Obyczaje i zwyczaje plemion występujących w książce W pustyni i w puszczy. Bardzo prosze o pomoc, 29 punktów za odpowieć ale sensowną i prawdziwą
wika9893k
Henryk Sienkiewicz wprowadził do swej powieści sympatyczną parę afrykańskich Murzynów, Kalego i Meę. Wraz ze Stasiem i Nel przemierzali oni dzikie tereny północnej Afryki. To od nich właśnie najwięcej dowiadujemy się o obyczajach murzyńskich plemion. Wierzyli oni w wielkiego ducha, którego nazywali Mzimu. Składali mu w ofierze mięso i owoce, aby był dla nich łaskawy. Oczywiście duch ten nie istniał. To czarownicy z wiosek sporządzali bębny, które wydawały okropne dźwięki i dowodzili, że to krzyki niezadowolonego Mzimu. Mieszkańcy wierzyli w to i wykonywali wszystkie polecenia czarowników, aby Mzimu nie zesłał jakiegoś kataklizmu. Sądzili, że duch ten może sprowadzić deszcz lub suszę, głód i choroby. Afrykanie zajmowali się łowiectwem i uprawą ziemi, głównie manioku. Żywili się także wszędzie w tym klimacie rosnącymi bananami i kokosami. Największym zagrożeniem dla tych roślin były słonie. Niszczyły one pola i plantacje, także, jak ludzie, szukając tam pożywienia. Murzyni uzbrojeni jedynie w łuki i włócznie nie mogli skutecznie bronić swych zbiorów przed słoniami. W swojej wędrówce Staś i Nel napotkali kilka plemion murzyńskich. Wódz jednego z nich, M'Rua, zawarł przymierze z "dziwnymi" białymi przybyszami. Obyczaj ten polegał na "jedzeniu" siebie nawzajem. Z zabitego koźlęcia wyjmowano wątrobę, a następnie kawałek surowej wątroby maczano we krwi jednej z osób poddających się obrzędowi i wkładano drugiej do ust, później powtarzano to z drugą osobą. Podczas tego rytuału, kręcąc specjalnym kołowrotkiem, wypowiadano słowa przymierza. Po tak zawartym przymierzu gość stawał się członkiem plemienia.
Wierzyli oni w wielkiego ducha, którego nazywali Mzimu. Składali mu w ofierze mięso i owoce, aby był dla nich łaskawy. Oczywiście duch ten nie istniał. To czarownicy z wiosek sporządzali bębny, które wydawały okropne dźwięki i dowodzili, że to krzyki niezadowolonego Mzimu. Mieszkańcy wierzyli w to i wykonywali wszystkie polecenia czarowników, aby Mzimu nie zesłał jakiegoś kataklizmu. Sądzili, że duch ten może sprowadzić deszcz lub suszę, głód i choroby.
Afrykanie zajmowali się łowiectwem i uprawą ziemi, głównie manioku. Żywili się także wszędzie w tym klimacie rosnącymi bananami i kokosami. Największym zagrożeniem dla tych roślin były słonie. Niszczyły one pola i plantacje, także, jak ludzie, szukając tam pożywienia. Murzyni uzbrojeni jedynie w łuki i włócznie nie mogli skutecznie bronić swych zbiorów przed słoniami.
W swojej wędrówce Staś i Nel napotkali kilka plemion murzyńskich. Wódz jednego z nich, M'Rua, zawarł przymierze z "dziwnymi" białymi przybyszami. Obyczaj ten polegał na "jedzeniu" siebie nawzajem. Z zabitego koźlęcia wyjmowano wątrobę, a następnie kawałek surowej wątroby maczano we krwi jednej z osób poddających się obrzędowi i wkładano drugiej do ust, później powtarzano to z drugą osobą. Podczas tego rytuału, kręcąc specjalnym kołowrotkiem, wypowiadano słowa przymierza. Po tak zawartym przymierzu gość stawał się członkiem plemienia.