Człowiek jest jedyną istotą ziemską, która potrafi myśleć abstrakcyjnie. A natura ludzka jest bardzo złożona. Wielokrotnie próbowano ją opisać, przedstawić. Jedną z lepszych takich prób literackich jest „Zbrodnia i kara” Fiodora Dostojewskiego, ukazująca zawiłość ludzkich postaw i zachowań.
Głównym bohaterem powieści jest Rodion Romanowicz Raskolnikow, 23-letni były student wydziału prawa uniwersytetu petersburskiego. Trudna sytuacja finansowa zmusiła go do przerwania nauki po trzech latach. Pieniądze przysyłane przez matkę - Pulcherię Aleksandrowną i siostrę Dunię (Ardoitę Romanową) pozwalały mu jedynie na skromne życie w wynajmowanej izdebce „bardziej przypominającą szafę niż mieszkanie”. Narrator porównuje ją także do skrzyni lub trumny. Ciasnota tegoż pokoju jest przyczyną powstania w jego świadomości planu zamordowania starej lichwiarki, Alony Iwanowny, której Rodion dawał jej cenne rzeczy w zastaw, by mieć środki do życia.
Raskolnikow odczuwa dotkliwy ból istnienia w świecie pełnym brzydoty i upadku, nie ma jednakże tradycyjnego systemu wartości, które pozwalały ludziom poprzednich epok odnaleźć właściwą drogę życiową. Rodion może albo zaakceptować chrześcijański schemat upadku i odkupienia przez cierpienie, albo odrzucić wszelkie normy moralne i sięgnąć po władzę Jedynego Prawodawcy. Próbuje, wzgardziwszy światem, zapanować nad nim, stając ponad prawem, poza dobrem i złem. Pisze artykuł, w którym, między innymi, wyraża przekonanie, że ludzie dzielą się na „zwykłych” i „niezwykłych”. „Zwykli”, niżsi, przyczyniają się do istnienia świata w jego tradycyjnej formie. Raskolnikow nazywa ich „materiałem”, który służy tylko do wydawania na świat sobie podobnych. Ludzie „niezwykli, właściwi” mają talent, dzięki któremu inicjują rozwój świata. Autor artykułu przyznaje im prawo do naruszania wszelkich norm, mogą nawet mordować, jeśli jest to konieczne dla urzeczywistnienia ich awangardowych idei. Przypomina, że „wszyscy... na przykład prawodawcy i założyciele fundamentów ludzkości, poczynając od najstarożytniejszych, poprzez Likurgów, Solonów, Mahometów aż do Napoleonów i tak dalej, wszyscy co do jednego byli przestępcami (...), nie wzdragali się przed rozlewem krwi, jeśli tylko ta krew (czasem niewinna i bohaterska przelana w obronie dawnego prawa) mogła im być pomocna”.
Rodion umieszcza siebie wśród ludzi „niezwykłych”. Żeby dowieść tego, że jest zdolny stanąć ponad prawem, przygotowuje zabójstwo starej lichwiarki. Nie jest jednak, jak choćby Napoleon, panem swoich poczynań. Jest on człowiekiem biernym, ulegającym rozmaitym wpływom. Myśli bohatera nie są wynikiem jego intelektualnej aktywności; to myśl jest wykonawcą czynności, to ona „działa”, nie Raskolnikow. To nie on zwrócił uwagę na dziewczynę idącą bulwarem K-skim, lecz jego uwaga „zaczęła do niej przywierać”. Jego czyny są wynikiem impulsów płynących ze sfery wymykającej się kontroli jego świadomości. Dlatego wracając z mieszkania Iwanowny, dokąd chodził, po to, by się przygotować do zbrodni, staje się mimowolnym świadkiem rozmowy studenta i młodego oficera na jej temat. Wypowiadają oni „dokładnie te same” myśli, jakie „zalęgły się w jego głowie”. Mówią o bezwartościowości „tego suchotniczego, głupiego i złego babsztyla” i o tym, że właściwe byłoby pozbawienie jej życia i wykorzystane jej pieniędzy dla realizacji wzniosłych celów. Narrator sugeruje, że tkwiło tutaj jakieś przeznaczenie, wskazówka. Zewnętrzne i niezależne od bohatera siły zdają się kierować jego krokami. Przypadek sprawia, iż dowiaduje się on, kiedy jego przyszła ofiara będzie sama w domu. Gdy zbliża się oznaczona pora, rozlega się za oknem krzyk: „już dawno siódma!”, niejako przynaglający do zabójstwa, nie dający czasu do namysłu. Fragmentem powieści dobitnie ukazującym uleganie Rodiona metafizycznej, tajemniczej sile jest: „Wczorajszy (...) dzień, który przyszedł tak nieoczekiwanie i o wszystkim zdecydował, podziałał na Raskolnikowa prawie całkiem mechanicznie: jakby ktoś go wziął za rękę i powlókł za sobą, nieodparcie, na ślepo, z niewiarygodną siłą, bez możności sprzeciwu. Jak gdyby zahaczył połą ubrania o tryby maszyny i tak zaczęła go wciągać.”
