Pewnego sobotniego ranka wstałam dość wcześnie rano, choć byłąm bardzo zmęczona. W nocy nie mogłam zasnąć całą noc rozmyślałam nad dzisiejszym meczem. Jak sie potoczy.? Jaki będzie wynik.? Wygramy.? Masa pytań kłępiła się w mojej głowie, a ja nie mogłam nic z tym zrobić, ale nie przeszkadzało mi to, w końcu zaraz się zacznie wielki turniej. Kipiąc z podniecenia pobiegłam jak najprędzej do łązienki, a potem szybko przebrałam sie w drużynowy dres.
Gdy znalazłam się przed naszą szkołą, ujżałam Askę- moją koleżnakę z drużyny, a także ze szkoły i z ławki na matematyce. Pozdrowiłyśmy się skinieniem głowy i obie weszłysmy przez boczne drzwi szkoły.
- To będzie wielki dzień, czuje to- powiedziała Aśka.
- Mam nadzieję, że się nie mylisz.
- Wątpisz w moje nadprzyrodzne moce.?- zażartowała koleżnka.
- Ależ skąd- odpowiedziałam z uśmiechem.
Po tej rozmowie wszystko działo się tak szybko, że ledwie się zorientowałam, kiedy grałysmy ostatni mecz. Z całych sił próbowałam się skupić na piłce, która leciała centralnie na moją osobę, lecz przeszkadzały mi wrzaski dziewczyn i innych ludzi zebranych obok.
- Skup się- powtarzałam sobie pod nosem.
- Dawaj.!- słyszałam głosy Kamili i Natalki stojących koło mnie.
Posłuchałam ich i odebrałam piłkę, jak się okazało piłkę, która przesądziła wynik meczu. Po tym wszystkim całą naszą siatkarską drużyną odebrałysmy puchar za 1 miejsce i medale dla każdej z nas.
Mile wspominam ten jakże ciekawy mecz i cały niezwykłe dzień, jaki przesądziała nam Aśka.
W pewnej szkole niedaleko Warszawy założono klub piłki nożnej dla chłopców. Całe miasteczko chodziło na ich mecze. Nawet ufundowano im nowe boisko. Grali mecze dobroczynne, ale każdy z tych chłopców chciał zawodowo grać w piłkę nożną. Wreszcie nadszedł dzień, od którego wszystko zależało. Młodzi sportowcy grali przedostatni mecz o puchar Polski. I można powiedzieć, że się udało. Zaraz po meczu chłopcy długo nie mogli uwierzyć w to, że im się udało.
Zjedli mały poczęstunek i wrócili do domu. w drodze do domu Andrzej - bramkarz spotkał swoich kolegów z podstawówki, który w tamtych czasach złamał sobie nogę i za bardzo nie mógł uprawiać sportów tak jak Andrzej.
A:hej.
B, C : siema
A : widzieliście dzisiejszy mecz?
C: nie. ja niestesty nie. A ty Bronek ?
B: no ja widziałem. Andrzej, super graliście.
A: dzięki stary. mam nadzieję, że ty też kiedyś zagrasz z nami?!
B: zobaczymy.
C: ale Andrzej, no powiedz co się działo. Były jakieś akcje?
B: noo powiem ci, ze były, były. <śmiech>
A: wygraliśmy 7:2. Przeszliśmy do rozgrywek czołowych.
C: Gratuluję wam.
mam nadzieję, że zagracie na balu harytatywnym?
Wkrótce miał się odbyć bal harytatywny dla pobliskiego domu dziecka. Chłopcy chcieli, by przed balem pozwolona im zagrać mecz, chcąc przyczynić się do pomocy.
B: Czesio wiesz. to byłby dobry pomysł.
A: jak chcecie to mogę pogadać z drużyną, ale teraz muszę uciekać. pa!
B: dozobaczenia.
C: nara.
Chłopcy rozeszli się do domów.
mam nadzieję, że choć troszkę pomogłam. możesz coś pozmieniać.
