Ostatniej zimy ulepiłem z mamą bałwana. Był bardzo udany. Miał trzy bieluteńkie, okrągłe i symetryczne kule ułożone jedna na drugiej, w kolejności od dołu, od największej do najmniejszej. Najmniejsza kula - ta na samej górze - stanowiła głowę bałwana, w którą wetknęlismy wielką, czerwoną marchewkę. To był dumny nos naszego śniegowego człowieka. Pod nim z patyków zrobiliśmy uśmiech od ucha do ucha, chociaż uszu to on nie miał. Oczy jak dwa wielkie spodki wykonalismy z guzików. Nasz mroźny pan miał również ulepione ręce. W jednej z nich trzymał starą zieloną miotłę, a w drugą włóżyliśmy mu sznurek z przywiązanymi sankami, tak, że wyglądał jakby chiał pozjeżdżać z górki. Na grubym brzuchu widniały trzy czarne, chropowate węgielki - guziki. Na głowie czerwienił się stary filcowy, miękki w dotyku kapelusz, kolorystycznie dopasowany do nosa naszego zimowego przyjaciela.
Uważam, że nasz bałwan był bardzo udany. Oboje z mamą bylismy bardzo zadowoleni i dumni ze swojego dzieła. Nasz śniegowy ludzik patrzył dumnie w okna naszego domu, jakby chciał nam podzziękować za storzenie go.
Pewnego zimowego dnia , razem z moją siostrą postanowiłyśmy ulepić bałwana . Przygotowałysmy szalik , czapkę , gałązki i marchewkę . Wzięłyśmy się do pracy . Po kilku godzinach podziwiałysmy owoce naszej pracy . Był on średniej wielkości i miał on kolor czystej bieli . Bardzo nam się spodobał . Dodałyśmy tylko dwa małe kamyczki węglu i guziczki .Postanowiłyśmy sobie zrobic z nim zdjęcie .
Ostatniej zimy ulepiłem z mamą bałwana. Był bardzo udany. Miał trzy bieluteńkie, okrągłe i symetryczne kule ułożone jedna na drugiej, w kolejności od dołu, od największej do najmniejszej. Najmniejsza kula - ta na samej górze - stanowiła głowę bałwana, w którą wetknęlismy wielką, czerwoną marchewkę. To był dumny nos naszego śniegowego człowieka. Pod nim z patyków zrobiliśmy uśmiech od ucha do ucha, chociaż uszu to on nie miał. Oczy jak dwa wielkie spodki wykonalismy z guzików. Nasz mroźny pan miał również ulepione ręce. W jednej z nich trzymał starą zieloną miotłę, a w drugą włóżyliśmy mu sznurek z przywiązanymi sankami, tak, że wyglądał jakby chiał pozjeżdżać z górki. Na grubym brzuchu widniały trzy czarne, chropowate węgielki - guziki. Na głowie czerwienił się stary filcowy, miękki w dotyku kapelusz, kolorystycznie dopasowany do nosa naszego zimowego przyjaciela.
Uważam, że nasz bałwan był bardzo udany. Oboje z mamą bylismy bardzo zadowoleni i dumni ze swojego dzieła. Nasz śniegowy ludzik patrzył dumnie w okna naszego domu, jakby chciał nam podzziękować za storzenie go.
Pewnego zimowego dnia , razem z moją siostrą postanowiłyśmy ulepić bałwana . Przygotowałysmy szalik , czapkę , gałązki i marchewkę . Wzięłyśmy się do pracy . Po kilku godzinach podziwiałysmy owoce naszej pracy . Był on średniej wielkości i miał on kolor czystej bieli . Bardzo nam się spodobał . Dodałyśmy tylko dwa małe kamyczki węglu i guziczki .Postanowiłyśmy sobie zrobic z nim zdjęcie .