OPISAĆ: udział Polaków w bitwie o Narwik. udział Polaków w bitwie powietrznej o Anglię.
daje naj odpowiedzi!
Zgłoś nadużycie!
Udział Polaków w bitwie o Narwik.: W październiku 1939 roku Polska była już pokonana. Hitler mógł skoncentrować się na planach dalszego podboju Europy. Ponieważ III Rzesza ciągle jeszcze znajdowała się w sojuszu z ZSRR, kolejnym celem strategicznym dla Wehrmachtu stała się Francja. Jednak nie można było dokonać na nią uderzenia tak szybko jak by tego sobie życzył wódz III Rzeszy. Było to spowodowane stratami, które Niemcy ponieśli podczas kampanii wrześniowej, a które były znacznie większe od zakładanych, oraz – co się z tym wiąże – znacznie dłuższym czasem, jakiego potrzebowały niemieckie wojska na zajęcie przypadającej im w podziale części Polski. Wojna miała trwać tydzień, a trwała pięć. Ponieważ przygotowanie do walki ze znacznie poważniejszym przeciwnikiem, jakim była Francja, wymagało w tych warunkach znacznej ilości czasu, Hitler – nie chcąc prowadzić zawsze trudnej kampanii zimowej – zdecydował się na uderzenie na zachód dopiero wiosną roku następnego.
Aby jednak Rzesza mogła prowadzić wojnę z równą skutecznością, co dotychczas, niezbędnym było zapewnienie sobie stałego zaopatrzenia w strategiczne surowce niezbędne do prowadzenie działań wojennych. Chodzi tu przede wszystkim o żywność, ropę oraz rudę żelaza niezbędną do wytwarzania stali – podstawowego materiału, wykorzystywanego w owym czasie do produkcji wszelakiego uzbrojenia. O ile z tymi pierwszymi zasobami nie było problemu, ponieważ żywność była otrzymywana z ZSRR, a ropa z Rumunii, o tyle z rudą żelaza istniał pewien problem. W przeważającej części była ona sprowadzana z neutralnej Szwecji, z największych kopalń w Kirunie oraz Gallivare znajdujących się daleko na północy. Takie ich położenie powodowało, że zimą – kiedy Bałtyk zamarza – transport urobku na kilka miesięcy stawał się niemożliwy. Na ten okres wykorzystywano więc niezamarzający – bo stale ocieplany Prądem Zatokowym – port w norweskim mieście Narwik.
Jednak po wybuchu wojny sytuacja Niemiec znacznie się skomplikowała, ponieważ również alianci zachodni dostrzegali strategiczne znaczenie skandynawskich zasobów rudy żelaza. Rozpoczął się, więc swego rodzaju wyścig o to, kto zdobędzie panowanie nad tymi złożami. Nie chodziło tyle o same złoża, gdyż obie strony nie chciały atakować neutralnej Szwecji, ale o zdobycie kontroli nad transportem rudy z nich pochodzącej. O ile Niemcy byli żywotnie zainteresowani pozyskiwaniem surowców z tego regionu, o tyle aliantom zależało tylko na tym, żeby Niemcom to uniemożliwić, ale nie chcieli oni tej rudy wykorzystywać dla siebie – przynajmniej jeszcze nie w tej fazie wojny. Dlatego też plan aliancki, a właściwie angielski, gdyż to Royal Navy miała największe możliwości działania w tym rejonie, zakładał zaminowanie wód norweskich, a inwazja na ten kraj miała mieć miejsce jedynie w odpowiedzi na wcześniejszy atak Niemiec.