Kiedy okazało się, ze Rodion nie może ukraść siekiery z kuchni, co dawno sobie zaplanował, narzędzie zbrodni leżące w stróżówce „błysnęło mu w oczy”. Ono samo zwróciło uwagę bohatera na siebie. „Jak gdyby naumyślnie” w chwili, kiedy morderca przekraczał bramę, wtoczył się do niej wóz z sianem i zasłonił go, tak by nikt nie mógł go dojrzeć. Nawet bielizna została „jakby specjalnie” rozwieszona po to, by miał w co wytrzeć zakrwawioną siekierę. Malarze „jakby naumyślnie odeszli”, żeby Raskolnikow mógł się po zabójstwie schronić w opuszczonym przez nich pokoju. Tego rodzaju sytuacji opisanych jest w powieści wiele. Na to, że ich reżyserem jest siła nieczysta wskazuje myśl Raskolnikowa: „W braku rozwagi dopomógł diabeł”. Zło przenikające bohatera wynika z idealistycznego i abstrakcyjno-racjonalistycznego stosunku Rodiona wobec rzeczywistości. Racjonalizm jest dla niego źródłem relatywizmu, który prowadzi do kwestionowania wartości i przyzwolenia na zbrodnię.
Trudno jednoznacznie określić, czy krokami bohatera kieruje ciemna strona jego psychiki, czy zewnętrzna szatańska potęga, jednakże konflikt dobra ze złem w duszy zbrodniarza jest bardzo widoczny. Lecz Rodion nie jest bynajmniej typowym złoczyńcą. Działa pod wpływem „ciemnego impulsu”, stara się wcielić w czyn ideę Napoleona, zapominając o korzyściach materialnych, które powinny być główną przyczyną jej popełnienia. Jego przyjaciel, Razumichin, mówi o nim tak: „(...) ograbić nie umiał, umiał tylko zabić”. Sam Raskolnikow twierdzi, że „nie zabił człowieka, zabił zasadę”. Okazało się jednak, że to za mało, by stać się równym Napoleonowi. Morderca ma bowiem wyrzuty sumienia; oznacza to, że przyznaje, iż zrobił coś złego. Nie przekroczył dawnego systemu wartości, pozostał po jego stronie, nie jest więc, w swoim własnym pojęciu, „człowiekiem właściwym”.
Cierpienie mordercy jest ogromne. Rodion znajduje się w stanie chorobliwego pobudzenia emocjonalnego. Od dnia zabójstwa albo leży półprzytomny w swojej izdebce, albo włóczy się po mieście. Czasem majaczy, mówi do siebie, słyszy głosy. Gdy będąc wezwanym na policję w sprawie niezapłaconego weksla słyszy przypadkiem rozmowę na temat zamordowania lichwiarki, traci przytomność. Przez cały ten czas opiekuje się nim Razumichin, jak również później przybyłe do Petersburga matka i siostra. Tymczasem Rodion, choć nie widział rodziny od trzech lat, unika spotkań z nimi sprawiając im tym przykrość. Prosi jednak przyjaciela, by ich nie opuszczał. Wciąż jest chory, czego przyczyną jest popełniona zbrodnia i poczucie zagrożenia ze strony śledczego Porfirego Pietrowicza, który będąc przekonany o winie Rodiona osacza go coraz bardziej, pragnąc doprowadzić go do przyznania się. Raskolnikow zaś na skutek wzburzenia popełnia kolejne błędy rzucając na siebie podejrzenia. Kiedy mowa jest o zabójstwie, zawsze ożywia się i zadaje pytania, majacząc wymienia szczegóły, które go zdradzają, wreszcie udaje się do mieszkania zabitej i wypytuje o krew. W tym też czasie zbliża się do Soni, Zofii Siemionowny Marmieładow. Usłyszał o niej znacznie wcześniej, jeszcze przed zabójstwem, od jej ojca, nałogowego pijaka, radcy tytularnego Marmieładowa, którego spotkał pijanego w szynkowni i który opowiedział mu zarówno historię swojego życia jak i życia swojej żony Katarzyny Iwanowny oraz swojej córki, Soni. Dziewczyna ta na skutek nędzy, w jakiej żyła jej rodzina oraz za namową macochy została prostytutką. Zgodziła się znosić hańbę dla dobra swoich bliskich, nigdy ani na moment nie utraciła wiary w sens istnienia i dobroć Boga. Raskolnikow poznał ją po śmierci Marmieładowa stratowanego przez konie, gdy sprawił, ze śmiertelnie rannego zaniesiono do domu i po jego śmierci oddał wdowie swoje ostatnie ruble na pokrycie kosztów pogrzebu. Odtąd szuka towarzystwo Soni będąc przekonanym, że łączy go z nią „wspólny cel”, którym jest osiągnięcie wolności i władzy „nad całym dygotliwym stworzeniem i nad całym mrowiskiem”. Uważa, iż Sonia jest podobna do niego, gdyż tak jak on zaprzepaściła własne życie. Jednakże nie może jej pojąć. Wydaje mu się, że „nadaremnie umartwiła i zdradziła siebie”, nikomu nie pomaga i nikogo nie ocala. Niesie krzyż Chrystusa, lecz bez możliwości zbawienia kogokolwiek. Podczas gdy cierpieniu Mesjasza nadał sens właśnie cel odkupienia świata. Na skutek jego racjonalistycznego podejścia do rzeczywistości Raskolnikow domaga się sensu od wszystkiego. Jego zdaniem „tysiąc razy lepiej byłoby rzucić się do wody”. Rodion nie wierzy w Stwórcę, daje temu wyraz właśnie w rozmowie z Sonią, mówiąc „ze złą uciechą, że może Boga wcale nie ma”. Sądzi, że albo Bóg jest obojętny wobec ludzkich tragedii, inaczej nie pozwoliłby przecież na nie, albo go nie ma. Pięć minut później jednak wywyższa Sonię całując jej nogę; jest to scena podobna do namaszczenia olejkiem nóg Chrystusa przez jawnogrzesznice Marię Magdalenę. Rodion oddaje w ten sposób hołd całemu cierpieniu ludzkiemu.
Sonia nie szuka odpowiedzi na pytanie o sens istnienia; ona po prostu żyje, cierpi i wierzy. Lecz to właśnie jej Raskolnikow zdradza swoją najskrytszą tajemnicę oraz przyznaje się do poniesienia klęski – zabijając lichwiarkę, zabił także siebie, nie osiągając niczego. Wyznaje, że dał się oszukać szatanowi: „(...) wtedy powlókł mnie diabeł, a dopiero później mi wyjaśnił, że nie miałem prawa tam iść, ponieważ jestem taką samą wszą jak inni!”
Spotkania z Sonią to próba odszukania innej drogi życia niż diabelska. Odmiennej od tej, którą stąpa Swidrygajłow, szuler, próżniak i rozpustnik, były pracodawca Duni, siostry Rodiona, którą próbował uwieść. Obaj, Raskolnikow i Swidrygajłow, są pogrążeni w złu, dotknięci chorobą duszy, lecz jest między nimi istotna różnica. Pierwszego męczą wyrzuty sumienia, gdy sumienie drugiego „jest najzupełniej spokojne”. Jemu właściwie udało się znaleźć moralne przyzwolenie dla zbrodni. To człowiek „właściwy”, lecz nie triumfator. Okazuje się, że sposób życia przez niego obrany prowadzi do powiększającej się pustki duchowej i zgorzkniałości. Efektem tego jest samobójstwo, którym kończy życie zaprzeczając wartościom i sensom.
