Na załączonej reprodukcji obrazu Maxa Ernsta (1891 - 1976) widzimy jak Najświętsza Maria Panna leje bezlitośnie Jezuska, aż jej jedna aureola spadła i toczy się po podłodze. Przez okno świadkami sceny są, nieco zażenowani, trzej panowie - to sam artysta, Max Ernst, i jego przyjaciele, znane postaci ze świata kultury pierwszej połowy ubiegłego wieku - Andre Breton i Paul Eluard. (Pełen tytuł obrazu brzmi: "Najświętsza Dziewica kara Dzieciątko Jezus przy trzech świadkach: A. B., P. E., i artyście"). Chociaż to rzekomo świadczy o prymitywizmie intelektualnym, ale zawsze człowiek zadaje sobie pytanie - no i co artysta chciał przez to powiedzieć... I ... tu jestem w kropce. Właściwie jedna tylko myśl przychodzi mi do głowy - chciał sprowokować, wychodząc z założenia - 'Prowokuję, więc jestem'. O ile jednak wygłupy bardziej współczesne, w rodzaju genitaliów na krzyżu, czy sikanie na symbole religijne, mają wyłącznie znamiona wygłupu i powoduję wzruszenie ramion, ta prowokacja jest głębsza. Jakoś podważa odwieczne atrybuty Matki Boskiej - symbolu matczynej miłości, dobroci, poświęcenia, oddania. A z bardziej teologicznego punktu widzenia - pomijając hinduizm, miologię grecko-rzymską, wierzenia pierwotne Indian, Aborygenów etc. - zachodzi pytanie, czy wolno lać Pana Boga po tyłeczku, nawet jeśli się jest Matką Boską i to Dziewicą? mam nadzieję że pomogłem
Na załączonej reprodukcji obrazu Maxa Ernsta (1891 - 1976) widzimy jak Najświętsza Maria Panna leje bezlitośnie Jezuska, aż jej jedna aureola spadła i toczy się po podłodze. Przez okno świadkami sceny są, nieco zażenowani, trzej panowie - to sam artysta, Max Ernst, i jego przyjaciele, znane postaci ze świata kultury pierwszej połowy ubiegłego wieku - Andre Breton i Paul Eluard. (Pełen tytuł obrazu brzmi: "Najświętsza Dziewica kara Dzieciątko Jezus przy trzech świadkach: A. B., P. E., i artyście").
Chociaż to rzekomo świadczy o prymitywizmie intelektualnym, ale zawsze człowiek zadaje sobie pytanie - no i co artysta chciał przez to powiedzieć...
I ... tu jestem w kropce. Właściwie jedna tylko myśl przychodzi mi do głowy - chciał sprowokować, wychodząc z założenia - 'Prowokuję, więc jestem'. O ile jednak wygłupy bardziej współczesne, w rodzaju genitaliów na krzyżu, czy sikanie na symbole religijne, mają wyłącznie znamiona wygłupu i powoduję wzruszenie ramion, ta prowokacja jest głębsza. Jakoś podważa odwieczne atrybuty Matki Boskiej - symbolu matczynej miłości, dobroci, poświęcenia, oddania. A z bardziej teologicznego punktu widzenia - pomijając hinduizm, miologię grecko-rzymską, wierzenia pierwotne Indian, Aborygenów etc. - zachodzi pytanie, czy wolno lać Pana Boga po tyłeczku, nawet jeśli się jest Matką Boską i to Dziewicą? mam nadzieję że pomogłem