Plan Rzeszy był znacznie śmielszy. Zakładał on jednoczesny atak na Danię i Norwegię i szybkie opanowanie obu tych krajów. Opanowanie Danii było konieczne, żeby zapewnić sobie kontrolę nad Cieśninami Duńskimi, a następnie wykorzystać lotniska tego kraju do wsparcia wojsk walczących bardziej na północy. W Norwegii lądowania miały odbyć się w pięciu miejscach: Oslo, Kristiansand, Bergen, Trondheim oraz Narwik. Dzięki temu nie dość, że Niemcy uzyskaliby dostęp do tak im potrzebnej rudy żelaza, to jeszcze zapewniliby sobie swobodne wyjście na Atlantyk oraz możliwość zakładania w Norwegii baz dla U-bootów oraz lotnictwa dalekiego zasięgu zdolnego do zwalczania floty przeciwnika.
Operacja opanowania obu skandynawskich krajów pod kryptonimem Weserübung rozpoczęła się 9 kwietnia 1940 roku. Zaskoczenie aliantów, pomimo dysponowania przez nich odpowiednimi informacjami wywiadowczymi, było całkowite. Po raz kolejny okazało się, że życzeniowa polityka państw zachodnich co do Niemiec nie sprawdziła się. Dania nie stawiała oporu i została zajęta w ciągu jednego dnia. Niejako w nagrodę za taką postawę jej okupacja była mało uciążliwa. Kraj ten prawie w ogóle nie ucierpiał w czasie wojny, a życie w nim toczyło się swoim ustalonym biegiem.
W Norwegii sytuacja była inna. Pomimo zaskoczenia oraz braku jakichkolwiek przygotowań do obrony – mobilizacja była zapowiedziana dopiero na 11 kwietnia – Niemcy nie mieli tu juz tak łatwo. U wejścia do fiordu Oslo ogniem z nabrzeżnych fortów zatopiony został krążownik Blücher, a jeszcze dzień wcześniej na morzu ORP Orzeł posłał na dno transportowiec wojska Rio de Janeiro. Nie przeszkodziło to jednak w szybkim uchwyceniu przyczółków oraz opanowaniu zakładanych celów. Dodać należy, że oprócz marynarki wojennej w desancie brały również udział wojska spadochronowe, a bardzo istotną rolę odegrała też V kolumna pod dowództwem norweskiego majora rezerwy Vidkuna Quislinga. W tym czasie główne siły Kriegsmarine zajmowały się osłanianiem inwazji od strony Morza Norweskiego i Północnego, skąd spodziewano się uderzenia Royal Navy. Związanie na morzu sił brytyjskich uniemożliwiło aliantom przeprowadzenie szybkiego własnego desantu, który miałby za zadania powstrzymanie Niemców. Wojska sprzymierzonych pod dowództwem francuskiego generała Audeta wylądowały dopiero po kilku dniach, co dało Niemcom niezbędny czas na przygotowanie obrony. udział Polaków w bitwie powietrznej o Anglię: Początkowo powątpiewano w wartość polskich sił powietrznych. Jednakże w czasie gdy brytyjczycy ponosili straty, utworzono polskie dywizjony myśliwskie i bombowe. Były to:
300. Dywizjon Bombowy "Ziemi Mazowieckiej" 301. Dywizjon Bombowy "Ziemi Pomorskiej" 302. Dywizjon Myśliwski "Poznański" 303. Dywizjon Myśliwski "Warszawski im. Tadeusza Kościuszki" 304. Dywizjon Bombowy "Ziemi Śląskiej im. Ks. Józefa Poniatowskiego" 305. Dywizjon Bombowy "Ziemi Wielkopolskiej im. Marszałka Józefa Piłsudskiego" 306. Dywizjon Myśliwski "Toruński" 307. Dywizjon Myśliwski Nocny "Lwowskich Puchaczy" 308. Dywizjon Myśliwski "Krakowski" 309. Dywizjon Współpracy "Ziemi Czerwieńskiej" 315. Dywizjon Myśliwski "Dębliński" 316. Dywizjon Myśliwski "Warszawski" 317. Dywizjon Myśliwski "Wileński" 318. Dywizjon Myśliwsko-Rozpoznawczy "Gdański" 663. Dywizjon Samolotów Artylerii Polski Zespół Myśliwski (Polish Fighting Team).
