Neron był cesarzem Rzymu. Młody, niespełna 30 letni mężczyzna wcześnie obiął najwyższe stanowisko w państwie. Wynikało to z jego pochodzenia, tron bowiem był dziedziczny. Był on synem Agrypiny Młodszej oraz Gnejusza domicjusza, adoptowany jednak przez cezara Klaudiusza.
Wygląd zewnętrzny Nerona był odrażający. Jego wielka postawa była zupełnie nieproporcjonalna do wręcz tłustego ciała. Spod jego dużej twarzy wylewał się tłuszcz tworząc drogi podbródek, głowa osadzona na wielkim karku wywoływała przestrach i niechęć, ale zarówno z daleka podobna była do głowy dziecka. Porastały ja rude włosy ułożone w cztery pukle, na których przez cały czas widniał symbol ówczesnej władzy - wieniec laurowy. Pod brwiami kryl się wizerunek pijaka, komedianta, twarz plugawa, próżna, błazeńska. Jego wypukłym oczom często towarzyszył szmaragd, gdyż Neron był krótkowidzem. Wzrok jego przypominał oczy nieboszczyka- zupełnie bez wyrazu, bez myśli. Niegdyś tłusta szyję zakrywała broda koloru marchwi. Cezar jednak oddal ja w ofierze Jowiszowi. Wierzył, że to pomoże zatuszować przestępstwa, które popełnił, i o które bezustannie oskarżał go lud. Siebie natomiast uważał wręcz za boga, był szalenie w sobie zakochany, sądził, że wszystko co ma i co należy do niego jest najpiękniejsze i najlepsze.
Neron jako jednostka nie potrafiłby samodzielnie funkcjonować wśród zwykłych ludzi. W dzieciństwie nie posiadł zdanych umiejętności współżycia z innymi, wciąż był pochłonięty sobą, swoja twórczością. Jego umysł nie funkcjonował prawidłowo, Miedzianobrody był szaleńcem, nie potrafił sam myśleć, robili to za niego podwładni, a on wydawał tylko polecenia. Dowodem na to, że był niezrównoważony psychicznie było morderstwo własnej rodziny - matki, żony i brata. Był nieobliczalny. Nie umiałby żyć bez takich wygód jakie ma, bez uczt, rozpusty i posiadania wszystkiego, czego się zapragnie. Przez lud nierzadko był nazywany Matkobójcą bądź żonobójcą, on jednak starał się nie zwracać uwagi na te obelgi; każdy wiedział, ze nienawidzi krytyki. Podczas uczt, które urządzał, w doborze odpowiednio wysokich stanowiskiem i zamożnych ludzi, nie liczył się z jakimikolwiek względami.
Wobec ludu Neron był nielojalny, ale robił wszystko, aby mu się upodobać, był dla niego dobry, ale naprawdę oszukiwał i kłamał. Kiedy czul się bezpieczny gardził ludźmi, uważał ich za bezwartościowych, nazywał ich tłuszczą. Ważniejsze dla niego było, aby kontynuować słuchanie grania na harfie, niż spotkać się ze zrozpaczonym ojcem Ligii. Tak samo egoistycznie postępował podczas pożaru Rzymu oraz po tejże tragedii, która wydarzyła się z rozkazu Nerona. Podczas pożaru cezar zagłębiał się w płaszczu liryki, myślał nad słowami nowych pieśni, wierszy oraz nad przemówieniem, jakie musiał wygłosić dla poddanych. Nie skinął palcem, by pomoc swemu ludowi, a dla załagodzenia paniki i strachu, jakie wybuchły po spaleniu miasta zorganizował huczne igrzyska.
Tym samym chciał oczyścić siebie z podejrzeń o podpalenie Rzymu. Winnych natomiast szukał w chrześcijanach i ich rozkazał wymordować, jako winnych tragedii. Spaleni byli na krzyżach, rozszarpani przez dzikie zwierzęta, poprzybijani do pali. Konali i umierali w cierpieniu. Serce cezara jednak nawet nie drgnęło, nie miał wyrzutów sumienia, ze skazał na śmierć niewinnych ludzi, którzy giną za jego bezmyślny czyn. Lubił być świadkiem mąk i cierpienia innych. Podczas mordu chrześcijan przyglądał się z uśmiechem, zadowolony był, ze nikt nie podejrzewa go już o spalenie miasta, był dumny, ze znalazł sposób na pozbycie się ciężaru winy.
