We56
Legenda o wypędzeniu diabła z Gdańska: Dżuma w Gdańsku zbierała krwawe żniwo. Zrozpaczeni mieszczanie szukali ratunku z różnych stron. Uciekano się do różnych metod, niestety bezskutecznie. Wreszcie postanowiono posłać po znanego Wenecjanina – doktora Damiano, który szczycił się sukcesami w walce z dżumą. Niezwłocznie zabrał się do pracy, stwierdził, iż winowajcą zarazy jest diabeł, który rozciągnął na niebie dziwną mgłę, która nie przepuszczała słońca. Doktor zalecił, aby w rytm jego zaleceń bito w dzwony Kościoła Mariackiego . Miała to być modlitwa dzwonów, wielkich dzwonów. Potrzebny był jednak jeszcze malutki dzwonek z kościoła św. Jana, który musiał być przyniesiony na mariacką wieżę przez kogoś nieskażonego grzechem. Wybrano młodego Chrystiana, który na dany znak miał nim zadzwonić. Musiał najpierw wnieść dzwon na wielką wieżę. Zastąpił mu drogę sam diabeł, który kazał mu wyrzucić dzwonek. Demon porwał chłopca i wystawił na gzyms wieży. Nie przeszkodziło to jednak dzielnemu gdańszczaninowi na dany znak zadzwonić. Po koncercie dzwonów rozpętała się burza, a po niej skończyła się złowroga dżuma i na niebie rozpostarła się tęcza. Nie doczekał tego jednak dzielny Wenecjanin, który stoczył śmiertelną walkę ze złym duchem.
Od kiedy franciszkanie sprowadzili się do Gdańska, zawsze żyli blisko ludzi, a okoliczna ludność ceniła ich za prostotę życia, uczciwość i umiłowanie Boga.Mijał czas i szarzy mnisi, (bo tak nazywali ich gdańszczanie) postawili przepiękny kościół Św. Trójcy .Niedługo jednak cieszyli się nową świątynią. W czasach burzliwej reformacji zostali wypędzeni z miasta, a ich klasztor i kościół przejęło miasto. Przez około 500 lat starali się odzyskać pozostawione budowle – bezskutecznie.Kiedy po pożodze II wojny światowej do Gdańska jako piersi zawitali właśnie mnisi w szarych habitach, wydarzyła się przedziwna historia.Do jednego ze starszych polskich zakonników, który właśnie przybył do miasta, podbiegła stara niemiecka kobieta i z płaczem rzuciła mu się w ramiona. Zdezorientowany, zapytał ją o powód tej wylewności. Ona opowiedziała mu starą gdańska przepowiednię, która mówiła, że po wypędzeniu szarych mnichów miasto nawiedzi wielki kataklizm, ale kiedy powrócą, nastąpi znowu okres pokoju i dobrobytu.
Dżuma w Gdańsku zbierała krwawe żniwo. Zrozpaczeni mieszczanie szukali ratunku z różnych stron. Uciekano się do różnych metod, niestety bezskutecznie. Wreszcie postanowiono posłać po znanego Wenecjanina – doktora Damiano, który szczycił się sukcesami w walce z dżumą. Niezwłocznie zabrał się do pracy, stwierdził, iż winowajcą zarazy jest diabeł, który rozciągnął na niebie dziwną mgłę, która nie przepuszczała słońca. Doktor zalecił, aby w rytm jego zaleceń bito w dzwony Kościoła Mariackiego . Miała to być modlitwa dzwonów, wielkich dzwonów. Potrzebny był jednak jeszcze malutki dzwonek z kościoła św. Jana, który musiał być przyniesiony na mariacką wieżę przez kogoś nieskażonego grzechem. Wybrano młodego Chrystiana, który na dany znak miał nim zadzwonić. Musiał najpierw wnieść dzwon na wielką wieżę. Zastąpił mu drogę sam diabeł, który kazał mu wyrzucić dzwonek. Demon porwał chłopca i wystawił na gzyms wieży. Nie przeszkodziło to jednak dzielnemu gdańszczaninowi na dany znak zadzwonić. Po koncercie dzwonów rozpętała się burza, a po niej skończyła się złowroga dżuma i na niebie rozpostarła się tęcza. Nie doczekał tego jednak dzielny Wenecjanin, który stoczył śmiertelną walkę ze złym duchem.
Od kiedy franciszkanie sprowadzili się do Gdańska, zawsze żyli blisko ludzi, a okoliczna ludność ceniła ich za prostotę życia, uczciwość i umiłowanie Boga.Mijał czas i szarzy mnisi, (bo tak nazywali ich gdańszczanie) postawili przepiękny kościół Św. Trójcy .Niedługo jednak cieszyli się nową świątynią. W czasach burzliwej reformacji zostali wypędzeni z miasta, a ich klasztor i kościół przejęło miasto. Przez około 500 lat starali się odzyskać pozostawione budowle – bezskutecznie.Kiedy po pożodze II wojny światowej do Gdańska jako piersi zawitali właśnie mnisi w szarych habitach, wydarzyła się przedziwna historia.Do jednego ze starszych polskich zakonników, który właśnie przybył do miasta, podbiegła stara niemiecka kobieta i z płaczem rzuciła mu się w ramiona. Zdezorientowany, zapytał ją o powód tej wylewności. Ona opowiedziała mu starą gdańska przepowiednię, która mówiła, że po wypędzeniu szarych mnichów miasto nawiedzi wielki kataklizm, ale kiedy powrócą, nastąpi znowu okres pokoju i dobrobytu.