Około południa na wschodzie zaczęły zbierać się ciemne, kłębiaste chmury . Wtedy przypomniało mi się powiedzenie : "Z dużej chmury- mały deszcz", więc uspokoiłem się . Obłoków gromadziło się coraz więcej, a i wiatr z każdą chwilą mocniej powiewał . Promienie słońca zniknęły, zrobiło się ciemno, szaro i bardzo nieprzyjemnie . Na dworze Na dworze wszystkie drzewa i krzewy coraz mocniej falowały, niektóre sprawiały wrażenie jakby się kładły na ziemi . Wiatr przypominał już huragan . Zaczął siąpić drobniutki deszczyk, jak kapuśniaczek, ale dość szybko zamienił się w ulewę. Padał na drogę, łąki, pola, drzewa, kwiaty, domy. Zaczęły tworzyć się coraz większe kałuże. To już nie tylko ulewa, błyskawice pojawiające się na niebie świadczyły o tym, że to burza. Zrobiło się coraz ciemniej. Pioruny co kilka sekund rozdzierały niebo, głośniejsze, bliższe i przerażające. Silny deszcz bębnił o szyby i dachy, jakby chciał wedrzeć się do środka budynków. Woda wystąpiła z przepełnionych przydrożnych rowów i płynęła już ulicą. Z rynien spływały wzburzone strumienie wody. Lało jak z cebra. Po około trzydziestu minutach strasznej burzy błyskawice i pioruny osłabły, deszcz powoli ustawał, ciemne, kłębiaste chmury szybko oddalały się w kierunku zachodnim, a na niebie znowu zagościło słońce – tworząc kolorową, przepiękną tęczę.
Dzień zapowiadał się pogodny. Od rana świeciło słońce i tylko gdzie niegdzie widać było białe chmury. Powietrze było duszne. Po chwili niebo niespodziewanie pokryło się czarnymi chmurami. Nagle zrobiło się ciemno i duszno. Wiatr zaczął się wzmagać a z nieba zaczęły padać krople deszczu. Drzewa gięły się na wszystkie strony. W pewnej chwili zobaczyłem błysk. Raptem zaczęło bardzo głośno grzmieć. Wtedy ni stąd ni zowąd w drzewo na podwórku uderzył z ogromna siłą piorun i połamał wiele gałęzi. Błyskawice co chwilę rozświetlały niebo. Ciężko było cokolwiek dostrzec, ponieważ z nieba już lała się ściana deszczu. W ciągu 15 minut deszcz znowu stawał się coraz rzadszy a wiatr już tylko delikatnie poruszał liście drzew. Niespodziewanie zza chmur zaczęło wychodzić słońce i wszystko wróciło do normy.
Nie wiem czy o to chodzilo, ale prosze :P
Około południa na wschodzie zaczęły zbierać się ciemne, kłębiaste chmury . Wtedy przypomniało mi się powiedzenie : "Z dużej chmury- mały deszcz", więc uspokoiłem się .
Obłoków gromadziło się coraz więcej, a i wiatr z każdą chwilą mocniej powiewał . Promienie słońca zniknęły, zrobiło się ciemno, szaro i bardzo nieprzyjemnie . Na dworze Na dworze wszystkie drzewa i krzewy coraz mocniej falowały, niektóre sprawiały wrażenie jakby się kładły na ziemi . Wiatr przypominał już huragan . Zaczął siąpić drobniutki deszczyk, jak kapuśniaczek, ale dość szybko zamienił się w ulewę. Padał na drogę, łąki, pola, drzewa, kwiaty, domy. Zaczęły tworzyć się coraz większe kałuże. To już nie tylko ulewa, błyskawice pojawiające się na niebie świadczyły o tym, że to burza. Zrobiło się coraz ciemniej. Pioruny co kilka sekund rozdzierały niebo, głośniejsze, bliższe i przerażające. Silny deszcz bębnił o szyby i dachy, jakby chciał wedrzeć się do środka budynków. Woda wystąpiła z przepełnionych przydrożnych rowów i płynęła już ulicą. Z rynien spływały wzburzone strumienie wody. Lało jak z cebra.
Po około trzydziestu minutach strasznej burzy błyskawice i pioruny osłabły, deszcz powoli ustawał, ciemne, kłębiaste chmury szybko oddalały się w kierunku zachodnim, a na niebie znowu zagościło słońce – tworząc kolorową, przepiękną tęczę.
Dzień zapowiadał się pogodny. Od rana świeciło słońce i tylko gdzie niegdzie widać było białe chmury. Powietrze było duszne.
Po chwili niebo niespodziewanie pokryło się czarnymi chmurami. Nagle zrobiło się ciemno i duszno. Wiatr zaczął się wzmagać a z nieba zaczęły padać krople deszczu. Drzewa gięły się na wszystkie strony. W pewnej chwili zobaczyłem błysk. Raptem zaczęło bardzo głośno grzmieć. Wtedy ni stąd ni zowąd w drzewo na podwórku uderzył z ogromna siłą piorun i połamał wiele gałęzi. Błyskawice co chwilę rozświetlały niebo. Ciężko było cokolwiek dostrzec, ponieważ z nieba już lała się ściana deszczu.
W ciągu 15 minut deszcz znowu stawał się coraz rzadszy a wiatr już tylko delikatnie poruszał liście drzew. Niespodziewanie zza chmur zaczęło wychodzić słońce i wszystko wróciło do normy.