W tej samej chwili stanął nagle, jakby coś podcięło mu nogi .Mała
Postać chłopięca rzuciła mu się naprzeciw , tuz przed sama budką. Przywódca
Czerwonoskórych cofnął się . Przed nim stał mały chłopiec , o głowę niższy od niego , i
Podnosząc chude rączki do góry , wołał cienkim , dziecięcym głosikiem :
-Stój!
Armia chłopców z Placu Broni wydała na jego widok okrzyk zdumienia :
-Nemeczek!
A mały, wątły chłopczyna chwycił Feriego wątłymi raczkami wpół i z siłą, spotęgowaną gorączką, powalił go według wszelkich prawideł sztuki zapaśniczej.
Po czym sam padł na ziemie zemdlony.
W armii czerwonoskórych zapanowało zamieszanie. Z chwilą kiedy przywódca ich runą na ziemię , stracili głowę. Skorzystali z tego chłopcy z Placu Broni , otoczyli zwartym kołem napastników i wyparli ich z Placu.
Tymczasem Ferii Acz podniósł się , i strzepując kurz , rozglądał się wokoło zaczerwieniony z gniewu ,z błyszczącymi oczami . Przekonał się , że został sam jeden. Jego armia była już za furtką. Stał sam – opuszczony, pobity. Obok niego leżał Nemeczek. A tym czasem w szeregach zwycięzców zapanował triumf. Na wszystkich twarzach jaśniała radość . Okrzyki:- Niech żyje!- rozbrzmiewały w powietrzu.
Tylko Boki nie było wśród zwycięzców. Po chwili przybiegł, niosąc kubek wody. Wszyscy skupili się teraz wokoło Nemeczka leżącego na ziemi w jednej chwili wesoły i głośny nastrój triumfu zamienił się w grobową ciszę.(…)
Boka podniósł ostrożnie Nemeczka i ułożył go na szańcu. Potem wodą zwilżył mu oczy , czoło , twarz. Po kilku minutach Nemeczek otworzył oczy. Powiódł dookoła wzrokiem, uśmiechając się słabo .
Wszyscy milczeli.
-Co się stało?- spytał
Wszyscy byli tak przejęci , że nikt nie odpowiedział .
-Zwyciężyliśmy - powtórzył Boka –Ale było z nami krucho i tylko tobie zawdzięczamy ostateczne zwycięstwo . Gdybyś się nagle nie pojawił i nie powalił Feriego Acza , wyswobodziliby jeńców i niewiadomo co by się stało.
Malec jednak zrobił zagniewaną minę i odpowiedział rozdrażnionym głosem:
- Mówicie mi to tylko dlatego, żeby mi sprawić przyjemność , bo jestem chory>
I potarł ręką rozpalone czoło; teraz kiedy krew znowu napłynęła mu do twarzy, poczerwieniał i widać było , że pożera go gorączka .
-Chodź – mówił Boka – zaniesiemy cie do domu. Nie rozumiem , jak rodzice mogli ci pozwolić wyjść w takim stenie.
-Nie pozwolili mi wcale .Sam wyszedłem.(…)Leżałem w łóżku i zdawało mi się , że słyszę granie trąbek i okrzyki. Nagle usłyszałem głos Czelego , jak gdyby mówił :,, Chodź Nemeczek , jesteśmy w niebezpieczeństwie!”. Potem usłyszałem twój głos ,, Nie przydasz nam się , Nemeczek przecież jesteś chory. Byłeś z nami , kiedyśmy się bawili , ale teraz , w cale i w niebezpieczeństwie , nie ma ciebie!”.
Wtenczas zerwałem się z łóżka. Z początku upadłem na podłogę , bo jestem taki słaby. Ale podniosłem się , wziąłem ubranie z szafy … i buty… i ubrałem się prędko.
I malec , wyczerpany opowiadaniem , zaniósł się kaszlem.
- Nie mów więcej- rzekł Boka –zaniesiemy cie do domu.(…)
Ulica w tej chwili była zupełnie pusta – jeden tylko człowiek stał nieporuszony : Janosz Boka , generał.(…)
Czuł i widział to , czego żaden z chłopców nie miał odwagi wypowiedzieć :że mały kapitan powoli gaśnie. Wiedział , że to nie potrwa długo ,że wkrótce nastąpi koniec. Duszę jego przepełniał triumf zwycięstwa, nie duma wodza po wygranej bitwie, lecz głęboki, bolesny żal i niepokój o małego , chorego przyjaciela. Po twarzy jego spływały wielkie łzy, a usta szeptały :
-Mój mały Nemeczek … mój kochany , dobry , mały przyjaciel…
-Za mną!- krzyknął Ferii Acz triumfującym głosem.
W tej samej chwili stanął nagle, jakby coś podcięło mu nogi .Mała
Postać chłopięca rzuciła mu się naprzeciw , tuz przed sama budką. Przywódca
Czerwonoskórych cofnął się . Przed nim stał mały chłopiec , o głowę niższy od niego , i
Podnosząc chude rączki do góry , wołał cienkim , dziecięcym głosikiem :
-Stój!
Armia chłopców z Placu Broni wydała na jego widok okrzyk zdumienia :
-Nemeczek!
A mały, wątły chłopczyna chwycił Feriego wątłymi raczkami wpół i z siłą, spotęgowaną gorączką, powalił go według wszelkich prawideł sztuki zapaśniczej.
Po czym sam padł na ziemie zemdlony.
W armii czerwonoskórych zapanowało zamieszanie. Z chwilą kiedy przywódca ich runą na ziemię , stracili głowę. Skorzystali z tego chłopcy z Placu Broni , otoczyli zwartym kołem napastników i wyparli ich z Placu.
Tymczasem Ferii Acz podniósł się , i strzepując kurz , rozglądał się wokoło zaczerwieniony z gniewu ,z błyszczącymi oczami . Przekonał się , że został sam jeden. Jego armia była już za furtką. Stał sam – opuszczony, pobity. Obok niego leżał Nemeczek. A tym czasem w szeregach zwycięzców zapanował triumf. Na wszystkich twarzach jaśniała radość . Okrzyki:- Niech żyje!- rozbrzmiewały w powietrzu.
Tylko Boki nie było wśród zwycięzców. Po chwili przybiegł, niosąc kubek wody. Wszyscy skupili się teraz wokoło Nemeczka leżącego na ziemi w jednej chwili wesoły i głośny nastrój triumfu zamienił się w grobową ciszę.(…)
Boka podniósł ostrożnie Nemeczka i ułożył go na szańcu. Potem wodą zwilżył mu oczy , czoło , twarz. Po kilku minutach Nemeczek otworzył oczy. Powiódł dookoła wzrokiem, uśmiechając się słabo .
Wszyscy milczeli.
-Co się stało?- spytał
Wszyscy byli tak przejęci , że nikt nie odpowiedział .
-Zwyciężyliśmy - powtórzył Boka –Ale było z nami krucho i tylko tobie zawdzięczamy ostateczne zwycięstwo . Gdybyś się nagle nie pojawił i nie powalił Feriego Acza , wyswobodziliby jeńców i niewiadomo co by się stało.
Malec jednak zrobił zagniewaną minę i odpowiedział rozdrażnionym głosem:
- Mówicie mi to tylko dlatego, żeby mi sprawić przyjemność , bo jestem chory>
I potarł ręką rozpalone czoło; teraz kiedy krew znowu napłynęła mu do twarzy, poczerwieniał i widać było , że pożera go gorączka .
-Chodź – mówił Boka – zaniesiemy cie do domu. Nie rozumiem , jak rodzice mogli ci pozwolić wyjść w takim stenie.
-Nie pozwolili mi wcale .Sam wyszedłem.(…)Leżałem w łóżku i zdawało mi się , że słyszę granie trąbek i okrzyki. Nagle usłyszałem głos Czelego , jak gdyby mówił :,, Chodź Nemeczek , jesteśmy w niebezpieczeństwie!”. Potem usłyszałem twój głos ,, Nie przydasz nam się , Nemeczek przecież jesteś chory. Byłeś z nami , kiedyśmy się bawili , ale teraz , w cale i w niebezpieczeństwie , nie ma ciebie!”.
Wtenczas zerwałem się z łóżka. Z początku upadłem na podłogę , bo jestem taki słaby. Ale podniosłem się , wziąłem ubranie z szafy … i buty… i ubrałem się prędko.
I malec , wyczerpany opowiadaniem , zaniósł się kaszlem.
- Nie mów więcej- rzekł Boka –zaniesiemy cie do domu.(…)
Ulica w tej chwili była zupełnie pusta – jeden tylko człowiek stał nieporuszony : Janosz Boka , generał.(…)
Czuł i widział to , czego żaden z chłopców nie miał odwagi wypowiedzieć :że mały kapitan powoli gaśnie. Wiedział , że to nie potrwa długo ,że wkrótce nastąpi koniec. Duszę jego przepełniał triumf zwycięstwa, nie duma wodza po wygranej bitwie, lecz głęboki, bolesny żal i niepokój o małego , chorego przyjaciela. Po twarzy jego spływały wielkie łzy, a usta szeptały :
-Mój mały Nemeczek … mój kochany , dobry , mały przyjaciel…