Dwulicowość, obłuda, fałsz – tak określa hipokryzję słownik wyrazów obcych. Co do łatwowierności to chyba znane jest to pojęcie. Wszyscy doskonale zdajemy sobie sprawę jak bardzo jesteśmy podatni na wpływ innych, a chęć zrobienia na złość bliźniemu często odwraca się przeciwko nam samym z większą siłą. Rzec by można, że za błędy trzeba płacić. Doskonały tego przykład odnaleźć możemy w komedii Moliera „Świętoszek”. Autor świetnie ukazuje nam typowe cechy człowieka łatwowiernego, a zarazem tak zmanipulowanego przez drugą osobę, że zatraca się w swoim postępowaniu. Mówię tu oczywiście o Orgonie. Dopóki w jego domu nie zawitał Tartuff, doskonale radził sobie w roli ojca i męża. Jednak coś się zmieniło. Pobożność i spokój jaką wprowadził nieoczekiwany gość, wydać się może całkowitym przeciwieństwem tych zjawisk. Od tej pory gospodarz staje się inny. Wszystko co ma, pragnie oddawać swojemu przyjacielowi, dzieli z nim smutki i radości, mało tego wprowadza go w świat rodzinny tak, że staje się on ważniejszy niż najbliżsi. Gdy domownicy dostrzegają to niebezpieczeństwo, starają się mu unaocznić pewne fakty. Ten jednak zaślepiony nie chce ich słuchać. Dochodzi nawet do incydentu kiedy to wyrzuca własnego syna z domu. „Precz! Niechaj w domu twego widoku nie znoszę! Ruszaj i niech mi noga twoja nie postanie...” Po czym również dodaje: „Wydziedziczam cię, łotrze za twe bezeceństwo” A na dodatek daję ojcowskie przekleństwo” Tak więc na przekór wszystkim, Orgon uwiedziony dobrocią i wspaniałomyślnością Tartuffe’a przepisuje mu cały dobytek i obdarza tajemnicą rodzinną jaką była współpraca w czasie wojny z wrogiem. Z drugiej strony ukazuje się nam dwulicowość pobożnego Tartuffe’a. To on przygarnięty i uwolniony z biedy, tak doskonale poradził sobie z gospodarzem domu, że oprócz tego że i tak miał wszystko co chciał, zdołał omotać swego pana aby otrzymać jeszcze więcej. Doskonale Molier przedstawił nam jak wykorzystując głupotę drugiego można dojść do celu. W scenie VII aktu III Świętoszek zamienia się w „diabełka”. Po sytuacji z synem Orgona, tytułowy bohater rzecze: „Niech mu niebo daruje, jak ja darowałem!” Ewidentnie mamy do czynienia z hipokryzją, jak mieszając sprawy boskie i powołując się na cos najwyższego, na najczystsze wartości Tartuffe miesza swoje własne sprawy. „Widzę, jak bardzo mącę tutaj spokój drogi, I sądzę, że mi trzeba opuścić te progi.” Tymi słowami obłudnik wygrywa grę, chcąc ostatecznie umocnić swoją pozycję w domu. W ostatniej części dialogu, dowiadujemy się, że swym głębokim smutkiem Tartuffe dostaje jeszcze pozwolenie na przebywaniu blisko Elmiry, czyli żony Orgona, w której potajemnie się kocha.
Dwulicowość, obłuda, fałsz – tak określa hipokryzję słownik wyrazów obcych. Co do łatwowierności to chyba znane jest to pojęcie. Wszyscy doskonale zdajemy sobie sprawę jak bardzo jesteśmy podatni na wpływ innych, a chęć zrobienia na złość bliźniemu często odwraca się przeciwko nam samym z większą siłą. Rzec by można, że za błędy trzeba płacić. Doskonały tego przykład odnaleźć możemy w komedii Moliera „Świętoszek”.
Autor świetnie ukazuje nam typowe cechy człowieka łatwowiernego, a zarazem tak zmanipulowanego przez drugą osobę, że zatraca się w swoim postępowaniu. Mówię tu oczywiście o Orgonie. Dopóki w jego domu nie zawitał Tartuff, doskonale radził sobie w roli ojca i męża. Jednak coś się zmieniło. Pobożność i spokój jaką wprowadził nieoczekiwany gość, wydać się może całkowitym przeciwieństwem tych zjawisk. Od tej pory gospodarz staje się inny. Wszystko co ma, pragnie oddawać swojemu przyjacielowi, dzieli z nim smutki i radości, mało tego wprowadza go w świat rodzinny tak, że staje się on ważniejszy niż najbliżsi. Gdy domownicy dostrzegają to niebezpieczeństwo, starają się mu unaocznić pewne fakty. Ten jednak zaślepiony nie chce ich słuchać. Dochodzi nawet do incydentu kiedy to wyrzuca własnego syna z domu.
„Precz! Niechaj w domu twego widoku nie znoszę!
Ruszaj i niech mi noga twoja nie postanie...”
Po czym również dodaje:
„Wydziedziczam cię, łotrze za twe bezeceństwo”
A na dodatek daję ojcowskie przekleństwo”
Tak więc na przekór wszystkim, Orgon uwiedziony dobrocią i wspaniałomyślnością Tartuffe’a przepisuje mu cały dobytek i obdarza tajemnicą rodzinną jaką była współpraca w czasie wojny z wrogiem.
Z drugiej strony ukazuje się nam dwulicowość pobożnego Tartuffe’a. To on przygarnięty i uwolniony z biedy, tak doskonale poradził sobie z gospodarzem domu, że oprócz tego że i tak miał wszystko co chciał, zdołał omotać swego pana aby otrzymać jeszcze więcej. Doskonale Molier przedstawił nam jak wykorzystując głupotę drugiego można dojść do celu. W scenie VII aktu III Świętoszek zamienia się w „diabełka”. Po sytuacji z synem Orgona, tytułowy bohater rzecze:
„Niech mu niebo daruje, jak ja darowałem!”
Ewidentnie mamy do czynienia z hipokryzją, jak mieszając sprawy boskie i powołując się na cos najwyższego, na najczystsze wartości Tartuffe miesza swoje własne sprawy.
„Widzę, jak bardzo mącę tutaj spokój drogi,
I sądzę, że mi trzeba opuścić te progi.”
Tymi słowami obłudnik wygrywa grę, chcąc ostatecznie umocnić swoją pozycję w domu. W ostatniej części dialogu, dowiadujemy się, że swym głębokim smutkiem Tartuffe dostaje jeszcze pozwolenie na przebywaniu blisko Elmiry, czyli żony Orgona, w której potajemnie się kocha.