Miedzianobrody wciąż tonął w rzekomych komplementach, jakie udzielali rywalizujący o jego względy poddani. Artystą Neron był fatalnym, nie potrafił grać, śpiewać, komponować, nikt, prócz Petroniusza, nigdy nie ośmielił się ocenić dzieła cezara negatywnie, chwalono go, jego wiersze, pieśni. Sam uważał się za artystę niezwykle utalentowanego, wybitnego, ale za razem niespełnionego. W świecie muzyki i sztuki czuje się jak ryba w wodzie. Uważa jednak, ze nie jest rozumiany przez społeczeństwo, a jedyną dusza powiernika jest Petroniusz. Gdy tworzył czul się niewinnie, jak dziecko, muzyka kołysała jego duszę, uspakajała. Poddani z wielka cierpliwością słuchali jego dziel, chwalili i poddawali nowe pomysły. Neron nienawidził Rzymu i jego mieszkańców, jedyną rzeczą jaka kochał były jego pieśni i wiersze, kochała je i siebie niczym Narcyz. W obliczu pożaru najważniejsze były utwory, nie zważał na to ze lud szemrze i cierpi; wręcz przeciwnie, o to mu chodziło, to było tematem, na jaki czekał od lat, natchnieniem i motywem do napisania nowego dzieła, które miałoby podbić świat.
Nigdy jednak nie przewidział cezar, że prawda o podpaleniu Rzymu może wyjść na jaw. Tak właśnie się stało. Chilon widząc twarze i ciała chrześcijan umierających w mękach poczuł wyrzuty sumienia i na forum, podczas igrzysk wyznał ludowi, kto jest sprawca pożaru. Za ten czyn zosta skazany na śmierć, a wściekły Neron przez długi czas nie wiedział co począć. Miał wizje przeszłości, widział twarze swej rodziny - matki, żony i brata, które zabierają go do czarnej dziury. Dopiero w momencie, kiedy uświadomił sobie, ze zbliża się koniec, śmierć, miał wyrzuty sumienia
Największą dla niego tragedią było być wielkim i wszechwładnym panem i to wszystko, co miał, stracić w jednej chwili. Zaczął majaczyć, nie wiedział, co ma robić, nie wierzył w śmierć, która zbliżała się coraz większymi krokami. W chwili końca powtarzał słowa: „Jakiż artysta ginie!”. Przyłożył sobie nóż do szyi, ale wszyscy obecni wiedzieli, ze sam się nie zabije, za bardzo się kochał. Nóż pchnął Epafrodyt, a Neron począł konać. Akte spaliła go na pachnącym stosie.
W oczach ludu, który nie znal cezara takim jakim był, pozostał on jednak jako człowiek niezrównoważony, nielojalny, oszust i kłamca, choć cenili igrzyska jakie organizowali jego poddani.
Uważam, ze Neron został władca zupełnie przez przypadek, zupek lnie nie nadawał się do tego stanowiska, do pełnienia funkcji, jaka musiał pełnić. Był próżny, dufny i pusty. We wszystkim decydowali za niego zaufani patrycjusze. Nie był w pełni świadomy tego, co robił, a czynił to, co chciał.
Neron był cesarzem Rzymu. Młody, niespełna 30 letni mężczyzna wcześnie obiął najwyższe stanowisko w państwie. Wynikało to z jego pochodzenia, tron bowiem był dziedziczny. Był on synem Agrypiny Młodszej oraz Gnejusza domicjusza, adoptowany jednak przez cezara Klaudiusza.
Wygląd zewnętrzny Nerona był odrażający. Jego wielka postawa była zupełnie nieproporcjonalna do wręcz tłustego ciała. Spod jego dużej twarzy wylewał się tłuszcz tworząc drogi podbródek, głowa osadzona na wielkim karku wywoływała przestrach i niechęć, ale zarówno z daleka podobna była do głowy dziecka. Porastały ja rude włosy ułożone w cztery pukle, na których przez cały czas widniał symbol ówczesnej władzy - wieniec laurowy. Pod brwiami kryl się wizerunek pijaka, komedianta, twarz plugawa, próżna, błazeńska. Jego wypukłym oczom często towarzyszył szmaragd, gdyż Neron był krótkowidzem. Wzrok jego przypominał oczy nieboszczyka- zupełnie bez wyrazu, bez myśli. Niegdyś tłusta szyję zakrywała broda koloru marchwi. Cezar jednak oddal ja w ofierze Jowiszowi. Wierzył, że to pomoże zatuszować przestępstwa, które popełnił, i o które bezustannie oskarżał go lud. Siebie natomiast uważał wręcz za boga, był szalenie w sobie zakochany, sądził, że wszystko co ma i co należy do niego jest najpiękniejsze i najlepsze.
Neron jako jednostka nie potrafiłby samodzielnie funkcjonować wśród zwykłych ludzi.
W dzieciństwie nie posiadł zdanych umiejętności współżycia z innymi, wciąż był pochłonięty sobą, swoja twórczością. Jego umysł nie funkcjonował prawidłowo, Miedzianobrody był szaleńcem, nie potrafił sam myśleć, robili to za niego podwładni, a on wydawał tylko polecenia. Dowodem na to, że był niezrównoważony psychicznie było morderstwo własnej rodziny - matki, żony i brata. Był nieobliczalny. Nie umiałby żyć bez takich wygód jakie ma, bez uczt, rozpusty i posiadania wszystkiego, czego się zapragnie. Przez lud nierzadko był nazywany Matkobójcą bądź żonobójcą, on jednak starał się nie zwracać uwagi na te obelgi; każdy wiedział, ze nienawidzi krytyki. Podczas uczt, które urządzał, w doborze odpowiednio wysokich stanowiskiem i zamożnych ludzi, nie liczył się z jakimikolwiek względami.