Najlepszą jednostką lotniczą podczas Bitwy o Wielką Brytanię okazał się Dywizjon 303, który zestrzelił w sumie ponad 130 maszyn wroga.
A także polscy piloci będący członkami brytyjskich sywizjonów RAF'u. A oto pierwsza szóstka najlepszych polskich pilotów w Bitwie o Anglię: 1.- sierż. Józef Frantisek; 2.- por. Witold Urbanowicz; 3.- por. Zdzisław Henneberg; 4.- ppor. Jan Zumbach; 5.- sierż. Antoni Głowacki.
Pierwsza czwórka należała do Dywizjonu 303, a sierż. A. Głowacki należał do 501 Dywizjonu RAF'u. Najlepszym z nich był sierż. J. Frantisek (czech), który nie chciał wstąpić do czeskiego dywizjonu 310, lecz pragnął walczyć z polakami.
Na jednej z powojennych ulotek było napisane: "Lotnicy Wasi walczą razem z nami w bitwach powietrznych nad Anglią; w ciągu kilku zaledwie tygodni, do końca października, zdołali oni zniszczyć aż 145 niemieckich samolotów.[...] Bądźcie dobrej myśli. Niemieckie plany szybkiego zwycięstwa nie powiodły się... Ucierpieli oni olbrzymie straty w atakach powietrznych na Anglię - 3 niemieckie samoloty zniszczone zostały w stosunku do jednego brytyjskiego, zaś 22 lotników Niemcy stracili w stosunku do jednego naszego. Niemcy nie odważyli się na inwazję Anglii. Niemcy nie opanowali powietrza, a Polacy nam w tym pomogli". Z tego tekstu wynika, iż brytyjczycy doceniają rolę Polaków w Bitwie o Anglię. Warto też wspomnieć o polskich kryptologach. Ich doświadczenia, umiejętności i talenty zostały wykorzystane w łamaniu zaszyfrowanych wiadomości przez enigmę, a tym samym umożliwiło to poznanie tajnych niemieckich planów w czasie Bitwy o Wlk. Brytanię. Liczę na naj:*
W październiku 1939 roku Polska była już pokonana. Hitler mógł skoncentrować się na planach dalszego podboju Europy. Ponieważ III Rzesza ciągle jeszcze znajdowała się w sojuszu z ZSRR, kolejnym celem strategicznym dla Wehrmachtu stała się Francja. Jednak nie można było dokonać na nią uderzenia tak szybko jak by tego sobie życzył wódz III Rzeszy. Było to spowodowane stratami, które Niemcy ponieśli podczas kampanii wrześniowej, a które były znacznie większe od zakładanych, oraz – co się z tym wiąże – znacznie dłuższym czasem, jakiego potrzebowały niemieckie wojska na zajęcie przypadającej im w podziale części Polski. Wojna miała trwać tydzień, a trwała pięć. Ponieważ przygotowanie do walki ze znacznie poważniejszym przeciwnikiem, jakim była Francja, wymagało w tych warunkach znacznej ilości czasu, Hitler – nie chcąc prowadzić zawsze trudnej kampanii zimowej – zdecydował się na uderzenie na zachód dopiero wiosną roku następnego.
Aby jednak Rzesza mogła prowadzić wojnę z równą skutecznością, co dotychczas, niezbędnym było zapewnienie sobie stałego zaopatrzenia w strategiczne surowce niezbędne do prowadzenie działań wojennych. Chodzi tu przede wszystkim o żywność, ropę oraz rudę żelaza niezbędną do wytwarzania stali – podstawowego materiału, wykorzystywanego w owym czasie do produkcji wszelakiego uzbrojenia. O ile z tymi pierwszymi zasobami nie było problemu, ponieważ żywność była otrzymywana z ZSRR, a ropa z Rumunii, o tyle z rudą żelaza istniał pewien problem. W przeważającej części była ona sprowadzana z neutralnej Szwecji, z największych kopalń w Kirunie oraz Gallivare znajdujących się daleko na północy. Takie ich położenie powodowało, że zimą – kiedy Bałtyk zamarza – transport urobku na kilka miesięcy stawał się niemożliwy. Na ten okres wykorzystywano więc niezamarzający – bo stale ocieplany Prądem Zatokowym – port w norweskim mieście Narwik.
