paulix6
Yło to cudowne miejsce. Ogród Edenu, stworzony przez Boga na mieszkanie dla pierwszych ludzi, rozciągal się na wielkiej połaci Ziemi. Rosły w nim różnorodne drzewami krzewy. Smukłe pnie wieńczyły korony gałęzi ozdobione gęstwina liści. Wśród nich połyskiwały bajeczne kolorowe i pachnące owoce. Zieleń liści mieniła sie dziesiatkami odcieni. Poruszane ciepłym wiatrem ukazywały srebrzysty spod lud szmaragdowy wierzch. Pośród tego morza zieleni wyróżniały się ciepłymi barwami soczyste kule owoców w odcieniach zółci, oranżu, czerwieni. Nieżej rozciagał sie dywan soczystej trawy, spośród której ukazywały kielichy prześliczne, różnobarwne kwiaty. Ich oszałamiąca won przciagała roje motyli i kolibrów. Zgrabne sraenkii jelenie spokojnie pasły sie na lagodnych wzniesieniach. Obok nich baraszkowały pod czujnym okiem matki śmieszne małe tygryski i lwiatka. Powietrze, czyste i pachnące pełne bylo świergotu ptaków. W tym cudownym miejscu panowała zgoda i równowaga. Żadne z tych zwierzat nie znało zapachu krwi, nie polowały one na siebie,a pojecie śmierci było im nieznane! Nie bylo chorób i strachu. Obfitość pozywienia sprawiala że żadne stworzenie nie czuło głodu anie strachu przed utrata życia. Jedynie wąż budził niepokój swoim tajemniczym syczeniem.
5 votes Thanks 5
kasiulaaa95
Obudziłem się .... powoli podniosłem powieki . Niesamowita jasność sprawiła ,że musiałem je natychmiast zamknąć . Niewidoczne igiełki rosy orzeźwiły mają twarz . Wstałem a moim oczom ukazał się niezwykły widok. Ogromna świetlista kula o intensywnej pomarańczowo- różowej barwie pięła się ku górze , jej blask rozświetlał błękitne niebo. Promienie budzącego się słońca , delikatnie muskały kolorowe kwiaty , które pod wpływem ciepła , zdawały się nabierać tajemniczości . Zrobiłem kilka kroków i znów ujrzałem coś co wprawiło mnie w zachwyt. U stóp malowniczego wzgórza biła błękitna wstęga niewielkiej kaskady . Wokół źródła zbierały się zwierzęta , dzikie a przcież przyjazne w stosunku do siebie . Gałęzie rosłych drzew tworzyły gęstą koronę , która zacieniała soczyście zieloną trawę. Każde odznaczało się swoją niepowtarzalnością . Pośród niewielkiej polany rosło drzewo , które zdawało się być takie jak inne , a jednak było w nim coś niezwykłego . Z pod delikatnie zielonych liści wyglądały czerwone owoce. Miałem ochotę podejść bliżej lecz zniechęcił mnie syk dochodzący z trawy. Długo stałem zauroczony tym co dziś zobaczyłem . Miałem świadomość , że Bóg stworzył to dla mnie. Nie widziałem go , więc czułem się trochę samotny . Przecież lepiej dzielić się radością z innymi . Postanowiłem odpocząć , usiadłem na miękkiej trawie . Nagle usłyszałem odgłos łamanej gałęzi myślałem , że to zwierze rusza do wodopoju. Jakież było moje zdumienie , gdy wśród rosłych paproci dostrzegłem istotę podobną do mnie. W jednej chwili zrozumiałem , że to ona... Ewa.
Nieżej rozciagał sie dywan soczystej trawy, spośród której ukazywały kielichy prześliczne, różnobarwne kwiaty. Ich oszałamiąca won przciagała roje motyli i kolibrów. Zgrabne sraenkii jelenie spokojnie pasły sie na lagodnych wzniesieniach. Obok nich baraszkowały pod czujnym okiem matki śmieszne małe tygryski i lwiatka. Powietrze, czyste i pachnące pełne bylo świergotu ptaków. W tym cudownym miejscu panowała zgoda i równowaga. Żadne z tych zwierzat nie znało zapachu krwi, nie polowały one na siebie,a pojecie śmierci było im nieznane! Nie bylo chorób i strachu. Obfitość pozywienia sprawiala że żadne stworzenie nie czuło głodu anie strachu przed utrata życia. Jedynie wąż budził niepokój swoim tajemniczym syczeniem.
Ogromna świetlista kula o intensywnej pomarańczowo- różowej barwie pięła się ku górze , jej blask rozświetlał błękitne niebo. Promienie budzącego się słońca , delikatnie muskały kolorowe kwiaty , które pod wpływem ciepła , zdawały się nabierać tajemniczości . Zrobiłem kilka kroków i znów ujrzałem coś co wprawiło mnie w zachwyt.
U stóp malowniczego wzgórza biła błękitna wstęga niewielkiej kaskady . Wokół źródła zbierały się zwierzęta , dzikie a przcież przyjazne w stosunku do siebie . Gałęzie rosłych drzew tworzyły gęstą koronę , która zacieniała soczyście zieloną trawę. Każde odznaczało się swoją niepowtarzalnością . Pośród niewielkiej polany rosło drzewo , które zdawało się być takie jak inne , a jednak było w nim coś niezwykłego . Z pod delikatnie zielonych liści wyglądały czerwone owoce. Miałem ochotę podejść bliżej lecz zniechęcił mnie syk dochodzący z trawy.
Długo stałem zauroczony tym co dziś zobaczyłem . Miałem świadomość , że Bóg stworzył to dla mnie. Nie widziałem go , więc czułem się trochę samotny . Przecież lepiej dzielić się radością z innymi . Postanowiłem odpocząć , usiadłem na miękkiej trawie . Nagle usłyszałem odgłos łamanej gałęzi myślałem , że to zwierze rusza do wodopoju.
Jakież było moje zdumienie , gdy wśród rosłych paproci dostrzegłem istotę podobną do mnie. W jednej chwili zrozumiałem , że to ona... Ewa.