Rodiona przed takim końcem ocala Sonia. Ona czyta mu fragment Biblii poświęcony wskrzeszeniu Łazarza, podkreśla naganę Żydów wątpiących w moc Mesjasza, by Raskolnikow, podobnie jak oni zaślepiony, uwierzył i dzięki temu zyskał szansę zmartwychwstania, odrodzenia się z grzechu. Przekonuje go także o zbawczym znaczeniu cierpienia. Sama jest gotowa przyjąć wszelkie uciążliwości, zupełnie rezygnując z myśli o sobie, w całości poświęcając się innym. Jest wcieleniem absolutnego altruizmu. Ma siebie za nic, co wyrzuca jej Rodion. Uważa, iż zamiary Boże są nieprzeniknione i godzi się z tym. Twierdzi, że nie wolno o nie pytać oraz, iż człowiek nie ma prawa „rozsądzania, kto ma, a kto nie ma żyć”. Jedynym i ostatecznym sędzią jest Bóg. Poznaje ona świat w sposób pozarozumowy. „Ja w sobie wszystko rozumiem” – wyznaje w rozmowie z Rodionem. Wszechobecna miłość Soni, która „zapominając o sobie” ściska go i całuje, przyczynia się do zmiękczenia duszy Raskolnikowa i przekonuje go, że powinien „przyjąć cierpienie i odkupić się przez nie”. Chrystus cierpiąc na krzyżu odkupił świat, Raskolnikow ma stać się swoim własnym odkupicielem. W tym celu zgłasza się na policję. Następnie zostaje uwięziony, osądzony i skazany na ośmioletnią katorgę, w której towarzyszy mu Sonia. Odrodzenie moralne nie następuje jednak od razu. Dopiero po upływie roku i chorobie, którą przeszedł pod koniec postu i w czasie Wielkiego Tygodnia poczuł, że kocha Sonię i miłość ta stała się dla obojga „niewyczerpanym źródłem życia. Zmartwychwstał i wiedział o tym, czuł to w pełni całym odnowionym jestestwem.”.
Zbrodnia, której dopuścił się Rodion, spowodowała chorobę jego duszy. Lekarstwem okazała się być Sonia i jej wiara – Raskolnikow odrodził się moralnie, przyjmując cierpienie i odzyskując zdolność kochania. Jest to piękny obraz natury człowieka zagubionego, gdy nie ma w jego życiu Boga.
Człowiek jest jedyną istotą ziemską, która potrafi myśleć abstrakcyjnie. A natura ludzka jest bardzo złożona. Wielokrotnie próbowano ją opisać, przedstawić. Jedną z lepszych takich prób literackich jest „Zbrodnia i kara” Fiodora Dostojewskiego, ukazująca zawiłość ludzkich postaw i zachowań.
Głównym bohaterem powieści jest Rodion Romanowicz Raskolnikow, 23-letni były student wydziału prawa uniwersytetu petersburskiego. Trudna sytuacja finansowa zmusiła go do przerwania nauki po trzech latach. Pieniądze przysyłane przez matkę - Pulcherię Aleksandrowną i siostrę Dunię (Ardoitę Romanową) pozwalały mu jedynie na skromne życie w wynajmowanej izdebce „bardziej przypominającą szafę niż mieszkanie”. Narrator porównuje ją także do skrzyni lub trumny. Ciasnota tegoż pokoju jest przyczyną powstania w jego świadomości planu zamordowania starej lichwiarki, Alony Iwanowny, której Rodion dawał jej cenne rzeczy w zastaw, by mieć środki do życia.
Raskolnikow odczuwa dotkliwy ból istnienia w świecie pełnym brzydoty i upadku, nie ma jednakże tradycyjnego systemu wartości, które pozwalały ludziom poprzednich epok odnaleźć właściwą drogę życiową. Rodion może albo zaakceptować chrześcijański schemat upadku i odkupienia przez cierpienie, albo odrzucić wszelkie normy moralne i sięgnąć po władzę Jedynego Prawodawcy. Próbuje, wzgardziwszy światem, zapanować nad nim, stając ponad prawem, poza dobrem i złem. Pisze artykuł, w którym, między innymi, wyraża przekonanie, że ludzie dzielą się na „zwykłych” i „niezwykłych”. „Zwykli”, niżsi, przyczyniają się do istnienia świata w jego tradycyjnej formie. Raskolnikow nazywa ich „materiałem”, który służy tylko do wydawania na świat sobie podobnych. Ludzie „niezwykli, właściwi” mają talent, dzięki któremu inicjują rozwój świata. Autor artykułu przyznaje im prawo do naruszania wszelkich norm, mogą nawet mordować, jeśli jest to konieczne dla urzeczywistnienia ich awangardowych idei. Przypomina, że „wszyscy... na przykład prawodawcy i założyciele fundamentów ludzkości, poczynając od najstarożytniejszych, poprzez Likurgów, Solonów, Mahometów aż do Napoleonów i tak dalej, wszyscy co do jednego byli przestępcami (...), nie wzdragali się przed rozlewem krwi, jeśli tylko ta krew (czasem niewinna i bohaterska przelana w obronie dawnego prawa) mogła im być pomocna”.
Rodion umieszcza siebie wśród ludzi „niezwykłych”. Żeby dowieść tego, że jest zdolny stanąć ponad prawem, przygotowuje zabójstwo starej lichwiarki. Nie jest jednak, jak choćby Napoleon, panem swoich poczynań. Jest on człowiekiem biernym, ulegającym rozmaitym wpływom. Myśli bohatera nie są wynikiem jego intelektualnej aktywności; to myśl jest wykonawcą czynności, to ona „działa”, nie Raskolnikow. To nie on zwrócił uwagę na dziewczynę idącą bulwarem K-skim, lecz jego uwaga „zaczęła do niej przywierać”. Jego czyny są wynikiem impulsów płynących ze sfery wymykającej się kontroli jego świadomości. Dlatego wracając z mieszkania Iwanowny, dokąd chodził, po to, by się przygotować do zbrodni, staje się mimowolnym świadkiem rozmowy studenta i młodego oficera na jej temat. Wypowiadają oni „dokładnie te same” myśli, jakie „zalęgły się w jego głowie”. Mówią o bezwartościowości „tego suchotniczego, głupiego i złego babsztyla” i o tym, że właściwe byłoby pozbawienie jej życia i wykorzystane jej pieniędzy dla realizacji wzniosłych celów. Narrator sugeruje, że tkwiło tutaj jakieś przeznaczenie, wskazówka. Zewnętrzne i niezależne od bohatera siły zdają się kierować jego krokami. Przypadek sprawia, iż dowiaduje się on, kiedy jego przyszła ofiara będzie sama w domu. Gdy zbliża się oznaczona pora, rozlega się za oknem krzyk: „już dawno siódma!”, niejako przynaglający do zabójstwa, nie dający czasu do namysłu. Fragmentem powieści dobitnie ukazującym uleganie Rodiona metafizycznej, tajemniczej sile jest:
„Wczorajszy (...) dzień, który przyszedł tak nieoczekiwanie i o wszystkim zdecydował, podziałał na Raskolnikowa prawie całkiem mechanicznie: jakby ktoś go wziął za rękę i powlókł za sobą, nieodparcie, na ślepo, z niewiarygodną siłą, bez możności sprzeciwu. Jak gdyby zahaczył połą ubrania o tryby maszyny i tak zaczęła go wciągać.”
Kiedy okazało się, ze Rodion nie może ukraść siekiery z kuchni, co dawno sobie zaplanował, narzędzie zbrodni leżące w stróżówce „błysnęło mu w oczy”. Ono samo zwróciło uwagę bohatera na siebie. „Jak gdyby naumyślnie” w chwili, kiedy morderca przekraczał bramę, wtoczył się do niej wóz z sianem i zasłonił go, tak by nikt nie mógł go dojrzeć. Nawet bielizna została „jakby specjalnie” rozwieszona po to, by miał w co wytrzeć zakrwawioną siekierę. Malarze „jakby naumyślnie odeszli”, żeby Raskolnikow mógł się po zabójstwie schronić w opuszczonym przez nich pokoju.
Tego rodzaju sytuacji opisanych jest w powieści wiele. Na to, że ich reżyserem jest siła nieczysta wskazuje myśl Raskolnikowa: „W braku rozwagi dopomógł diabeł”. Zło przenikające bohatera wynika z idealistycznego i abstrakcyjno-racjonalistycznego stosunku Rodiona wobec rzeczywistości. Racjonalizm jest dla niego źródłem relatywizmu, który prowadzi do kwestionowania wartości i przyzwolenia na zbrodnię.
