Mam nadzieję, że zdrowie ci dopisuje i nie gniewasz się za to, iż tak długo do Ciebie nie pisałam ? jak wiesz, jestem ciągle zajęta wychowywaniem Zosi. Piszę, bo w moim życiu wydarzyło się coś niesamowitego i chcę Tobie o tym opowiedzieć.
Wydawało się, że w moim życiu uczuciowym nic nadzwyczajnego już się nie wydarzy, ale chyba się pomyliłam. Latem przyjechał do Soplicowa Tadeusz, syn Jacka Soplicy. Ukończył on naukę w Wilnie i postanowił zatrzymać się u nas pewien czas. Kiedy na uczcie w zamku zobaczyłam go pierwszy raz, serce trochę mi zadrżało, a gdy opowiadałam zgromadzonym na Sali historie z mych podróży, patrzył na mnie z podziwem i widocznym zauroczeniem. Wiedziałam, że coś pomiędzy nami zaiskrzy. Każde spojrzenie na Tadeusza było tak przyjemne i fascynujące.
Kiedyś podczas grzybobrania chciałam chwilkę odpocząć i spacerkiem skierowałam się w stronę ?świątyni dumania?. Spotkałam tam Hrabiego, który widocznie zauroczony mą osobą namalował mój portret. Tadeusz, który też tam przyszedł, był trochę zazdrosny, co mi się bardzo podobało. Wręcz zaimponowało mi to! Żegnając się z owymi szlachcicami niepostrzeżenie wsunęłam w rękę Tadeusza kluczyk od mojego pokoju i wieczorem czekałam na jego ?odwiedziny?. Kiedy się ściemniło, usłyszałam pukanie do drzwi i nawet chwilę się nie wahając otworzyłam je i wpuściłam Tadeusza do środka. Co się dalej działo? Chyba się domyślasz. Spędziliśmy cudowną, upojną noc.
Niestety, później wszystko zaczęło się komplikować. Kiedy przyprowadziłam Zosię na ucztę po polowaniu, wpatrywał się w nią, jak w obrazek. Pokłóciliśmy się. Tadeusz wybiegł z Sali. W końcu spotkaliśmy się w ?świątyni dumania?. Nie było miło, gdyż obeszły mnie mrówki. Tadeusz pomógł mi się od nich uwolnić i? pocałował mnie, kończąc w ten sposób naszą cudowną znajomość. Potem było jeszcze gorzej. Podsłuchałam jak Tadeusz rozmawiał z sędzią o tym, że pomylił się, i że wziął mnie i Zosię za jedną osobę. Powiedział także, iż kocha on ją, a nie mnie. To było straszne! Tak bardzo cierpiałam? Zrobiłam mu awanturę, a on postanowił wyjechać.
Mimo, iż przez Tadeusza bardzo cierpiałam, to jednak nigdy nie zapomnę tego, co nas łączyło. Po zajeździe na Soplicowo zgodziłam się na jego zaręczyny z Zosią. Elu, jesteś jeszcze młoda i wiele jeszcze przed Tobą. Mam nadzieję, że spotkasz kiedyś taką miłość, jaką darzyłam młodego Soplicę.
Mam nadzieję, że zdrowie ci dopisuje i nie gniewasz się za to, iż tak długo do Ciebie nie pisałam ? jak wiesz, jestem ciągle zajęta wychowywaniem Zosi. Piszę, bo w moim życiu wydarzyło się coś niesamowitego i chcę Tobie o tym opowiedzieć.
Wydawało się, że w moim życiu uczuciowym nic nadzwyczajnego już się nie wydarzy, ale chyba się pomyliłam. Latem przyjechał do Soplicowa Tadeusz, syn Jacka Soplicy. Ukończył on naukę w Wilnie i postanowił zatrzymać się u nas pewien czas. Kiedy na uczcie w zamku zobaczyłam go pierwszy raz, serce trochę mi zadrżało, a gdy opowiadałam zgromadzonym na Sali historie z mych podróży, patrzył na mnie z podziwem i widocznym zauroczeniem. Wiedziałam, że coś pomiędzy nami zaiskrzy. Każde spojrzenie na Tadeusza było tak przyjemne i fascynujące.
Kiedyś podczas grzybobrania chciałam chwilkę odpocząć i spacerkiem skierowałam się w stronę ?świątyni dumania?. Spotkałam tam Hrabiego, który widocznie zauroczony mą osobą namalował mój portret. Tadeusz, który też tam przyszedł, był trochę zazdrosny, co mi się bardzo podobało. Wręcz zaimponowało mi to! Żegnając się z owymi szlachcicami niepostrzeżenie wsunęłam w rękę Tadeusza kluczyk od mojego pokoju i wieczorem czekałam na jego ?odwiedziny?. Kiedy się ściemniło, usłyszałam pukanie do drzwi i nawet chwilę się nie wahając otworzyłam je i wpuściłam Tadeusza do środka. Co się dalej działo? Chyba się domyślasz. Spędziliśmy cudowną, upojną noc.
Niestety, później wszystko zaczęło się komplikować. Kiedy przyprowadziłam Zosię na ucztę po polowaniu, wpatrywał się w nią, jak w obrazek. Pokłóciliśmy się. Tadeusz wybiegł z Sali. W końcu spotkaliśmy się w ?świątyni dumania?. Nie było miło, gdyż obeszły mnie mrówki. Tadeusz pomógł mi się od nich uwolnić i? pocałował mnie, kończąc w ten sposób naszą cudowną znajomość. Potem było jeszcze gorzej. Podsłuchałam jak Tadeusz rozmawiał z sędzią o tym, że pomylił się, i że wziął mnie i Zosię za jedną osobę. Powiedział także, iż kocha on ją, a nie mnie. To było straszne! Tak bardzo cierpiałam? Zrobiłam mu awanturę, a on postanowił wyjechać.
Mimo, iż przez Tadeusza bardzo cierpiałam, to jednak nigdy nie zapomnę tego, co nas łączyło. Po zajeździe na Soplicowo zgodziłam się na jego zaręczyny z Zosią. Elu, jesteś jeszcze młoda i wiele jeszcze przed Tobą. Mam nadzieję, że spotkasz kiedyś taką miłość, jaką darzyłam młodego Soplicę.
Pozdrawiam serdecznie, Telimena