Pewnego sobotniego ranka wstałam dość wcześnie rano, choć byłąm bardzo zmęczona. W nocy nie mogłam zasnąć całą noc rozmyślałam nad dzisiejszym meczem. Jak sie potoczy.? Jaki będzie wynik.? Wygramy.? Masa pytań kłępiła się w mojej głowie, a ja nie mogłam nic z tym zrobić, ale nie przeszkadzało mi to, w końcu zaraz się zacznie wielki turniej. Kipiąc z podniecenia pobiegłam jak najprędzej do łązienki, a potem szybko przebrałam sie w drużynowy dres.
Gdy znalazłam się przed naszą szkołą, ujżałam Askę- moją koleżnakę z drużyny, a także ze szkoły i z ławki na matematyce. Pozdrowiłyśmy się skinieniem głowy i obie weszłysmy przez boczne drzwi szkoły.
- To będzie wielki dzień, czuje to- powiedziała Aśka.
- Mam nadzieję, że się nie mylisz.
- Wątpisz w moje nadprzyrodzne moce.?- zażartowała koleżnka.
- Ależ skąd- odpowiedziałam z uśmiechem.
Po tej rozmowie wszystko działo się tak szybko, że ledwie się zorientowałam, kiedy grałysmy ostatni mecz. Z całych sił próbowałam się skupić na piłce, która leciała centralnie na moją osobę, lecz przeszkadzały mi wrzaski dziewczyn i innych ludzi zebranych obok.
- Skup się- powtarzałam sobie pod nosem.
- Dawaj.!- słyszałam głosy Kamili i Natalki stojących koło mnie.
Posłuchałam ich i odebrałam piłkę, jak się okazało piłkę, która przesądziła wynik meczu. Po tym wszystkim całą naszą siatkarską drużyną odebrałysmy puchar za 1 miejsce i medale dla każdej z nas.
Mile wspominam ten jakże ciekawy mecz i cały niezwykłe dzień, jaki przesądziała nam Aśka.
W pewnej szkole niedaleko Warszawy założono klub piłki nożnej dla chłopców. Całe miasteczko chodziło na ich mecze. Nawet ufundowano im nowe boisko. Grali mecze dobroczynne, ale każdy z tych chłopców chciał zawodowo grać w piłkę nożną. Wreszcie nadszedł dzień, od którego wszystko zależało. Młodzi sportowcy grali przedostatni mecz o puchar Polski. I można powiedzieć, że się udało. Zaraz po meczu chłopcy długo nie mogli uwierzyć w to, że im się udało.
Zjedli mały poczęstunek i wrócili do domu. w drodze do domu Andrzej - bramkarz spotkał swoich kolegów z podstawówki, który w tamtych czasach złamał sobie nogę i za bardzo nie mógł uprawiać sportów tak jak Andrzej.
A:hej.
B, C : siema
A : widzieliście dzisiejszy mecz?
C: nie. ja niestesty nie. A ty Bronek ?
B: no ja widziałem. Andrzej, super graliście.
A: dzięki stary. mam nadzieję, że ty też kiedyś zagrasz z nami?!
B: zobaczymy.
C: ale Andrzej, no powiedz co się działo. Były jakieś akcje?
B: noo powiem ci, ze były, były. <śmiech>
A: wygraliśmy 7:2. Przeszliśmy do rozgrywek czołowych.
C: Gratuluję wam.
mam nadzieję, że zagracie na balu harytatywnym?
Wkrótce miał się odbyć bal harytatywny dla pobliskiego domu dziecka. Chłopcy chcieli, by przed balem pozwolona im zagrać mecz, chcąc przyczynić się do pomocy.
B: Czesio wiesz. to byłby dobry pomysł.
A: jak chcecie to mogę pogadać z drużyną, ale teraz muszę uciekać. pa!
B: dozobaczenia.
C: nara.
Chłopcy rozeszli się do domów.
mam nadzieję, że choć troszkę pomogłam. możesz coś pozmieniać.