Cała Mroczna Puszcza tonęła w niezmierzonych ciemnościach i gęstwinie. Bilbo Baggins stał jednak przed zakątkiem, który był absolutnie najbardziej mroczny w całej puszczy. Hobbit zbliżył się do owej plamy, czarnej tak bardzo niczym smoła piekielna, po czym z zaskoczeniem stwierdził, iż to, co się przed nim znajduje, to splątane sieci. Nagle zadrżał. Mimowolnie. Choć przecież osłaniał go mrok i chronił pierścień znajdujący się na palcu. Oto bowiem jego oczom ukazały się dziwne stworzenia - włochate, z paroma odnóżami. Były to pająki. Jednego z nich przecież dopiero co zabił swym nieocenionym mieczem. Na dodatek pająki rozmawiały. Ich głos był pełen dziwnego skrzeku, mało zrozumiały, ale Bilbo potrafił je zrozumieć. Doszedł do wniosku, co go bardzo zaniepokoiło, że pająki rozmawiają o krasnoludach, jego kumplach. Nagle pająki zaczęły się wspinać po owych sieciach. Bilbo spojrzał w górę, dokąd zmierzały. Po czym ujrzał kilkanaście kokonów. "Krasnoludy" - pomyślał Bilbo. A pająki tymczasem dotarły do swych jeńców i zaczęły się nad nimi znęcać. Z chęcią dobrały się do Bombura, gdyż wydawał im się najsmaczniejszy. Przerażony krasnolud wykrzesał z siebie siły i kopnął pierwszego pająka. Ten zleciał na dół. Zdążył jednak złapać się liny. Bilbo oczywiście nie zamierzał stać i patrzeć jak pająki zżerają żywcem jego przyjaciół i ruszył do akcji. Znalazł kamień i celnie rzucił go z całą siłą jaką w sobie miał w jednego z włochatych potworów, który jako kolejny dobierał się do Bombura. Pająk dostał po łbie. Pokrzepiony sukcesem Bilbo zaczął rzucać w inne pająki. Te zdezorientowane wpierw odwróciły swą uwagę od krasnoludów i zwróciły się w stronę hobbita. Niezauważalny Bilbo zaczął cieszyć się swoimi sztuczkami, drwił z pająków i nęcił je, by jak najdalej odciągnąć potwory od krasnoludów. Pająki zaś leciały za nim. Niemniej jednak istniało ryzyko, iż wnet się znudzą tym uganianiem się za hobbitem, więc Bilbo powrócił na miejsce, gdzie wisiały wciąż krasnoludy. Zabił pająka strażnika i uwolnił kilku krasnoludów. Ale sprytne pająki powróciły na swe siedlisko. Zorientowały się w sytuacji i także zamierzały zabić Bilba. Mogły to uczynić, ponieważ Bilbo ściągnął pierścień. Chmara pająków nadciągała zewsząd. W tym czasie uwolnione krasnoludy pomagały oswobodzić swych towarzyszy. Hobbit tymczasem dzielnie walczył. Zabijał swym magicznym mieczem "żądełkiem". Szalał na placu boju z niesamowitym impetem. Gdy zobaczył, że Bombura okrążyła zgraja potworów, rzucił się na nie w mgnieniu oka. Gdy w końcu wszystkim krasnoludom udało się uwolnić, wyplątać z lin i ujść z życiem przed pająkami, postanowili zwiewać co sił w nogach. Co chwilę jednak Bilbo i krasnoludy musieli przystawać, by znów stanąć do walki. Jednak po kilku takich potyczkach, pająkom znudziła się gonitwa i zawróciły do swego siedliska. W końcu Bilbo i jego towarzysze mogli odsapnąć, by znów być przygotowanym na nowe przygody i nowe, czekające ich niebezpieczeństwa.
Odpowiedź:
Wyjaśnienie:
Cała Mroczna Puszcza tonęła w niezmierzonych ciemnościach i gęstwinie. Bilbo Baggins stał jednak przed zakątkiem, który był absolutnie najbardziej mroczny w całej puszczy. Hobbit zbliżył się do owej plamy, czarnej tak bardzo niczym smoła piekielna, po czym z zaskoczeniem stwierdził, iż to, co się przed nim znajduje, to splątane sieci. Nagle zadrżał. Mimowolnie. Choć przecież osłaniał go mrok i chronił pierścień znajdujący się na palcu. Oto bowiem jego oczom ukazały się dziwne stworzenia - włochate, z paroma odnóżami. Były to pająki. Jednego z nich przecież dopiero co zabił swym nieocenionym mieczem. Na dodatek pająki rozmawiały. Ich głos był pełen dziwnego skrzeku, mało zrozumiały, ale Bilbo potrafił je zrozumieć. Doszedł do wniosku, co go bardzo zaniepokoiło, że pająki rozmawiają o krasnoludach, jego kumplach. Nagle pająki zaczęły się wspinać po owych sieciach. Bilbo spojrzał w górę, dokąd zmierzały. Po czym ujrzał kilkanaście kokonów. "Krasnoludy" - pomyślał Bilbo. A pająki tymczasem dotarły do swych jeńców i zaczęły się nad nimi znęcać. Z chęcią dobrały się do Bombura, gdyż wydawał im się najsmaczniejszy. Przerażony krasnolud wykrzesał z siebie siły i kopnął pierwszego pająka. Ten zleciał na dół. Zdążył jednak złapać się liny. Bilbo oczywiście nie zamierzał stać i patrzeć jak pająki zżerają żywcem jego przyjaciół i ruszył do akcji. Znalazł kamień i celnie rzucił go z całą siłą jaką w sobie miał w jednego z włochatych potworów, który jako kolejny dobierał się do Bombura. Pająk dostał po łbie. Pokrzepiony sukcesem Bilbo zaczął rzucać w inne pająki. Te zdezorientowane wpierw odwróciły swą uwagę od krasnoludów i zwróciły się w stronę hobbita. Niezauważalny Bilbo zaczął cieszyć się swoimi sztuczkami, drwił z pająków i nęcił je, by jak najdalej odciągnąć potwory od krasnoludów. Pająki zaś leciały za nim. Niemniej jednak istniało ryzyko, iż wnet się znudzą tym uganianiem się za hobbitem, więc Bilbo powrócił na miejsce, gdzie wisiały wciąż krasnoludy. Zabił pająka strażnika i uwolnił kilku krasnoludów. Ale sprytne pająki powróciły na swe siedlisko. Zorientowały się w sytuacji i także zamierzały zabić Bilba. Mogły to uczynić, ponieważ Bilbo ściągnął pierścień. Chmara pająków nadciągała zewsząd. W tym czasie uwolnione krasnoludy pomagały oswobodzić swych towarzyszy. Hobbit tymczasem dzielnie walczył. Zabijał swym magicznym mieczem "żądełkiem". Szalał na placu boju z niesamowitym impetem. Gdy zobaczył, że Bombura okrążyła zgraja potworów, rzucił się na nie w mgnieniu oka. Gdy w końcu wszystkim krasnoludom udało się uwolnić, wyplątać z lin i ujść z życiem przed pająkami, postanowili zwiewać co sił w nogach. Co chwilę jednak Bilbo i krasnoludy musieli przystawać, by znów stanąć do walki. Jednak po kilku takich potyczkach, pająkom znudziła się gonitwa i zawróciły do swego siedliska. W końcu Bilbo i jego towarzysze mogli odsapnąć, by znów być przygotowanym na nowe przygody i nowe, czekające ich niebezpieczeństwa.