Przez ostatnich kilka dni nieustannie się uczyłam. Fizyka jest dla mnie trudnym przedmiotem, a moje oceny z tego przedmiotu nie były do tej pory zadowalające. Bardzo zależało mi na dobrym stopniu. W dniu klasówki przyszłam do szkoły bardzo zdenerwowana. Przed samą fizyką poczułam strach. Trzęsły mi się ręce i nie potrafiłam zebrać myśli. Próbowałam po raz kolejny powtórzyć wszystkie zagadnienia obejmujące sprawdzian, lecz przerażenie sprawiało, że czułam głęboką pustkę w głowie. Nagle usłyszałam dzwonek na lekcję-przyszedł także nasz nauczyciel. Odczuwałam lęk przed wejściem do klasy. Siadając w ławce usłyszałam bicie własnego serca.
Strach ma wielki oczy - opowiadanie rzeczy zobaczyłam, że trzęsą mi się ręce. W panice przepisywałam polecenia na kartkę i próbowałam je rozwiązać. Pytania dotyczące definicji nie sprawiły mi najmniejszych trudności. Po napisaniu ich poczułam się pewniej, jednak ten stan nie trwał długo. Teraz czekały mnie zadania obliczeniowe, w których najczęściej popełniałam błędy. Ogarnęła mnie bezsilność. Ze strachu nie byłam w stanie obliczyć najprostszego równania. W czasie, w którym myślałam nad rozwiązaniem rachunku usłyszałam dzwonek i musiałam oddać kartkę. Miałam bardzo złe przeczucia, co do mojej pracy. Po wyjściu z klasy poczułam się znacznie lepiej. Powoli uspokajałam się, a mój wcześniej przyspieszony oddech wracał do normy. Zapominałam o przeżytym stresie.
Ogarnął mnie strach, kiedy będac sama w domu, uslyszalam skowycie psa. To bylo cos w rodzaju tych chwil, w ktorych to nasza wyobraznia doglebnie sie rozwija platając nam figle. od razu ogarnela mna panika tak potwornie silna iz zaczelam mowic sama do siebie uspakając swoje nery. nie wiedzialam co począc., kiedy na strychu domu rozlegl sie odglos krokow... mimo ze wcale nie bylo mi do smiechu zlapalam patelnie i bojowym krokiem ruszylam w strone schodow prowadzacych na gore.... strach rosl z sekundy na sekundę a moje serce walilo jak oszalale... wtedy zobaczylam JEGO... stal tylem do mnie i przeklinal pod nosem... potwornie sie balam. postanowilam nie ryzykowac konwersacją lecz od razu przystapic do dzialania, w obronie domu....w jednej chwili z calych sil cisnęlam patelnia w glowe ów wysokiego mezczyzny, ten od razu runął na drewniana posadzke. okazalo sie, ze to moj sasiad lecz co robil na moim strychy? nadal bardzo sie balam, nie dalam jednak tego po sobie poznac. ocknawszy sie sasiad zaczal na mnie wrzeszczec tlumaczac ze rodzice kazali mu wymienic korki na strychu, a ja przepraszajac blagalnie zrobilam z siebie idiotke, a to wszystko przez stan jakim jest strach. nigdy nie zapomne tego wieczoru a raczej emocji towarzyszacych mu;)
Przez ostatnich kilka dni nieustannie się uczyłam. Fizyka jest dla mnie trudnym przedmiotem, a moje oceny z tego przedmiotu nie były do tej pory zadowalające. Bardzo zależało mi na dobrym stopniu.
W dniu klasówki przyszłam do szkoły bardzo zdenerwowana. Przed samą fizyką poczułam strach. Trzęsły mi się ręce i nie potrafiłam zebrać myśli. Próbowałam po raz kolejny powtórzyć wszystkie zagadnienia obejmujące sprawdzian, lecz przerażenie sprawiało, że czułam głęboką pustkę w głowie. Nagle usłyszałam dzwonek na lekcję-przyszedł także nasz nauczyciel. Odczuwałam lęk przed wejściem do klasy. Siadając w ławce usłyszałam bicie własnego serca.
Strach ma wielki oczy - opowiadanie rzeczy zobaczyłam, że trzęsą mi
się ręce. W panice przepisywałam polecenia na kartkę i próbowałam je rozwiązać. Pytania dotyczące definicji nie sprawiły mi najmniejszych trudności. Po napisaniu ich poczułam się pewniej, jednak ten stan nie trwał długo. Teraz czekały mnie zadania obliczeniowe,
w których najczęściej popełniałam błędy. Ogarnęła mnie bezsilność. Ze strachu nie byłam w stanie obliczyć najprostszego równania. W czasie, w którym myślałam nad rozwiązaniem rachunku usłyszałam dzwonek i musiałam oddać kartkę. Miałam bardzo złe przeczucia, co do mojej pracy.
Po wyjściu z klasy poczułam się znacznie lepiej. Powoli uspokajałam się, a mój wcześniej przyspieszony oddech wracał do normy. Zapominałam o przeżytym stresie.
Ogarnął mnie strach, kiedy będac sama w domu, uslyszalam skowycie psa. To bylo cos w rodzaju tych chwil, w ktorych to nasza wyobraznia doglebnie sie rozwija platając nam figle. od razu ogarnela mna panika tak potwornie silna iz zaczelam mowic sama do siebie uspakając swoje nery. nie wiedzialam co począc., kiedy na strychu domu rozlegl sie odglos krokow... mimo ze wcale nie bylo mi do smiechu zlapalam patelnie i bojowym krokiem ruszylam w strone schodow prowadzacych na gore.... strach rosl z sekundy na sekundę a moje serce walilo jak oszalale... wtedy zobaczylam JEGO... stal tylem do mnie i przeklinal pod nosem... potwornie sie balam. postanowilam nie ryzykowac konwersacją lecz od razu przystapic do dzialania, w obronie domu....w jednej chwili z calych sil cisnęlam patelnia w glowe ów wysokiego mezczyzny, ten od razu runął na drewniana posadzke. okazalo sie, ze to moj sasiad lecz co robil na moim strychy? nadal bardzo sie balam, nie dalam jednak tego po sobie poznac. ocknawszy sie sasiad zaczal na mnie wrzeszczec tlumaczac ze rodzice kazali mu wymienic korki na strychu, a ja przepraszajac blagalnie zrobilam z siebie idiotke, a to wszystko przez stan jakim jest strach. nigdy nie zapomne tego wieczoru a raczej emocji towarzyszacych mu;)