Wobec ludu Neron był nielojalny, ale robił wszystko, aby mu się upodobać, był dla niego dobry, ale naprawdę oszukiwał i kłamał. Kiedy czul się bezpieczny gardził ludźmi, uważał ich za bezwartościowych, nazywał ich tłuszczą. Ważniejsze dla niego było, aby kontynuować słuchanie grania na harfie, niż spotkać się ze zrozpaczonym ojcem Ligii. Tak samo egoistycznie postępował podczas pożaru Rzymu oraz po tejże tragedii, która wydarzyła się z rozkazu Nerona. Podczas pożaru cezar zagłębiał się w płaszczu liryki, myślał nad słowami nowych pieśni, wierszy oraz nad przemówieniem, jakie musiał wygłosić dla poddanych. Nie skinął palcem, by pomoc swemu ludowi, a dla załagodzenia paniki i strachu, jakie wybuchły po spaleniu miasta zorganizował huczne igrzyska.
Tym samym chciał oczyścić siebie z podejrzeń o podpalenie Rzymu. Winnych natomiast szukał w chrześcijanach i ich rozkazał wymordować, jako winnych tragedii. Spaleni byli na krzyżach, rozszarpani przez dzikie zwierzęta, poprzybijani do pali. Konali i umierali w cierpieniu. Serce cezara jednak nawet nie drgnęło, nie miał wyrzutów sumienia, ze skazał na śmierć niewinnych ludzi, którzy giną za jego bezmyślny czyn. Lubił być świadkiem mąk i cierpienia innych. Podczas mordu chrześcijan przyglądał się z uśmiechem, zadowolony był, ze nikt nie podejrzewa go już o spalenie miasta, był dumny, ze znalazł sposób na pozbycie się ciężaru winy.
Miedzianobrody wciąż tonął w rzekomych komplementach, jakie udzielali rywalizujący
o jego względy poddani. Artystą Neron był fatalnym, nie potrafił grać, śpiewać, komponować, nikt, prócz Petroniusza, nigdy nie ośmielił się ocenić dzieła cezara negatywnie, chwalono go, jego wiersze, pieśni. Sam uważał się za artystę niezwykle utalentowanego, wybitnego, ale za razem niespełnionego. W świecie muzyki i sztuki czuje się jak ryba w wodzie. Uważa jednak, ze nie jest rozumiany przez społeczeństwo, a jedyną dusza powiernika jest Petroniusz. Gdy tworzył czul się niewinnie, jak dziecko, muzyka kołysała jego duszę, uspakajała. Poddani z wielka cierpliwością słuchali jego dziel, chwalili i poddawali nowe pomysły. Neron nienawidził Rzymu i jego mieszkańców, jedyną rzeczą jaka kochał były jego pieśni i wiersze, kochała je i siebie niczym Narcyz. W obliczu pożaru najważniejsze były utwory, nie zważał na to ze lud szemrze i cierpi; wręcz przeciwnie, o to mu chodziło, to było tematem, na jaki czekał od lat, natchnieniem
i motywem do napisania nowego dzieła, które miałoby podbić świat.
Nigdy jednak nie przewidział cezar, że prawda o podpaleniu Rzymu może wyjść na jaw. Tak właśnie się stało. Chilon widząc twarze i ciała chrześcijan umierających w mękach poczuł wyrzuty sumienia i na forum, podczas igrzysk wyznał ludowi, kto jest sprawca pożaru. Za ten czyn zosta skazany na śmierć, a wściekły Neron przez długi czas nie wiedział co począć. Miał wizje przeszłości, widział twarze swej rodziny - matki, żony i brata, które zabierają go do czarnej dziury. Dopiero w momencie, kiedy uświadomił sobie, ze zbliża się koniec, śmierć, miał wyrzuty sumienia
Największą dla niego tragedią było być wielkim i wszechwładnym panem i to wszystko, co miał, stracić w jednej chwili. Zaczął majaczyć, nie wiedział, co ma robić, nie wierzył w śmierć, która zbliżała się coraz większymi krokami. W chwili końca powtarzał słowa: „Jakiż artysta ginie!”. Przyłożył sobie nóż do szyi, ale wszyscy obecni wiedzieli, ze sam się nie zabije, za bardzo się kochał. Nóż pchnął Epafrodyt, a Neron począł konać. Akte spaliła go na pachnącym stosie.
W oczach ludu, który nie znal cezara takim jakim był, pozostał on jednak jako człowiek niezrównoważony, nielojalny, oszust i kłamca, choć cenili igrzyska jakie organizowali jego poddani.
Uważam, ze Neron został władca zupełnie przez przypadek, zupek lnie nie nadawał się do tego stanowiska, do pełnienia funkcji, jaka musiał pełnić. Był próżny, dufny i pusty. We wszystkim decydowali za niego zaufani patrycjusze. Nie był w pełni świadomy tego, co robił, a czynił to, co chciał.