26 marca 1943 roku pod warszawskim Arsenałem, u zbiegu ulic Bielańskiej i Długiej, grupy szturmowe Szarych Szeregów uwolniły harcmistrza Jana Bytnara "Rudego" oraz 25 innych więźniów politycznych, przewożonych z siedziby Gestapo przy alei Szucha na Pawiak.
Świadkowie mają głos
We wrześniu 1963 roku Wojciech Kalina rozmawiał z uczestnikami brawurowej akcji odbicia więźniów z rąk Gestapo. Jego gośćmi byli: Stanisław Broniewski "Orsza", Lech Suski "Katoda", Witold Bartnicki "Kadłubek", Zygmunt Kaczyński "Wesoły" i Andrzej Wolski "Jur".
W nocy z 22 na 23 marca 1943 roku niespodziewanie został aresztowany Janek Bytnar "Rudy". W grupie kolegów z Szarych Szeregów niemal natychmiast zrodziła się idea odbicia uwięzionego harcmistrza. Motorem akcji był jeden z najbliższych przyjaciół Bytnara - Tadeusz Zawadzki "Zośka". Za jej przeprowadzenie odpowiadał ówczesny komendant chorągwi warszawskiej, Stanisław Broniewski "Orsza".
Precyzyjny plan
Wywiad Szarych Szeregów szybko ustalił, że "Rudy" będzie przewożony z gmachu Gestapo na Pawiak 23 marca. Ale Niemcy zmienili decyzję. Przejazd więźniów został opóźniony o trzy dni.
- Już drugi raz czyhaliśmy na więźniarkę - opowiadał Andrzej Wolski "Jur". - Tadeusz Zawadzki rozkazał mi, bym w restauracji, znajdującej się w pobliżu miejsca wyznaczonego na akcję, odebrał telefon. Hasło brzmiało: "Mąka jest już w drodze". Byłem zły, że dostałem takie zadanie, bałem się, że zostanę wyłączony z działań, ale co było robić, z "Zośką" nie było żadnych dyskusji.
Andrzej Wolski mówił o dłużących się minutach wyczekiwania na sygnał, który miał dać inny uczestnik akcji "Wesoły". Jako pracownik firmy "Wedel" często przebywał w siedzibie Gestapo przy alei Szucha. Dostarczał Niemcom czekoladki. To on zadzwonił do restauracji, że więźniowie, w tym Janek Bytnar, zostali załadowani do ciężarówki.
Sygnał wprost z siedziby Gestapo
- Miałem dać znać, czy "Rudy" jedzie, czy też nie, w transporcie - wspominał. - Byłem w alei Szucha i widziałem go potwornie skatowanego niesionego na noszach do więźniarki. Dałem sygnał bezpośrednio z budynku Gestapo. Strasznie się denerwowałem, bo zależało mi na czasie i musiałem skorzystać z telefonu, przy którym siedział Niemiec.
Gdy "Jur" przekazał informację "Zośce", do akcji wkroczył "Kadłubek". – Samochód jechał bardzo szybko – opowiadał. – Byłem ogromnie zdenerwowany, bo od momentu przejechania samochodu upłynęło, tak mi się wtedy wydawało, mnóstwo czasu, a nie słyszałem żadnych strzałów. Zacząłem podejrzewać, że akcja z jakichś powodów została przerwana. Ale wkrótce wszystko się zmieniło.
Dylematy "Katody"
O dylematach związanych z akcją mówił w audycji Lech Suski "Katoda". - W pewnym momencie spostrzegłem, że od strony ulicy Długiej nadjeżdża niemiecki patrol policyjny na motocyklach – powiedział. – Siedziało na nich trzech żołnierzy. Nie wiedziałem, co zrobić, czy puścić ich wolno, czy zacząć strzelać. Decyzja była bardzo trudna. To był jeden z najtrudniejszych momentów mojego życia.
Akcja pod Arsenałem trwała około 10 minut. - Myśmy całe nasze siły skupili na odbiciu Janka Bytnara - komentował po latach Stanisław Broniewski.
Uratowani
Poza nim z rąk Gestapo udało się odbić 25 innych więźniów. - To byli ludzie wprost wyrwani ze szponów śmierci – powiedział Broniewski. - To było wielkie szczęście tych bojowców, którym dane było brać udział w akcji, że mogli im pomóc.
Po stronie polskiej zaangażowanych było 28 osób. Dwóch akowców zostało ciężko rannych, zmarli wkrótce. Jeden z uczestników został schwytany i później rozstrzelany. Straty nieprzyjaciela wyniosły: 6 zabitych i 4 osoby ranne. Janek Bytnar, bestialsko skatowany przez Niemców, mimo uwolnienia i udzielonej pomocy medycznej, niestety nie przeżył. Zmarł 30 marca 1943 roku. Jego grób znajduje się na Cmentarzu Wojskowym na warszawskich Powązkach.
Odwet
W odwecie za akcję pod Arsenałem 27 marca 1943 roku na dziedzińcu Pawiaka rozstrzelano 140 więźniów.
W kwietniu 1943 roku wywiad Armii Krajowej zidentyfikował głównych sprawców śmierci Jana Bytnara - byli to SS-Oberscharfuehrer Hubert Schulz i SS-Rottenfuehrer Ewald Lange. To oni przesłuchiwali i torturowali 22-letniego "Rudego". Wystawił ich Zygmunt Kaczyński "Wesoły". 6 maja 1943 roku ppor. Tadeusz Zawadzki "Zośka" zlikwidował Huberta Schulza z wyroku sądu podziemnego, w dwa tygodnie później ppor. Andrzej Góral "Tomasz" wykonał wyrok śmierci na Ewaldzie Lange.