Trudno jednoznacznie określić, czy krokami bohatera kieruje ciemna strona jego psychiki, czy zewnętrzna szatańska potęga, jednakże konflikt dobra ze złem w duszy zbrodniarza jest bardzo widoczny. Lecz Rodion nie jest bynajmniej typowym złoczyńcą. Działa pod wpływem „ciemnego impulsu”, stara się wcielić w czyn ideę Napoleona, zapominając o korzyściach materialnych, które powinny być główną przyczyną jej popełnienia. Jego przyjaciel, Razumichin, mówi o nim tak: „(...) ograbić nie umiał, umiał tylko zabić”. Sam Raskolnikow twierdzi, że „nie zabił człowieka, zabił zasadę”. Okazało się jednak, że to za mało, by stać się równym Napoleonowi. Morderca ma bowiem wyrzuty sumienia; oznacza to, że przyznaje, iż zrobił coś złego. Nie przekroczył dawnego systemu wartości, pozostał po jego stronie, nie jest więc, w swoim własnym pojęciu, „człowiekiem właściwym”.
Cierpienie mordercy jest ogromne. Rodion znajduje się w stanie chorobliwego pobudzenia emocjonalnego. Od dnia zabójstwa albo leży półprzytomny w swojej izdebce, albo włóczy się po mieście. Czasem majaczy, mówi do siebie, słyszy głosy. Gdy będąc wezwanym na policję w sprawie niezapłaconego weksla słyszy przypadkiem rozmowę na temat zamordowania lichwiarki, traci przytomność. Przez cały ten czas opiekuje się nim Razumichin, jak również później przybyłe do Petersburga matka i siostra. Tymczasem Rodion, choć nie widział rodziny od trzech lat, unika spotkań z nimi sprawiając im tym przykrość. Prosi jednak przyjaciela, by ich nie opuszczał. Wciąż jest chory, czego przyczyną jest popełniona zbrodnia i poczucie zagrożenia ze strony śledczego Porfirego Pietrowicza, który będąc przekonany o winie Rodiona osacza go coraz bardziej, pragnąc doprowadzić go do przyznania się. Raskolnikow zaś na skutek wzburzenia popełnia kolejne błędy rzucając na siebie podejrzenia. Kiedy mowa jest o zabójstwie, zawsze ożywia się i zadaje pytania, majacząc wymienia szczegóły, które go zdradzają, wreszcie udaje się do mieszkania zabitej i wypytuje o krew. W tym też czasie zbliża się do Soni, Zofii Siemionowny Marmieładow. Usłyszał o niej znacznie wcześniej, jeszcze przed zabójstwem, od jej ojca, nałogowego pijaka, radcy tytularnego Marmieładowa, którego spotkał pijanego w szynkowni i który opowiedział mu zarówno historię swojego życia jak i życia swojej żony Katarzyny Iwanowny oraz swojej córki, Soni. Dziewczyna ta na skutek nędzy, w jakiej żyła jej rodzina oraz za namową macochy została prostytutką. Zgodziła się znosić hańbę dla dobra swoich bliskich, nigdy ani na moment nie utraciła wiary w sens istnienia i dobroć Boga. Raskolnikow poznał ją po śmierci Marmieładowa stratowanego przez konie, gdy sprawił, ze śmiertelnie rannego zaniesiono do domu i po jego śmierci oddał wdowie swoje ostatnie ruble na pokrycie kosztów pogrzebu. Odtąd szuka towarzystwo Soni będąc przekonanym, że łączy go z nią „wspólny cel”, którym jest osiągnięcie wolności i władzy „nad całym dygotliwym stworzeniem i nad całym mrowiskiem”. Uważa, iż Sonia jest podobna do niego, gdyż tak jak on zaprzepaściła własne życie. Jednakże nie może jej pojąć. Wydaje mu się, że „nadaremnie umartwiła i zdradziła siebie”, nikomu nie pomaga i nikogo nie ocala. Niesie krzyż Chrystusa, lecz bez możliwości zbawienia kogokolwiek. Podczas gdy cierpieniu Mesjasza nadał sens właśnie cel odkupienia świata. Na skutek jego racjonalistycznego podejścia do rzeczywistości Raskolnikow domaga się sensu od wszystkiego. Jego zdaniem „tysiąc razy lepiej byłoby rzucić się do wody”. Rodion nie wierzy w Stwórcę, daje temu wyraz właśnie w rozmowie z Sonią, mówiąc „ze złą uciechą, że może Boga wcale nie ma”. Sądzi, że albo Bóg jest obojętny wobec ludzkich tragedii, inaczej nie pozwoliłby przecież na nie, albo go nie ma. Pięć minut później jednak wywyższa Sonię całując jej nogę; jest to scena podobna do namaszczenia olejkiem nóg Chrystusa przez jawnogrzesznice Marię Magdalenę. Rodion oddaje w ten sposób hołd całemu cierpieniu ludzkiemu.
