Napiszcie mi opowiadaniee rozdziału 9 , z książki ,,Przypadki Robinsona Kruzoe''
Pliska napiszcie potrzebuje na jutro !!! + DAJE NAJJ!
" Life is not a problem to be solved but a reality to be experienced! "
© Copyright 2013 - 2024 KUDO.TIPS - All rights reserved.
masz plan wydarzeń w razie jakby był potrzebny
1. Robinson i Ksury na pokładzie portugalskiego statku.
2. Podróż do Brazylii.
3. Własne pieniądze Robinsona.
4. Założenie gospodarstwa przez Robinsona.
5. Kruzoe bogaczem.
6. Zaufanie plantatorów i kupców.
7. Przyjęcie propozycji rejsu przez Robinsona.
Osadnik, z którym zapoznał mnie kapitan, miał w bliskości San Salvador piękną plantację trzciny cukrowej, a oprócz tego warzelnię cukru. Pojechałem z nim do fabryki i bawiąc tam przez kilka dni, miałem sposobność przekonania się, jak ogromne zyski ciągną plantatatorzy i warzelnicy. Przyzwyczajonemu do pracy zaczął dokuczać brak zatrudnienia, ofiarowałem się więc osadnikowi doglądać jego zakładów. Przyjął to bardzo mile, a po paru miesiącach pobytu zaczął mnie namawiać, abym na swoją rękę założył plantację. Grunt można było nabyć za bezcen i robotnik zbyt wiele nie kosztował. Dałem się namówić. Osadnik wyrobił mi pozwolenie pozostania w tym kraju i dopomógł zaręczeniem do rozpoczęcia zawodu plantatorskiego.
Ciężki to był kawałek chleba. Nie posiadając niewolników, musiałem sam pracować z najemnikami. Część pól zasadziłem trzciną, drugą zaś tytoniem. Były wprawdzie zyski, ale nie tak świetne, o jakich marzyłem. Brakowało mi pieniędzy. Wprawdzie przez kapitana portugalskiego, który mnie wyratował, napisałem list do wdowy, ażeby odesłała mi mój kapitalik, ale drugi rok już upływał, a nie miałem wcale o nim wiadomości. Zaczęło mi się w tej ciężkiej pracy przykrzyć niezmiernie. Wszystko, co zarabiałem, musiałem oddawać wierzycielowi, który mi sprzedał plantację. Przy tym zawsze coś pociągało mnie do żeglugi i z zazdrością patrzyłem na każdego odpływającego na morze.
Jednego dnia z rana, właśnie gdy z dwoma najemnikami zajęty byłem pakowaniem tytoniu w wory, niespodziewanie wszedł mój przyjaciel, kapitan portugalski. - No, jak się miewasz, kochany Robinsonie - zawołał, rzucając się w moje objęcia. Przywożę ci resztki twojego majątku z Londynu. Zacna wdowa, u której miałeś pieniądze, pozdrawia cię serdecznie. Nie uwierzysz, jak się ucieszyła, dowiedziawszy się, żeś ocalał, a ile napłakała, słuchając opowiadania twych przygód! Może się będziesz gniewał, ale zamiast gotówki przywożę ci rozmaite towary angielskie, któreśmy wspólnie zakupili, chcąc, abyś swój kapitalik powiększył. Podziękowałem szczerze kapitanowi za rozporządzenie mymi funduszami. Udaliśmy się do portu, gdzie na moje towary zaraz kupców znalazłem. Sprzedałem je tak dobrze, że zamiast stu pięćdziesięciu, czterysta funtów wziąłem. To polepszyło niezmiernie mój stan, zwłaszcza, że tytoń sprzedałem, za który mi także paręset dukatów zapłacono. Tak więc zamożność moja wzrosła, nie byłem już nic winien, a posiadałem kapitalik i plantację własną.
I gdybym teraz wziął się całą duszą do mego zawodu, mógłbym w ciągu kilku lat przyjść do znacznych bogactw. Umiałem już dobrze po portugalsku, rzetelność moja była znana wszystkim, sąsiedzi mnie poważali, zbiory trzciny i tytoniu wypadały jak najpomyślniej. Należało tylko pracować szczerze, a uspokoiwszy rodziców doniesieniem o moim teraźniejszym położeniu, prosić ich o błogosławieństwo, a z resztą zdać się na Boga.
Osadnik, z którym zapoznał mnie kapitan, miał w bliskości San Salvador piękną plantację trzciny cukrowej, a oprócz tego warzelnię cukru. Pojechałem z nim do fabryki i bawiąc tam przez kilka dni, miałem sposobność przekonania się, jak ogromne zyski ciągną plantatorzy i warzelnicy. Przyzwyczajonemu do pracy zaczął dokuczać brak zatrudnienia, ofiarowałem się więc osadnikowi doglądać jego zakładów. Przyjął to bardzo mile, a po paru miesiącach pobytu zaczął mnie namawiać, abym na swoją rękę założył plantację. Grunt można było nabyć za bezcen i robotnik zbyt wiele nie kosztował. Dałem się namówić. Osadnik wyrobił mi pozwolenie pozostania w tym kraju i dopomógł zaręczeniem do rozpoczęcia zawodu plantatorskiego.