Odpowiedź:
26 marca 1943 roku pod warszawskim Arsenałem, u zbiegu ulic Bielańskiej i Długiej, grupy szturmowe Szarych Szeregów uwolniły harcmistrza Jana Bytnara "Rudego" oraz 25 innych więźniów politycznych, przewożonych z siedziby Gestapo przy alei Szucha na Pawiak.
Świadkowie mają głos
We wrześniu 1963 roku Wojciech Kalina rozmawiał z uczestnikami brawurowej akcji odbicia więźniów z rąk Gestapo. Jego gośćmi byli: Stanisław Broniewski "Orsza", Lech Suski "Katoda", Witold Bartnicki "Kadłubek", Zygmunt Kaczyński "Wesoły" i Andrzej Wolski "Jur".
W nocy z 22 na 23 marca 1943 roku niespodziewanie został aresztowany Janek Bytnar "Rudy". W grupie kolegów z Szarych Szeregów niemal natychmiast zrodziła się idea odbicia uwięzionego harcmistrza. Motorem akcji był jeden z najbliższych przyjaciół Bytnara - Tadeusz Zawadzki "Zośka". Za jej przeprowadzenie odpowiadał ówczesny komendant chorągwi warszawskiej, Stanisław Broniewski "Orsza".
Precyzyjny plan
Wywiad Szarych Szeregów szybko ustalił, że "Rudy" będzie przewożony z gmachu Gestapo na Pawiak 23 marca. Ale Niemcy zmienili decyzję. Przejazd więźniów został opóźniony o trzy dni.
- Już drugi raz czyhaliśmy na więźniarkę - opowiadał Andrzej Wolski "Jur". - Tadeusz Zawadzki rozkazał mi, bym w restauracji, znajdującej się w pobliżu miejsca wyznaczonego na akcję, odebrał telefon. Hasło brzmiało: "Mąka jest już w drodze". Byłem zły, że dostałem takie zadanie, bałem się, że zostanę wyłączony z działań, ale co było robić, z "Zośką" nie było żadnych dyskusji.
Andrzej Wolski mówił o dłużących się minutach wyczekiwania na sygnał, który miał dać inny uczestnik akcji "Wesoły". Jako pracownik firmy "Wedel" często przebywał w siedzibie Gestapo przy alei Szucha. Dostarczał Niemcom czekoladki. To on zadzwonił do restauracji, że więźniowie, w tym Janek Bytnar, zostali załadowani do ciężarówki.
Sygnał wprost z siedziby Gestapo
- Miałem dać znać, czy "Rudy" jedzie, czy też nie, w transporcie - wspominał. - Byłem w alei Szucha i widziałem go potwornie skatowanego niesionego na noszach do więźniarki. Dałem sygnał bezpośrednio z budynku Gestapo. Strasznie się denerwowałem, bo zależało mi na czasie i musiałem skorzystać z telefonu, przy którym siedział Niemiec.
Gdy "Jur" przekazał informację "Zośce", do akcji wkroczył "Kadłubek". – Samochód jechał bardzo szybko – opowiadał. – Byłem ogromnie zdenerwowany, bo od momentu przejechania samochodu upłynęło, tak mi się wtedy wydawało, mnóstwo czasu, a nie słyszałem żadnych strzałów. Zacząłem podejrzewać, że akcja z jakichś powodów została przerwana. Ale wkrótce wszystko się zmieniło.
Dylematy "Katody"
O dylematach związanych z akcją mówił w audycji Lech Suski "Katoda". - W pewnym momencie spostrzegłem, że od strony ulicy Długiej nadjeżdża niemiecki patrol policyjny na motocyklach – powiedział. – Siedziało na nich trzech żołnierzy. Nie wiedziałem, co zrobić, czy puścić ich wolno, czy zacząć strzelać. Decyzja była bardzo trudna. To był jeden z najtrudniejszych momentów mojego życia.
Akcja pod Arsenałem trwała około 10 minut. - Myśmy całe nasze siły skupili na odbiciu Janka Bytnara - komentował po latach Stanisław Broniewski.
Uratowani
Poza nim z rąk Gestapo udało się odbić 25 innych więźniów. - To byli ludzie wprost wyrwani ze szponów śmierci – powiedział Broniewski. - To było wielkie szczęście tych bojowców, którym dane było brać udział w akcji, że mogli im pomóc.
Po stronie polskiej zaangażowanych było 28 osób. Dwóch akowców zostało ciężko rannych, zmarli wkrótce. Jeden z uczestników został schwytany i później rozstrzelany. Straty nieprzyjaciela wyniosły: 6 zabitych i 4 osoby ranne. Janek Bytnar, bestialsko skatowany przez Niemców, mimo uwolnienia i udzielonej pomocy medycznej, niestety nie przeżył. Zmarł 30 marca 1943 roku. Jego grób znajduje się na Cmentarzu Wojskowym na warszawskich Powązkach.
Odwet
W odwecie za akcję pod Arsenałem 27 marca 1943 roku na dziedzińcu Pawiaka rozstrzelano 140 więźniów.
W kwietniu 1943 roku wywiad Armii Krajowej zidentyfikował głównych sprawców śmierci Jana Bytnara - byli to SS-Oberscharfuehrer Hubert Schulz i SS-Rottenfuehrer Ewald Lange. To oni przesłuchiwali i torturowali 22-letniego "Rudego". Wystawił ich Zygmunt Kaczyński "Wesoły". 6 maja 1943 roku ppor. Tadeusz Zawadzki "Zośka" zlikwidował Huberta Schulza z wyroku sądu podziemnego, w dwa tygodnie później ppor. Andrzej Góral "Tomasz" wykonał wyrok śmierci na Ewaldzie Lange.
Wyjaśnienie: