amerykańskiej, na pięć kategorii. Najbardziej zaangażowanych sądzili sami Brytyjczycy, a pozostałych Niemcy. Do tego wprowadzono podział na klasy, bazujący na przynależności delikwenta do poszczególnych organizacji nazistowskich: NSDAP (klasa A); SD i Gestapo (B); SS (C).
Specyficzny problem z denazyfikacją mieli Francuzi. Bo i jak rozliczać Niemców mieli Francuzi, którzy często sami nie rozliczyli się z kolaboracyjną przeszłością i służbą w państwie Vichy? Winą obarczono wszystkich Niemców, bez wielkiego rozróżnienia na prostych członków NSDAP i osoby niezwiązane z partią. Jednak masowe wyrzucanie nauczycieli i urzędników z pracy szybko pokazało, że nie ma ich kim zastąpić, więc przyjęto ich ponownie. Cały proces denazyfikacji prowadzono jednak dosyć ociężale. Sami Francuzi nie nazywali tego "denazyfikacją", a "oczyszczaniem".
W RFN denazyfikację zakończono w 1951 r. Ustawowo przywrócono byłym nazistom (kategorii 3-5 wg systemu amerykańskiego) prawo do pełnienia funkcji publicznych. Choć formalnie zakończono grzebanie w życiorysach, to przeszłość i braki denazyfikacji nie przestały być tematem publicznej debaty. W 1965 r. w NRD wydano "Brązową Księgę" zawierającą spis 1,8 tys. osób, które miały mieć nazistowską przeszłość, a mimo to pełniły ważne, eksponowane funkcje w RFN. Choć początkowo władze zachodnich Niemiec oskarżały autora o pomówienie, to z czasem okazało się, że książka zawiera wiele prawdziwych informacji.
Najostrzej do sprawy podeszły, co specjalnie nie dziwi, władze radzieckie. Wraz z Armią Czerwoną przybyli specjaliści z NKWD i Gułagu, którzy zaczęli adaptować nazistowskie obozy na potrzeby nowej polityki. Do takich obozów trafiali zarówno wysocy urzędnicy, ludzie poważanie zaangażowani w funkcjonowanie III Rzeszy, jak i szeregowi członkowie NSDAP, ale też ludzie dość przypadkowi, aresztowani pod byle pozorem. Bardzo często pod pretekstem denazyfikacji prowadzono walkę klasową i więziono osoby uznane za wrogów nowej władzy. W ciągu pięciu lat (1945-1950) w takich "specjalnych obozach" zginęło z różnych przyczyn ponad 42 tys. ludzi. Denazyfikacja w wydaniu radzieckim nie miała ścisłych reguł, a w dużej mierze opierała się po prostu na niszczeniu starego porządku - zarówno nazistowskiego, jak i "burżuazyjnego". Dlatego przy okazji zwalczania "niemieckiego faszyzmu" stopniowo komunizowano strefę okupacyjną, wywłaszczając właścicieli przedsiębiorstw czy parcelując posiadłości junkrów.