Jednak po wybuchu wojny sytuacja Niemiec znacznie się skomplikowała, ponieważ również alianci zachodni dostrzegali strategiczne znaczenie skandynawskich zasobów rudy żelaza. Rozpoczął się, więc swego rodzaju wyścig o to, kto zdobędzie panowanie nad tymi złożami. Nie chodziło tyle o same złoża, gdyż obie strony nie chciały atakować neutralnej Szwecji, ale o zdobycie kontroli nad transportem rudy z nich pochodzącej. O ile Niemcy byli żywotnie zainteresowani pozyskiwaniem surowców z tego regionu, o tyle aliantom zależało tylko na tym, żeby Niemcom to uniemożliwić, ale nie chcieli oni tej rudy wykorzystywać dla siebie – przynajmniej jeszcze nie w tej fazie wojny. Dlatego też plan aliancki, a właściwie angielski, gdyż to Royal Navy miała największe możliwości działania w tym rejonie, zakładał zaminowanie wód norweskich, a inwazja na ten kraj miała mieć miejsce jedynie w odpowiedzi na wcześniejszy atak Niemiec.
Plan Rzeszy był znacznie śmielszy. Zakładał on jednoczesny atak na Danię i Norwegię i szybkie opanowanie obu tych krajów. Opanowanie Danii było konieczne, żeby zapewnić sobie kontrolę nad Cieśninami Duńskimi, a następnie wykorzystać lotniska tego kraju do wsparcia wojsk walczących bardziej na północy. W Norwegii lądowania miały odbyć się w pięciu miejscach: Oslo, Kristiansand, Bergen, Trondheim oraz Narwik. Dzięki temu nie dość, że Niemcy uzyskaliby dostęp do tak im potrzebnej rudy żelaza, to jeszcze zapewniliby sobie swobodne wyjście na Atlantyk oraz możliwość zakładania w Norwegii baz dla U-bootów oraz lotnictwa dalekiego zasięgu zdolnego do zwalczania floty przeciwnika.
Operacja opanowania obu skandynawskich krajów pod kryptonimem Weserübung rozpoczęła się 9 kwietnia 1940 roku. Zaskoczenie aliantów, pomimo dysponowania przez nich odpowiednimi informacjami wywiadowczymi, było całkowite. Po raz kolejny okazało się, że życzeniowa polityka państw zachodnich co do Niemiec nie sprawdziła się. Dania nie stawiała oporu i została zajęta w ciągu jednego dnia. Niejako w nagrodę za taką postawę jej okupacja była mało uciążliwa. Kraj ten prawie w ogóle nie ucierpiał w czasie wojny, a życie w nim toczyło się swoim ustalonym biegiem.
W Norwegii sytuacja była inna. Pomimo zaskoczenia oraz braku jakichkolwiek przygotowań do obrony – mobilizacja była zapowiedziana dopiero na 11 kwietnia – Niemcy nie mieli tu juz tak łatwo. U wejścia do fiordu Oslo ogniem z nabrzeżnych fortów zatopiony został krążownik Blücher, a jeszcze dzień wcześniej na morzu ORP Orzeł posłał na dno transportowiec wojska Rio de Janeiro. Nie przeszkodziło to jednak w szybkim uchwyceniu przyczółków oraz opanowaniu zakładanych celów. Dodać należy, że oprócz marynarki wojennej w desancie brały również udział wojska spadochronowe, a bardzo istotną rolę odegrała też V kolumna pod dowództwem norweskiego majora rezerwy Vidkuna Quislinga. W tym czasie główne siły Kriegsmarine zajmowały się osłanianiem inwazji od strony Morza Norweskiego i Północnego, skąd spodziewano się uderzenia Royal Navy. Związanie na morzu sił brytyjskich uniemożliwiło aliantom przeprowadzenie szybkiego własnego desantu, który miałby za zadania powstrzymanie Niemców. Wojska sprzymierzonych pod dowództwem francuskiego generała Audeta wylądowały dopiero po kilku dniach, co dało Niemcom niezbędny czas na przygotowanie obrony.