Sonia nie szuka odpowiedzi na pytanie o sens istnienia; ona po prostu żyje, cierpi i wierzy. Lecz to właśnie jej Raskolnikow zdradza swoją najskrytszą tajemnicę oraz przyznaje się do poniesienia klęski – zabijając lichwiarkę, zabił także siebie, nie osiągając niczego. Wyznaje, że dał się oszukać szatanowi: „(...) wtedy powlókł mnie diabeł, a dopiero później mi wyjaśnił, że nie miałem prawa tam iść, ponieważ jestem taką samą wszą jak inni!”
Spotkania z Sonią to próba odszukania innej drogi życia niż diabelska. Odmiennej od tej, którą stąpa Swidrygajłow, szuler, próżniak i rozpustnik, były pracodawca Duni, siostry Rodiona, którą próbował uwieść. Obaj, Raskolnikow i Swidrygajłow, są pogrążeni w złu, dotknięci chorobą duszy, lecz jest między nimi istotna różnica. Pierwszego męczą wyrzuty sumienia, gdy sumienie drugiego „jest najzupełniej spokojne”. Jemu właściwie udało się znaleźć moralne przyzwolenie dla zbrodni. To człowiek „właściwy”, lecz nie triumfator. Okazuje się, że sposób życia przez niego obrany prowadzi do powiększającej się pustki duchowej i zgorzkniałości. Efektem tego jest samobójstwo, którym kończy życie zaprzeczając wartościom i sensom.
Rodiona przed takim końcem ocala Sonia. Ona czyta mu fragment Biblii poświęcony wskrzeszeniu Łazarza, podkreśla naganę Żydów wątpiących w moc Mesjasza, by Raskolnikow, podobnie jak oni zaślepiony, uwierzył i dzięki temu zyskał szansę zmartwychwstania, odrodzenia się z grzechu. Przekonuje go także o zbawczym znaczeniu cierpienia. Sama jest gotowa przyjąć wszelkie uciążliwości, zupełnie rezygnując z myśli o sobie, w całości poświęcając się innym. Jest wcieleniem absolutnego altruizmu. Ma siebie za nic, co wyrzuca jej Rodion. Uważa, iż zamiary Boże są nieprzeniknione i godzi się z tym. Twierdzi, że nie wolno o nie pytać oraz, iż człowiek nie ma prawa „rozsądzania, kto ma, a kto nie ma żyć”. Jedynym i ostatecznym sędzią jest Bóg. Poznaje ona świat w sposób pozarozumowy. „Ja w sobie wszystko rozumiem” – wyznaje w rozmowie z Rodionem. Wszechobecna miłość Soni, która „zapominając o sobie” ściska go i całuje, przyczynia się do zmiękczenia duszy Raskolnikowa i przekonuje go, że powinien „przyjąć cierpienie i odkupić się przez nie”. Chrystus cierpiąc na krzyżu odkupił świat, Raskolnikow ma stać się swoim własnym odkupicielem. W tym celu zgłasza się na policję. Następnie zostaje uwięziony, osądzony i skazany na ośmioletnią katorgę, w której towarzyszy mu Sonia. Odrodzenie moralne nie następuje jednak od razu. Dopiero po upływie roku i chorobie, którą przeszedł pod koniec postu i w czasie Wielkiego Tygodnia poczuł, że kocha Sonię i miłość ta stała się dla obojga „niewyczerpanym źródłem życia. Zmartwychwstał i wiedział o tym, czuł to w pełni całym odnowionym jestestwem.”.
Zbrodnia, której dopuścił się Rodion, spowodowała chorobę jego duszy. Lekarstwem okazała się być Sonia i jej wiara – Raskolnikow odrodził się moralnie, przyjmując cierpienie i odzyskując zdolność kochania. Jest to piękny obraz natury człowieka zagubionego, gdy nie ma w jego życiu Boga.