udział Polaków w bitwie powietrznej o Anglię:
Początkowo powątpiewano w wartość polskich sił powietrznych. Jednakże w czasie gdy brytyjczycy ponosili straty, utworzono polskie dywizjony myśliwskie i bombowe. Były to:
300. Dywizjon Bombowy "Ziemi Mazowieckiej"
301. Dywizjon Bombowy "Ziemi Pomorskiej"
302. Dywizjon Myśliwski "Poznański"
303. Dywizjon Myśliwski "Warszawski im. Tadeusza Kościuszki"
304. Dywizjon Bombowy "Ziemi Śląskiej im. Ks. Józefa Poniatowskiego"
305. Dywizjon Bombowy "Ziemi Wielkopolskiej im. Marszałka Józefa Piłsudskiego"
306. Dywizjon Myśliwski "Toruński"
307. Dywizjon Myśliwski Nocny "Lwowskich Puchaczy"
308. Dywizjon Myśliwski "Krakowski"
309. Dywizjon Współpracy "Ziemi Czerwieńskiej"
315. Dywizjon Myśliwski "Dębliński"
316. Dywizjon Myśliwski "Warszawski"
317. Dywizjon Myśliwski "Wileński"
318. Dywizjon Myśliwsko-Rozpoznawczy "Gdański"
663. Dywizjon Samolotów Artylerii
Polski Zespół Myśliwski (Polish Fighting Team).
Najlepszą jednostką lotniczą podczas Bitwy o Wielką Brytanię okazał się Dywizjon 303, który zestrzelił w sumie ponad 130 maszyn wroga.
A także polscy piloci będący członkami brytyjskich sywizjonów RAF'u. A oto pierwsza szóstka najlepszych polskich pilotów w Bitwie o Anglię:
1.- sierż. Józef Frantisek;
2.- por. Witold Urbanowicz;
3.- por. Zdzisław Henneberg;
4.- ppor. Jan Zumbach;
5.- sierż. Antoni Głowacki.
Pierwsza czwórka należała do Dywizjonu 303, a sierż. A. Głowacki należał do 501 Dywizjonu RAF'u. Najlepszym z nich był sierż. J. Frantisek (czech), który nie chciał wstąpić do czeskiego dywizjonu 310, lecz pragnął walczyć z polakami.
Na jednej z powojennych ulotek było napisane:
"Lotnicy Wasi walczą razem z nami w bitwach powietrznych nad Anglią; w ciągu kilku zaledwie tygodni, do końca października, zdołali oni zniszczyć aż 145 niemieckich samolotów.[...]
Bądźcie dobrej myśli. Niemieckie plany szybkiego zwycięstwa nie powiodły się... Ucierpieli oni olbrzymie straty w atakach powietrznych na Anglię - 3 niemieckie samoloty zniszczone zostały w stosunku do jednego brytyjskiego, zaś 22 lotników Niemcy stracili w stosunku do jednego naszego. Niemcy nie odważyli się na inwazję Anglii. Niemcy nie opanowali powietrza, a Polacy nam w tym pomogli". Z tego tekstu wynika, iż brytyjczycy doceniają rolę Polaków w Bitwie o Anglię.
Warto też wspomnieć o polskich kryptologach. Ich doświadczenia, umiejętności i talenty zostały wykorzystane w łamaniu zaszyfrowanych wiadomości przez enigmę, a tym samym umożliwiło to poznanie tajnych niemieckich planów w czasie Bitwy o Wlk. Brytanię.
Liczę na naj:*